Moja przygoda rozpoczęła się w roku 92, kiedy to zacząłem wyrastać z roweru Pelikan i chciałem mieć tzw. wtedy kolarzówkę. Miałem wtedy 10lat. Jednak jak pojechałem z rodzicami do sklepu sportowego Olimpijczyk w Dabrowie Górniczej nie było kolarzówek takich jak mieli wszyscy a stały dwa dziwne rowery, które miały terenowe opony, prostą kierownice, manetki na kierownicy a nie na dolnej rurze ramy, jakies dziwne hamulce itd itd. Marka roweru to Highway Star, w kolorze niebieskim metalicznym (ten drugi był czerwony). Koła stalowe 24", na oponach 2,1, mechanizm korbowy jeszcze tego typu jak w BMX'ach (dokłądnie nie wiem jaki to typ), ale nie był to ani na klin ani na ośkę kwadratową. Przełożeń miał 10 (2x5) i nie indeksowane manetki montowane na kierownicy, co jak juz wspominałem w tamtych czasach było nowością, a przynajmniej dla mnie i reszty dzieciaków. Rama stalowa wiec ogólnie rower nie był zbyt lekki. No został przezemnie nieco skatowany bo rama pękała w nim ze 3 razy
Póżniej przyszedł czas na modnego w tamtych czasach górala z "grubą" ramą i 18 biegami (3x6). Wybór padł na rower włoskiej marki SUPERBA, model Over the Top. Było to w roku 94. Rower oczywiście na podstawowym osprzęcie shimano z korbami Thun. Aluminiowe obręcze 26" no i wciąż stalowa rama. W rowerze tym znów była nowość dla mnie bo miał on manetki z wizjerami i indeksacją dla przedniej i tylnej przerzutki. No i najważniejsze co w nim było to kierownica z rogami
![:mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Rower się wysłużył, bo zajechałem w nim tylną piastę, wolnobieg, obręcz, suport, korby, tylna przerzutkę, hamulce co było dość sporym wyczynem jak dla mnie i dla dzieciaków (wtedy dzieciaków) z mojego otoczenia. Pamietam, ze wtedy (95 rok) w sklepie rowerowym w Dąbrowie zobaczyłem na wystawie pierwszy raz rower GT Timberline FS w kolorze ciemnozielonym za 17mln zł. (starych oczywiście), od tamtej chwili marzył mi się taki rower, ale ze względu na cenę był nieosiągalny. Więc moje zamiary były nieco nizsze i celowałem w model Palomar FS. Jednak w roku 96 po udanych egzaminach do liceum i sprzedaży Over the top'a pojechałem z tatą do firmowego sklepu firmy GT, do Mysłowic po wymarzonego Palomara. Jednak tata zrobił mi prezent i dołożył mi kasy do modelu Timberline rocznik 96. Od tego czasu moja przygoda z MTB zaczynała byc bardziej profesjonalna. Zaczynałem sam naprawiać rower, gromadzić narzedzia i wiedzę. No i trzaskałem coraz więcej kilometrów, zaczeły pojawiać sie pierwsze wycieczki w góry, zawody... A sprzet jak to sprzęt się zużywał, więc stopniowo sie wymieniało na lepsze. Zaczęło się od zakupienia vałek XT ze względu na lepsze właściwości. Kupienie pedałów i butów SPD. Pózniej klamkomanetki na XT, tylna przerzutka z STX'a na XT, amortyzator, mostek, korba... aż przyszedł czas że rama cro-mo nie wytrzymała katowania i pękła przy główce. Oczywiscie gwarancja dożywotnia, więc przedstawiciel firmy wymienił na nówkę bez żadnych problemów, jednak nie wziąłem juz ramy cro-mo a aluminiową ramę Zaskar, dopłacajac różnicę. Był to rok 2000, dokładniej maj. Oczywiście wyjazdy w góry były obowiązkiem weekendowym. W tym roku tez zacząłem się nieco bardziej zajmować zawodami, odstawiając nieco wyjazdy wycieczkowe.
Ostatnio coraz mniej jeżdżę ze względu na to iż nie mam czasu (a jak mam np dzień albo wieczór wolny to pogoda nie pozwala na jazdę), przybyło nowych obowiązków, skończyła sie sielnaka uczniowsko-studencka a zaczęło normalne życie. Ale w wolnych chwilach lub czasami po pracy coś się wyskoczy czy o na jurę do której mam 10 minut, czy to na "dorotkę" albo po prostu porobić kilka kółek wokół jeziorka Pogoria. Jeżdże bardziej rekreacyjnie już, dla satysfakcji i rozruszania zastanych mięśni, nie w głowie mi wyścigi, trochę żałuję że zaprzestałem trenować bo są chwilę nostalgii i wspomnień i chciało by sie powrócić do tamtych całkiem fajnych lat, gdzie człowiek sie niczym nie przejmował, wsiadał na rower i jechał gdzie go "koła" poniosły.
W tym roku sprawiłem sobie do kompletu fulla Gary Fisher Sugar 4+, używany co prawda i nie tak klasyczny jak XCR lub LTS jakich poszukiwałem ale całkiem przyjemnie się na nim jeździ. GT Zaskar pozostaje u mnie chyba na zawsze, nie tylko ze względu na sentyment. Po wielu latach juz prawie udało mi się go złożyc tak jak zawsze marzyłem, do szczęscia brakuje mi jeszcze przedniego CrossMAX'a rocznik 98 i SID'a rocznik 98 lub 99, lub jeszcze lepiej Judy rocznik 98. I na te komponenty cały czas poluję na allegro. Zamiast crossmaxa mile widziałbym też koło SPINERGY rev-X-Rock (8 ramienne)