Zacznę od złych wiadomości. Zaskoczyła mnie innowacyjna technika "naprawy" oczka bidonu. Wczoraj przyjrzałem się bliżej temu cudowi i z ramy wyciągnąłem plastikowy kołek rozporowy, metalową nasadkę i pół metra sznurka a wszystko trzymało się na kleju, chyba Wikol. Póki co zieje wielka jak lej po bombie dziura, trzeba będzie się z tym uporać.
Drugą rzeczą jest ułamana przelotka hamulca pod ramą. Ktoś prawdopodobnie próbował rozepchać oczko żeby przeciągnąć przewód hydrauliczny i efekt jest jaki widać. Zastanawiam się czy tego nie zeszlifować żeby nie wygładało jak uśmiech szczerbatego. Magura w tym wypadku to chyba najlepsze wyjście, i takm moje ulubione hamulce więc nie będę dramatyzował.
Niewymienialny w pierwszych Zaskarach hak przerzutki na pewnym etapie musiał ulec destrukcji lub amputacji i został zastąpiony uniwersalnym, stalowym hakiem. Tutaj jednak robota wygląda porządnie więc da się z tym żyć.
Natomiast jest mnóstwo bardzo dobrych wieści i jak na kompletny rower za pińtset złocziszy to był interes roku.
- Rama jest prosta, bez pęknięć i najmniejszych wgnieceń
- mostek i sztyca Syncros. Obejrzałem sobie dokładnie sztycę z każdej strony i pod lupą nauczony złym doświadczeniem, aż nie mogę uwierzyć że jest cała i zdrowa. Nieco wytarta ale mam nadzieję że dotrwa w dobrym zdrowiu następne lata. W rozmiarze 26.8 to rarytas.
- dużo fajnych części, koło przód na piaście Nuke Proof.
- gripy X-Ray nie przetrwały podróży. Lewa manetka pękła wpół co jest złą i zarazem dobrą wiadomością bo i tak za nimi nie przepadam.