Początki MTB w PL-u - Szpej, Ludzie, Doświadczenia...

#1
Temat zakładam bo historia polskiego MTB musi być cholernie interesująca, a wiedzy na jej temat jest w sumie niewiele (przynajmniej jeśli szuka się przez gugle...). Jakieś tam informacje są, ale są porozrzucane w wielu miejscach, jak chociażby tutaj na forum. Pomyślałem że fajnie byłoby stworzyć takie miejsce gdzie można by tą historię opisywać, i co więcej, gdzie ludzie którzy pamiętają te czasy, i może byli nawet zawodnikami, będą mogli się podzielić swoimi doświadczeniami, historiami itp.

Wszystko co jest związane z zawodami, przygotowaniem, szpejem (i zdobywaniem go), ludźmi, ich doświadczeniami, organizacją i cokolwiek dusza zapragnie. Pamiętasz coś a nie byłeś zawodnikiem? Co z tego, pisz.

Temat powstaje przez przypadek w sumie, bo zapytałem się w temacie Gerwazego Cinelli Soft Machine o to jak kiedyś była odbierana grupa DX w PL-u.

Dwie ciekawe odpowiedzi już padły, focker:
DX to już trochę inne czasy. DX już dawno nie było w katalogach Shimano w czasie, kiedy ja wsiąkłem w MTB . Każdy się ślinił do głupiego LXa - natomiast DX to był już śpiew przeszłości. Pewnie dlatego nie jest taki popularny - bo zszedł ze sceny zanim MTB dobrze zadomowiło się w Polsce. Myślę, że więcej do powiedzenia w temacie DX będą miały osoby, które przygodę z MTB zaczęły na początku lat dziewięćdziesiątych.

Co do LXa, to w w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych przyjęło się, że to najniższa grupa nadająca się do profesjonalnego ścigania. To też nie było byle co i przynajmniej ja, nastolatek, śniłem o czarnej przerzutce z tyłu.
i marcin74:
XT DX na poczatku lat 90 to byl kosmos w Polsce ...rowery tak samo drogie jak i nie dostepne dla zwyklego chlopaka .XTR praktycznie nie istnial :idea: nie wiem jak bylo na pierwszych MP ale na drugich (Forty Bema )
nikt z pierwszej dwudziestki nie mial XTR :idea:
Ale przecież to tylko namiastka tego co tutaj może być opisane ;) Na pewno są na forum osoby (i po za nim), które mogą wiele opowiedzieć. Aha! Nie nie piszę książki, ot taka wiedza ku pamięci polskiego MTB ;)

Temat na początek: kto jeździł na DX lub/i XT i jak wspomina te grupy? Może DX vs XT? (bo z XTR było słabo u nas więc...).

P.S Macie stare analogowe fotki? Skanujcie i dawajcie. Macie stare publikacje? Dawajcie. Macie trofea? :) Wiadomo. Znałeś lub znasz kogoś? Pisz. Wszystko i cokolwiek.

P. P. S Umieściłem tutaj, ale może dział "inne" będzie lepszy?

#2
Dział w sam raz

zacznę pisząc to co już napisałem u Gerwazego:
DX był w ofercie tylko 3 lata, i jak wieść gminna niesie był zbyt podobny do XT a znacznie tańszy, więc robił Shimano krecią robotę
W tamtych czasach LX, DX, XT to były dla mnie grupy totalnie poza zasięgiem - mogłem sobie do nich powzdychać w sklepie i tyle
W czasach późniejszych wróciłem jednak do nich i faktycznie różnice były dla przeciętnego zjadacza chleba marginalne
-klamkomanetki push-push - XT miało wersję klamki z SLR Plus lub bez, DX tylko bez; W XT klamki były lakierowane na czarno, w DX srebrne - i to była jedyna różnica pomiędzy klamkomanetkami bez SLR Plus
-klamkomanetki Rapidfire Plus - podobnie technicznych różnic nie stwierdziłem
-hamulce canti - różniły się wykończeniem (wstawka w DX wklęsła, w XT wypukła) - technicznie to samo, obie grupy były w dwóch długościach szczęk
-piasty - XT miały lepsze uszczelnienia - tu różnica była wyraźna na korzyść XT
-przerzutki tył- rozwiązania techniczne były te same, materiały na oko też. XT na pewno miało lepsze kółeczka (ceramika), występowały też wersje z trzystopniową regulacją sprężyny pantografu i bez niej Oba modele miały w ofercie te same długości wózków
- przerzutki przednie - jw, technicznie te same rozwiązania i materiały - tu regulacja sprężyny występowała też w DX Jedyna "poważniejsza" różnica to taka, że XT miało dedykowaną przerzutkę z górnym ciągiem FD-M736, DX dostał przerzutkę z oznaczeniem technicznym grupy FD-M651, ale nieoznaczoną logo DX (tylko logo Shimano, dlatego nieraz była traktowana jako pozagrupowa)
- kasety - XT miało lżejsze przekładki między koronkami,były też wersje skręcane śrubami imbusowymi, DX pełne przekładki i zawsze śruby z łbem osmiokątnym Bez rozebrania kasety do dziś nie potrafię rozróżnić która jest która
- korby - XT miały wszystkie koronki alu (z wyjątkiem wersji z koronką 24T ktora była stalowa), DX chyba (nie jestem pewien) obligatoryjnie najmniejszą koronkę miał stalową Profil korby ten sam, XT grawerowane logo (nie ścierało się jak w DX)
- suporty - jak kasety, jakieś różnice kiedyś wychwyciłem ale na oko nie rozróżniam - co najlepiej świadczy jak znaczne one były
- stery, pedały - różnic poza wizualnymi nie zauważyłem

