Holyłud, wiadomo.
Normalnie, jak co dzień, jadę do roboty omijając syf miasta, kabotynów w terenówkach, kałuże, zasolone chodniki i drogi, semafory... Wygapiłem taką trasę wzdłuż torów na Radom, i zasuwam

Generalnie, to w Wwie jest dużo linii kolejowych, a przy nich były ogródki działkowe, i wzdłuź torów wydeptane ścieżki są. Tam się spotyka trochę innych ludzi, niż kilkaset metrów dalej, w cywilizowanej stolicy, pchają te swoje wózki ze złomem, albo szmatami, trochę inny świat.
Teraz te ścieżki pomału się kończą, bo tereny po działkach zamieniają na szczurownie (czyli grodzone osiedla), i tam te szczury chcą, wiadomo, tym swoim płotem pod same podkłady, albo na torowisko wjechać, jakby mogli - tak mi ścieli już kawałek drogi do zachodniego, skwysyny dorobkiewicze, i niestety, muszę przez kołtuństwo to nasze współczesne drogi nadkładać.
Muza to Ełropa galante, jakby kto się interesował.
Dziś już się plucha zaczęła, szkoda.