Jak widać z powyższego (choć piszę to z pamięci, może być więc to obarczone jakimś błędem) w całokształcie różnice były na prawdę kosmetyczne, wyraźne różnice były natomiast w stosunku do Deore LX Stąd też po przetestowaniu niektórych nowinek (np sprężyny Advanced Light Action, czy profilowanych korb wymagających krótszego suportu) w Deore LX w '93 roku na rok '94 całkowicie przebudowano grupę Deore XT (dostała wspomniane sprężyny i korby o nowym profilu, nowe piasty Paralax, wskaźniki biegów na manetce, napęd microdrive j jako pierwsza po XTR grupa SH 8 biegową kasetę, kartridżowe klocki) a Deore DX uśmiercono

A tu foto a któryś zawodów Pucharu Krakowa w Myślenicach z za dużą ramą Anlen Invert Jako jeżdżący w noskach byłem w mniejszości - chłopaki raczej ciupali już w SPD
Obrazek


Tu jeszcze różne foty, jakie jakiś czas temu przesłał mi p.Paweł Nowacki - generalnie zawody z I połowy lat 90
https://photos.google.com/album/AF1QipN ... D__Bns2Gg3
Ostatnio zmieniony 2017-11-22, 16:44 przez skolioza, łącznie zmieniany 1 raz.
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#3
Podstawowa różnica w porównaniu do tego, co jest teraz, to dostępność. Dziś każdy może sobie kupić na allegro używanego XTRa W latach 90-tych nie było allegro i w ogóle na rynku było bardzo mało używanego szpeja. W ogłoszeniach w Bike Action ceny części używanych były niewiele niższe, niż nowych. Ceny nowych części były podobne jak obecnie tylko... zarobki znacznie niższe. Co z tego, że przerzutka XT kosztowała 200 zł, skoro moi rodzice zarabiali po 1000 zł/miesiąc. Pamiętam, jak się wszyscy rzucili na Mozo Pro, że to niby najtańszy dobry widelec i że kosztuje TYLKO 800 zł - czyli tanio jak barszcz. A moi rodzice nadal zarabiali 1000 na miesiąc. Ja dla przykładu musiałem zarabiać pracując w wakacje, żeby sobie coś kupić - a i tak zwykle to były rzeczy używane. Nie było innego wyjścia. Piłowanie kasety czy zębatek, reanimacja łańcucha przez przekładanie i dociskanie pinów (jakby to mogło coś dać), zalewanie Magury płynem od zawieszeń Citroena, prostowanie przerzutki kolejny raz, piłowanie, docinanie, szlifowanie i wszechobecne druciarstwo - to był chleb powszedni. STX to było coś. LX był przedmiotem pożądania, XT oglądało się na wyścigach, a XTR w katalogach.

Plus był taki, że wyścigi nie kosztowały tyle co teraz. Ponieważ jeździłem ze znajomymi, którzy już pracowali, to nie brali ode mnie kasy za przejazd samochodem. Pozostawało tylko wpisowe - a na to było stać każdego.

I to były piękne czasy :)
OLX: https://www.olx.pl/oferty/uzytkownik/OhVB/

Są: Bontrager Privateer ; Breezer Lighting ; Cannondale F900 ; Sunn Cross ; Viner Comp Line
Były: Puch ; Wheeler E1 Titanium ; DrJekyll i MrHyde ; FSR ; FSR2 ; Klein ; Puch2 ; Trek ; HKeK ; Endorfina ; Jose .

#4
Plus był taki, że wyścigi nie kosztowały tyle co teraz.
Tu sie nie zgodze ;-)
mam dowody ;-) podesle Ci na Fejsa to wkleisz na forum bo ja od pewnego momentu tego nie ogarniam :-/
Campagnolo record OR
Mavic Geo Dakar
XTR M 900
Deore XT 732/5
Ritchey 2/9
Deore XT 739
......................................

Campagnolo 50 th anniversary..w budowie

#5
focker pisze:wszechobecne druciarstwo - to był chleb powszedni
nie inaczej...
w moim pierwszym amortyzatorze a zarazem jednym z pierwszych 10-20 w Krakowie - RST400 - miałem problem z rurą sterową - oryginalna była za krótka, a innej nie było Perspektyw na inny widelec także
Sterówka w RST powstała poprzez oberżnięcie sztywnego widelca z lag, i opiłowania pilnikiem tego co pod dolną miską sterów "równiutko" na okrągło Jeszcze z tą rurą ten wideł sprzedałem, a kupujący świadom co i jak nawet się nie zająknął ;-)
Podobnie, choć o pół dekady później było ze struganiem adapterów do hamulców tarczowych do sztywnych widelców - bo takich widelców nie było a amora na zimę było szkoda
Były też napinacze łańcucha z grubego linoleum (bo jednak elastyczne i dostosowywało się do kąta łańcucha), z kółkiem od przerzutki, sprężyny od Simsona na zimę w Mozo, wycinane własnoręcznie boostery i wiele innych inwencji własnych
Takie czasy - piękne czasy :-D

Obrazek
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA
Załączniki
rst.jpg
rst.jpg (10.66KiB)Przejrzano 12937 razy

#6
Ha! Skolioza to były zawody z serii Pucharu Krakowa w Myślenicach, '95 ;) Ale wygląda na to że ta twoja za duża rama to nie było takie byle co...
tak jeszcze jako ciekawostka w temacie - niczym nie poparta, ma swoją genezę jedynie w słowach sprzedawcy kiedy kupowałem swojego Inverta:
ponoć Anlen był firmą która miała dystrybuować Garego na Italię? Europę? Ale ostatecznie w wyniku jakichś okoliczności (nawiązanie kontaktów na Tajwanie i chęć wydymania Garego? a może współpraca?) zaczęli wypuszczać rowery pod swoją marką Co ciekawe mój Invert wyposażony był w szereg komponentów Garego, min kierownicę cr-mo, fajniutkie opony, i o ile się nie mylę zacisk pod krzesło i samo krzeslo
Twój też ma Garowe szpeja?

E: w sumie nawet wiki wspomina o Anlenie w historii Garego, trochę w innym tonie:
http://en.wikipedia.org/wiki/Gary_Fisher
Ale i tak twoje porównanie grup jest najcenniejsze. No i zdjęcie jakich bym (i inni pewnie też) życzyli sobie znacznie więcej.

No i Panowie, te kwity to aż się proszą o opublikowanie ;) Założę się że macie w tych swoich szpargałach tony podobnych ciekawostek. Jak znacie kogoś, lub wasza mama zna kogoś kto miał związek z początkami MTB (lub sama startowała) to dawajcie do tematu. Tylko prośba, umieszczajcie na takich serwerach aby się nie okazało za kilka tygodni ze zdjęcia są w du... Bo to jest największa tragedia tego typu tematów.

Focker, ciężko mi się odnieść bo o większości grup w tamtych latach mogłem tylko marzyć, o ile byłem świadom ich istnienia. Ale traf chciał że w 93/94 za 1100 zł (może 1200 - nie pamiętam) ojciec postanowił mi sprezentować Birie Cr-Mo na Altusach C10, wraz z pomocą rodziny z USA :-D Nie był to byle jaki wydatek faktycznie. Ale pamiętam też że w tym samym roku, lub może kolejnym... kolega dostał Kandsa na Alivio... Kur... To było coś :mrgreen:

#7
skolioza pisze:
focker pisze:wszechobecne druciarstwo - to był chleb powszedni
nie inaczej...
w moim pierwszym amortyzatorze a zarazem jednym z pierwszych 10-20 w Krakowie - RST400 - miałem problem z rurą sterową - oryginalna była za krótka, a innej nie było Perspektyw na inny widelec także
Sterówka w RST powstała poprzez oberżnięcie sztywnego widelca z lag, i opiłowania pilnikiem tego co pod dolną miską sterów "równiutko" na okrągło Jeszcze z tą rurą ten wideł sprzedałem, a kupujący świadom co i jak nawet się nie zająknął ;-)
Podobnie, choć o pół dekady później było ze struganiem adapterów do hamulców tarczowych do sztywnych widelców - bo takich widelców nie było a amora na zimę było szkoda
Były też napinacze łańcucha z grubego linoleum (bo jednak elastyczne i dostosowywało się do kąta łańcucha), z kółkiem od przerzutki, sprężyny od Simsona na zimę w Mozo, wycinane własnoręcznie boostery i wiele innych inwencji własnych
Takie czasy - piękne czasy :-D

Obrazek
:shock: Rzeźba najwyższych lotów. Szacunek.

#8
Tak jest - zawody Pucharu Krakowa '95 - generalnie jakieś starty zacząłem właśnie jakoś 94 lub 95 :-)

W kwestii grup mogę potwierdzić słowa Fockera - STX to było już coś, kupić LXa, pomacać współczesne XT u jakiegoś zawodnika, bądź XTRa w sklepie to niemal jak złapać Boga za nogi...

Mój Anlen na osprzęcie Suntoura X-1 kosztował 1000zł na wiosnę w roku 94 (był to nieco przedwczesny prezent za ukończenie podstawówki z dobrym świadectwem), do wyboru miałem jeszcze Scotta Mohakę na Alivio mieszane z czymś niżej i Grip Shiftami w podobnych pieniądzach
Anlen był wielokrotnie apgrejdowany - najpierw do Exage 300LX, później weszły jakies mikstury STXa z STX SE, a prawdziwa balanga zaczęła się jak po całowakacyjnym oszczędzaniu kupiłem korbę LXa na micro (fuksem - pojechałem po STX RC, zabrakło mi paru zł i w innym sklepie dorwałem LX taniej niż owe RC) To był czas (właśnie koło 95 roku) gdzie napłynęło trochę starych komponentów Sh do sklepów - przerzutki XT 735, kanty DXa, klamkomanetki DXa z SLR+ - wszystko w pudełkach i za ułamek ceny ówczesnego STXa RC - oj miałem misz-masz wtedy w rowerze, ale wszedłem na poziom Deore - każdą złotówkę wydawałem na graty, a paradoksalnie były tańsze niż teraz! Na początku lat '00 Poręba ściągnaął partię klamkomanetem M900 - sprzedawał je - nówki - za 100zł Chłopaki je kupowały i wypiłowywały serwo pilnikami żeby z Vkami działały... :mrgreen:
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#9
Pamiętam, jak równolegle z tymi klamkomanetkami Poręba sprzedał mi SPD 737 w pudełeczku z blokami i specjalnym kluczem do osiek za 100 zł.
Może miał też więcej gratów M900 po 100 zł...
Potem było szaleństwo w serwisie na Szlaku min. szpeje ROOXa i RF i jakieś pierwsze tytanowe części w Krakowie.
Swoją drogą nie wiecie, co się dzieje z serwisantem Marcinem ze Szlaku?
Chciałbym się z nim kiedyś skontaktować i pogadać o tych starych, dobrych czasach...

#10
Wbrew pozorom wiele zależy od tego, gdzie ktoś mieszkał. W moim przypadku było to małe miasto, gdzie za jazdę w kasku rowerowym byłem lżony, rzucano za mną kamieniami, a raz podczas przejazdu pobliską wsią dwóch chłopaków na motocyklu postanowiło mi za ten kask przyp...lić jakimś kijem czy cuś. Na 40000 osób w tej wesołej ferajnie jeździło kilka. Najczęściej można ich było (i ich rowery!) spotkać pod sklepem rowerowym, więc człowiek po szkole kierował swe kroki od razu właśnie tam. Siadało się na schodach i czekało. Czasem się udawało, czasem nie. Jeśli miałem szczęście mogłem pooglądać zajechane Judy czy RST, a i tak były dla mnie szczytem marzeń i technologii.

W tamtych czasach nie miałem komputera ani Internetu, a w kioskach o gazetach rowerowych można było co najwyżej śnić. Traf chciał, że w szkolnej bibliotece wyczaiłem kiedyś jeden z pierwszych egzemplarzy Bike Action. Wycinało się potem jakieś kupony, prenumerowało, pisało papierowe listy do gazet i czytało ogłoszenia.
Raz na jakiś czas z kumplami jechaliśmy autobkiem do dużego miasta, gdzie w sklepach rowerowych można było utonąć. Zdarzało się oglądać Deore XT, czasem SID-a, etc. Latem jeździliśmy tam rowerami, w przerwach zagryzając chleb z pasztetem i nikt nie wiedział, co to MOM.

Był u nas jeden chłopak - ksywa Goro - który w pewnym momencie posiadał Gianta ATX Team (pierwszy model, w żółtym malowaniu) z Bomberem, korbą XT i przerzutką tylną XTR. I ten szarak śnił nam się po nocach. Raz czy dwa spotkałem gościa pod sklepem rowerowym i miałem taki opad kopary, że nie wiedziałem co się dzieje. Później ktoś kupił GT z pierwszą tarczówką w mieście, kto inny miał pierwsze SPD i tak się żyło tymi wydarzeniami. A łącznikiem ze światem były katalogi rowerowe, które kiedyś udało mi się zaprenumerować. W domu miałem specjalną półkę na wszystkie gazety. Regularnie sprzątaną i odkurzaną, a pisma były na niej ułożone równo co do milimetra.

Ja jeździłem wtedy na rowerze z żeliwa obutym w nieśmiertelne Shimano TY-22 i za uciułane pieniądze kupiłem do niego srebrne boostery. Szał. Na Altusa nie było mnie stać, o Acerze i Alivio marzyłem. LX, XT czy XTR były totalnie poza zasięgiem - nawet marzeń - i chyba jak wiele osób szczerze wątpiłem czy kiedykolwiek będzie mi dane choćby dotknąć takich części.

Czasy w pewien sposób chore ale z jakimś magnetycznym pięknem. Człowiek miał niewiele prawdziwych zmartwień, rower dawał kupę wolności. Dziś mogę kupić sobie to co chcę ale naprawdę nie pamiętam, kiedy miałem czas wsiąść na rower i pojechać sobie ot tak - przed siebie na ulubioną trasę, a nie po to, żeby tylko coś szybko załatwić.
SerwisBajka.pl i NieOceniam.pl

#12
Moj pierwszy mtb to byl zwykly stalowy no name, na TY22, zwykle opony i obrecze, plastykowe canti itp. Byłem zadowolony aczkolwiek nie jeździlem wczesniej przez kilka lat na zadnym rowerze, od czasu jak mi komunijny zajumali na wlasne zreszta zyczenie. Zaczałem popdatrywac co jezdzi wokolo tym intensywniej im bardziej zaczalem sie wciagac i kondycja rosla. Kolega mial rower mongoosa hilltoper na alivio 3x7 kaseta, canti alivio, caly na alivio byl. Jakim szokiem było dla mnie, że mogł zablokowac tylne koło podczas jazdy !! I to na asfalcie ! Co za hamulce - marzenie - pomyslalem. Zacząłem upgrade - to muszą być te szczęki - moje canti byly stalowe oblewane plastykiem - alu - zwykłe ( nie shimano ) muszą zalatwic sprawe. Wymieniłem - i zdziwienie - 5 % lepiej ale o blokowaniu koła można bylo wciaz zapomniec. No to klamki zmieniłem na alu - i znowu 5 % - już prawie blokował koło - ale tylko gdy na asfalcie był luźny piasek ;) Pomyslałem - jestem coraz bliżej - to muszą byc klocki - tak KLOCKI ! MT42 chyba od shimano - i znowu 5 % lepiej - już hamowal bez problemu gdy byl piach na asfalcie - na czystym wciąż nie - ale czułem że jeszcze 5-10 % i by się udało. Pomyslalem że jednak nie tędy droga.. Zaczłem zbierać fundusze i szukać klienta na mój rower, cdn...

#13
Ja w latach 90-tych miałem szczęście bo miałem górala na Altusie a kumpel miał mongoosa na acerze. To było coś... Nie miałem wtedy styczności z czymś lepszym. Katalogi "Rowery Świata 93-98" były wertowane do oporu.
Teraz dzieciaki marzą o tanim carbonie z Chin...
W dużej mierze moja fascynacja retro-mtb jest spełnianiem marzeń z tamtych lat. Za śmieszne pieniądze kupujemy xt) Mi największą jednak frajdę daję jazda na rowerach "retro".
GT RTS3 ,Diamond Back Response Sport ,Kastle Randonne ,Marin Eldrige Grade ,Mammoth RC 201 ,Wheller 3600 ,Specialized S-Works M2 ,Merida Scultura 909, Cannondale Super V 2000 ,Soundance Titanal ,Cbike

#15
cd.

Uzbierałem jako takie pieniądze i jako że mogłem kupić części w cenach hurtowych zrobiłem liste - tabelkę. alivio, stx rc, lx ( był to już 98 rok - stxa nie bylo juz poza stokowymi czesciami ) Sądziłem że będzie to mix alivio / rc a wyszedł mix rc/lx. Oczywiście katalogi od ponad roku były kupowane i wielokrotnie wertowane, plus poznałem kilku ludzi którzy mieli wypasy - atx zółty na xt , judy xc 63 mm . itp. Jako że temat hamulców od którego zacząłem myslec o lepszym rowerze wciaz był żywy - szarpnąłem się na V-braki lx brm-600 i klamkomanetki czarne deore lx - te spłaszczone 3x 8 z monitorkami od 1 do 8 ( nie pamietam jaki nr 5xx ) Klamki w tychże okazały się nie do końca przeznaczone do v braków - ale tez nie były tak proste jak te pod canti ( nie spłaszczone ) klamki były miekkie - tył za bardzo - co zmuszało mnie do posiadania ZAWSZE idealnie wycentrowanego koła ( vuelta airline 1 - pierwsze modele z małą czcionką - 600 gram, szerokie dosc pancerne ) oraz idealnego ustawienia klocków. Pomimo w/w zabiegów klamka i tak była zbyt miekka i za blisko dochodziła do kierownicy/palców co wkurzało - ale siła hamowania była ogromna - po przejechaniu 2 tys km i modulacja nie stanowiła problemu - nauczyłem sie. Marzeniem wciąż pozostawał deore xt - a przynajmniej hamulce z równoległym przesuwem ;) Widelec w 1 roku był zwykły stalowy - brak funduszy - dopiero rok później kupiłem rst delta tl - pierwsze wypusty. wraz z amorem przyszedł czas na opony - panaracer dart i smoke II zwijane. Wczesniej jezdziłem na polskich dębicy 26x1,95 waran ( slick na sródku po bokach małe ząbki ) 95 % ludzi mysłało że jeżdze na zużytych oponach ;) a i te klimaty jak człowiek w kasku i w stroju jechał ( ach te polowania w lumpach ) to na wsi przy gs-ie jak sie zatrzymywalismy po wode - dzieci biegły za nami a starsi kwitowali że to chyba niemcy :)

#17
focker pisze:Podstawowa różnica w porównaniu do tego, co jest teraz, to dostępność. Dziś każdy może sobie kupić na allegro używanego XTRa W latach 90-tych nie było allegro i w ogóle na rynku było bardzo mało używanego szpeja. W ogłoszeniach w Bike Action ceny części używanych były niewiele niższe, niż nowych. Ceny nowych części były podobne jak obecnie tylko... zarobki znacznie niższe. Co z tego, że przerzutka XT kosztowała 200 zł, skoro moi rodzice zarabiali po 1000 zł/miesiąc. Pamiętam, jak się wszyscy rzucili na Mozo Pro, że to niby najtańszy dobry widelec i że kosztuje TYLKO 800 zł - czyli tanio jak barszcz. A moi rodzice nadal zarabiali 1000 na miesiąc. Ja dla przykładu musiałem zarabiać pracując w wakacje, żeby sobie coś kupić - a i tak zwykle to były rzeczy używane. Nie było innego wyjścia. Piłowanie kasety czy zębatek, reanimacja łańcucha przez przekładanie i dociskanie pinów (jakby to mogło coś dać), zalewanie Magury płynem od zawieszeń Citroena, prostowanie przerzutki kolejny raz, piłowanie, docinanie, szlifowanie i wszechobecne druciarstwo - to był chleb powszedni. STX to było coś. LX był przedmiotem pożądania, XT oglądało się na wyścigach, a XTR w katalogach.

Plus był taki, że wyścigi nie kosztowały tyle co teraz. Ponieważ jeździłem ze znajomymi, którzy już pracowali, to nie brali ode mnie kasy za przejazd samochodem. Pozostawało tylko wpisowe - a na to było stać każdego.

I to były piękne czasy :)
Obrazek

#18
Tak jak wczesniej pisalem ....bylo bardzo drogo ;)

jeden start to koszt ...dzisiaj fajnego roweru ;)
Campagnolo record OR
Mavic Geo Dakar
XTR M 900
Deore XT 732/5
Ritchey 2/9
Deore XT 739
......................................

Campagnolo 50 th anniversary..w budowie

#19
marcin74 pisze:Tak jak wczesniej pisalem ....bylo bardzo drogo ;)

jeden start to koszt ...dzisiaj fajnego roweru ;)
Było się w tańszych sklepach zapisywać, w Roscottcie ceny były z kosmosu na wszystko:)
Lodzermensch

#20
corrado1111 pisze:Było się w tańszych sklepach zapisywać
w Dynamie tez za wszystko kazali placic milionami :lol: :lol: :lol:
Campagnolo record OR
Mavic Geo Dakar
XTR M 900
Deore XT 732/5
Ritchey 2/9
Deore XT 739
......................................

Campagnolo 50 th anniversary..w budowie

#21
corrado1111 pisze:Ognicho, zróbmy ognicho i pogadajmy.
Ty się nie migaj, tylko z wypracowaniem śmigaj - jako sklepikarz w tamtych czasach conieco o rynku i trendach wiesz ;-)

A Delta TL... pierwszy widelec w cenie dla "zjadacza chleba" z tłumikiem olejowym... Pamiętam że kosztował poniżej 1000zł i miał być rewolucją Miał, bo jakoś mnogości tych widelców nie było o dziwo...
Może dlatego że jakiś dziwnie tępy (nieczuły) był (czyli że niby charakterystyka zawodnicza, tylko waga duża i skok niezawodniczy) i mocno przetłumiony... Na zjazdach z dużą ilością nierówności, na skręconym tłumiku sukcesywnie się zapadał (nie nadążał wracać po prostu - ale też mój był skrócony do 65mm)
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#22
skolioza pisze:
corrado1111 pisze:Ognicho, zróbmy ognicho i pogadajmy.
Ty się nie migaj, tylko z wypracowaniem śmigaj - jako sklepikarz w tamtych czasach conieco o rynku i trendach wiesz ;-)
Ja się znam, tu jest Kiosk Ruchu ja tu mięso mam.
Lodzermensch

#23
Delta TL faktycznie trochę opornie i wolno chodziła w porównaniu do judy xc czy bodaj bombera z3 - nie wybierała prawie wcale małych nierówności - za to na duże nierówności była jak najbardziej ok - skok na papierze 89 mm w realu 75- 80 mm - ale na tamte czasy 99 rok nie było to strasznie mało. Mimo, że ważyłem przez okres użytkowania tego amora między 86-96 kg czyli dość sporo to miałem go ustawione sprężyny na minimum a tłumienie na 50- 60 % Tak dla mnie wychodziło najlepiej. Na zjazdach w górach byłem z niego zadowolony najbardziej o dziwo. Waga - około 1800 gramów - to też nie tak dużo jak na 99 rok. Znajomy który kupił go rok później troszkę się różnił w charakterystyce, ale minimalnie - takie odniosłem wrażenie. Ja miałem niebieski a on pomarańczowy i miał rozkręcaną koronę a ja miałem w całości.

#24
No z tą wagą to wiesz.... Sid, Judy, Mańki ważyły mniej, a Bomber z którym waga była porównywalna pracował o niebo kulturalniej
Przy Twojej wadze faktycznie miałeś szansę widelec ustawić pod siebie w miarę komfortowo - przy moich 59kg wtedy było to świadomy zakup betonu który w sytuacjach podbramkowych ma ratować życie :-)
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#25
No to nasmaruję coś i ja. Moja miłość do MTB datuje się jeszcze chyba samego końca komuny czyli nie było kompletnie nic nawet w Pewexach. Choć przyznam nie pamiętam dokładnie lat. Nie chodzi też o to że swojego 4 biegowego Rometa Alka przerabiałem tak by jeździć po terenie zakładając grube opony i spawając i wzmacniając go co chwila w innym miejscu bo pękała od takiej jazdy rama, nawet dostał jakiegoś SIS’a chodź chyba nie Shitmano, ale chodzi o zapał do prawdziwych rowerów MTB. Pierwszy impuls jak kop w dupę był chyba właśnie na zakończenie podstawówki latem 1989. Mieliśmy jakiegoś kumpla na osiedlu który miał ojca w USA i dostał rower. Był to chyba Scott Peak (był taki w 1989?) czyli najniższa półka tego producenta. „Daj się przejechać, daj się przejechać” – „to się kładź pod koła” ;-) - no miał gość przesrane. Ale w końcu się udało i wierzcie mi, pierwszy raz wsiadłem na „prawdziwe MTB”, „przejechałem” się i to tylko po osiedlu ale i tak od tamtego czasu wsiąkłem. To był po prostu szok. Wówczas to BMX’y to było marzenie wariata a rządziły wypasy typu półkolarzówki. Ale ten Scott naprawdę szokował. Tyle biegów (nawet dziś nie wiem ile, pewnie 18), cantilivery „hamujące jak kotwica”, koła po wszystkim przejeżdżające i najważniejsze wówczas dla mnie - manetki podwieszone pod kierownicą i zmiana biegów klik, klik – życie mi się zmieniło/wywróciło i tak się zaczęło i trwa do dziś ;-) Pierwszy real MTB przysłał mi chyba 1992 Polamerem obecny teściu z USA – Giant Iguana gdzieś na placu od murzyna kupiony, rocznik chyba 1991, na Sunturze i tak się zaczęła prawdziwa jazda po terenie, oczywiście Beskid Wolski. Jednak jeszcze 2-3 lata pożyłem śliniąc się do biało/czerwono/czarnego Scotta Evolution Pro stojącego na wystawie na Dietla i jak Skolioza kończył podstawówkę ja kończyłem 1 rok studiów i dziekański i do USA do roboty. No i wtedy to se mogłem kupić/przywieźć (przesłać) po roku już coś porządnego, właściwie to kilka rowerków bo na handelek. Był to trek 7000SHX model 1993 i do parki drugi 1994 bo w międzyczasie wyszedł nowy no i co miałem zrobić, kupiłem w Chicago drugi nowszy na STX Sp.Edition ;-). Pierwszy poszedł od razu z pocałowaniem ręki a na drugim jeździłem. Pod koniec 1994 otrzymał chyba pierwszy w PL żółciutki wideł JUDY SL i grupę XT 737– szokował bo nawet zawodnicy to mieli SL’ki dopiero w 1995, i to Ci na zachodzie ;-), dopiero potem Bartek Sobol na SLce pomykał w KRK. Ciekawa historia bo oryginalny Mogul wyobraźcie sobie wrócił do mnie w zeszłym roku już jako trup, ale zawsze to mój pierwszy amortyzowany wideł. A dał mi go kto bo se przypomniał – Skolioza ;-). Krążył sobie po różnych właścicielach w KRK aż tu taka niespodzianka. Dzięki Skolioza! Potem było ściąganie przez teścia póki nie zjechał do PL szpejów z promocji w gazetkach BikeNashbar, performance i Colorado Cyclist i tak się zarabiało na kolejne upgejdy, rowery itp. Był oczywiście Szlak, Pędzichów, wyjazdy w góry na dłużej, ehhh. No i fotki jak ktoś chce stare pooglądać chyba 1995 Bieszczady w tym Tarnica i sporo ze starych katalogów.

https://photos.app.goo.gl/S3gvvRMMnwzFRZIn2
Ostatnio zmieniony 2017-11-24, 21:18 przez mentos, łącznie zmieniany 1 raz.

#27
No wiadomo że dla KRKusów Beskid Wolski to kultowa miejscówka na jazdę jak czasu w góry nie ma - 100 kilkadziesiąt kilometrów fajnych trasek na tak małym terenie i to niektórych wcale nie łatwych choć teraz w czasach ęduro to dla mnie pikuś. Głębokie krasowe jary, parowy i wąwozy normalnie naprawdę super sprawa. Niiemniej jednak na tym pikusiu i to na swym autorskim zjeździe "dzwony" tak się byłem rozpierdzieliłem tego roku że tydzień w szpitalu spędzięłem ;-). Podsumowując - Beskid Wolski to kultowa miejscówka dla każdego fana MTB z PL do zobaczenia/objechania - oczywiście chodzi o Las Wolski :mrgreen:

#28
Oho, dziadki odebrały wnukom klawiatury, widzę ;-)
Pod tym bodźcem i ja próbuję sobie coś przypomnieć, ale wiecie jak to jest z pamięcią...
Podobnie jak na mentosa, tak i na mnie spadły wieści o MTB w roku '89, ale ja wtedy pisałem maturę :-)
Byłem wtedy całkowicie pochłonięty inną pasją i rowery były tylko dodatkiem, ale ze wspólnym mianownikiem - góry.
Kupić rower nie było łatwo. W sklepie z Peugeotami ciągle były tylko szosy i bmx'y. W końcu kupiłem jakiegoś tajwańskiego śmiecia. Wydawało mi się, że jak mu zmienię osprzęt, to będzie fajnie... Po chyba roku udało mi się zmienić ramę na niewiadomoco (i nigdy się nie dowiedziałem), ale dopiero wtedy rower zaczął jeździć (choć może to kwestia treningu).
I tu dochodzimy do mojej luki pamięciowej i prosiłbym o wsparcie.
Jakieś dwa sezony później byłem na pierwszych targach rowerowych w Spodku. Pamięta ktoś, który to był rok? Stawiam na '93 albo '94. Zerknąłem do internetu, ale jakoś mi się nie rzuciło w oczy. Ułatwiłoby mi to jakieś zorientowanie się w tej otchłani niepamięci.
Wtedy już miałem pewną świadomość rowerową. Jakiś czas później kompletowałem STX'a, a w sklepowej gablotce (jak na ołtarzyku, za szybą zamkniętą na klucz) leżał XTR i Dura Ace. Szyby wypalcowane i obślinione.

ed.
Aha, coś jeszcze w temacie postrzegania grup.
Nie obracałem się w ściganckim środowisku. U takich lajkoników jak ja, XTR był czymś nierealnym zupełnie. O XT można było marzyć, ale STX był uważany za bardzo solidny sprzęt, którego nikt się nie wstydził. Częste były zabiegi dodawania LX'a w bardziej widocznych miejscach.
Jak widać, świat się nie zmienił - teraz też się tak "widzami" manipuluje :lol: