Maj roku 1993 Wizyta w sklepie rowerowym zaowocowała nabyciem roweru - "górskiego"
Dlaczego akurat taki wybór? Po pierwsze: takie były na topie, po drugie: na starym Flamingu lubiłem zjeżdżac z asfaltu, tyle że wtedy ten przestawał sobie radzic...
Pierwszy góral był jednym z tańszych jaki oferował rynek (choc w prawdzie po cichu wzdychałem do Scotta Bouldera '91 stojącego jeszcze na półce w astronomicznej cenie) Montana dysponująca zdumiewającą ilością przełożeń w liczbie 24 (wtedy ta magiczna liczba była zarezerwowana przez inżynierów Shimano jedynie dla XTRa) budziła respekt...
Jak się później miało okazac ilośc przełożeń zdumiewała jedynie podobnie niewtajemniczonych jak ja... (firma Thun wypuściła na rynek 4 koronkowy mechanizm korbowy współpracujący z nieindexowaną manetką grupy Tourney - czyli miałem 4x6 biegów) Plany generalnej zmiany osprzętu legły w gruzach po pół roku od chwili zakupu - rower został skradziony...
Po jakimś czasie bogatszy o nowe doświadczenia wybrałem się wraz z rodzicami ponownie do sklepu rowerowego (jak dziś pamiętam - drugi rower był prezentem za ukończenie w odpowiednim stylu szkoły podstawowej)
Tym razem łupem padł chromowo-molibdenowy Anlen Invert na osprzęcie Suntour X-1 (który oczywiście sukcesywnie został zastępowany przez popularniejsze Shimano) Później przyszła kolej na Marina Palisades Trail '95 (w zasadzie na samą ramę - reszta przeszła z Anlena), aż w końcu w me ręce wpadł używany Scott Boulder '93
I z grubsza pisząc tak już zostało - ów Boulder w różnych konfiguracjach woził mnie do roku 2005, kiedy to zmieniłem go na jego młodszą wersję (z alu 7005, ostatni Boulder jaki dotychczas został wypuszczony przez Scotta)
Nota bene w planach jest come back ramy '93, ale o tym to już przeczytacie TUTAJ
#2
witam
moja przygoda z MTB zaczęła się dopiero w '95 roku
ponieważ wcześniej nie mogłem sobie pozwolić na prawdziwego "górala"
i nie interesowały mnie 20 kg "złomy",
a więc najpierw był Giant Terrago, którego po pierwszym sezonie dosłownie zajechałem :)
potem Author Sector na bodajże 5 lat później przerwa na jakieś 10 lat i teraz powrót...
jeśli znajdę fotki z tamtego okresu to zesaknuje i zamieszczę a wiem że było ich dosłownie kilka :/
pozdrr
EDIT:zaległe FOTKI :)
Sector
Klimczok
Istebna
moja przygoda z MTB zaczęła się dopiero w '95 roku
ponieważ wcześniej nie mogłem sobie pozwolić na prawdziwego "górala"
i nie interesowały mnie 20 kg "złomy",
a więc najpierw był Giant Terrago, którego po pierwszym sezonie dosłownie zajechałem :)
potem Author Sector na bodajże 5 lat później przerwa na jakieś 10 lat i teraz powrót...
jeśli znajdę fotki z tamtego okresu to zesaknuje i zamieszczę a wiem że było ich dosłownie kilka :/
pozdrr
EDIT:zaległe FOTKI :)
Sector
Klimczok
Istebna
Ostatnio zmieniony 2011-01-16, 15:37 przez iras, łącznie zmieniany 1 raz.
#3
Moja przygoda rozpoczęła się w roku 92, kiedy to zacząłem wyrastać z roweru Pelikan i chciałem mieć tzw. wtedy kolarzówkę. Miałem wtedy 10lat. Jednak jak pojechałem z rodzicami do sklepu sportowego Olimpijczyk w Dabrowie Górniczej nie było kolarzówek takich jak mieli wszyscy a stały dwa dziwne rowery, które miały terenowe opony, prostą kierownice, manetki na kierownicy a nie na dolnej rurze ramy, jakies dziwne hamulce itd itd. Marka roweru to Highway Star, w kolorze niebieskim metalicznym (ten drugi był czerwony). Koła stalowe 24", na oponach 2,1, mechanizm korbowy jeszcze tego typu jak w BMX'ach (dokłądnie nie wiem jaki to typ), ale nie był to ani na klin ani na ośkę kwadratową. Przełożeń miał 10 (2x5) i nie indeksowane manetki montowane na kierownicy, co jak juz wspominałem w tamtych czasach było nowością, a przynajmniej dla mnie i reszty dzieciaków. Rama stalowa wiec ogólnie rower nie był zbyt lekki. No został przezemnie nieco skatowany bo rama pękała w nim ze 3 razy
Póżniej przyszedł czas na modnego w tamtych czasach górala z "grubą" ramą i 18 biegami (3x6). Wybór padł na rower włoskiej marki SUPERBA, model Over the Top. Było to w roku 94. Rower oczywiście na podstawowym osprzęcie shimano z korbami Thun. Aluminiowe obręcze 26" no i wciąż stalowa rama. W rowerze tym znów była nowość dla mnie bo miał on manetki z wizjerami i indeksacją dla przedniej i tylnej przerzutki. No i najważniejsze co w nim było to kierownica z rogami Rower się wysłużył, bo zajechałem w nim tylną piastę, wolnobieg, obręcz, suport, korby, tylna przerzutkę, hamulce co było dość sporym wyczynem jak dla mnie i dla dzieciaków (wtedy dzieciaków) z mojego otoczenia. Pamietam, ze wtedy (95 rok) w sklepie rowerowym w Dąbrowie zobaczyłem na wystawie pierwszy raz rower GT Timberline FS w kolorze ciemnozielonym za 17mln zł. (starych oczywiście), od tamtej chwili marzył mi się taki rower, ale ze względu na cenę był nieosiągalny. Więc moje zamiary były nieco nizsze i celowałem w model Palomar FS. Jednak w roku 96 po udanych egzaminach do liceum i sprzedaży Over the top'a pojechałem z tatą do firmowego sklepu firmy GT, do Mysłowic po wymarzonego Palomara. Jednak tata zrobił mi prezent i dołożył mi kasy do modelu Timberline rocznik 96. Od tego czasu moja przygoda z MTB zaczynała byc bardziej profesjonalna. Zaczynałem sam naprawiać rower, gromadzić narzedzia i wiedzę. No i trzaskałem coraz więcej kilometrów, zaczeły pojawiać sie pierwsze wycieczki w góry, zawody... A sprzet jak to sprzęt się zużywał, więc stopniowo sie wymieniało na lepsze. Zaczęło się od zakupienia vałek XT ze względu na lepsze właściwości. Kupienie pedałów i butów SPD. Pózniej klamkomanetki na XT, tylna przerzutka z STX'a na XT, amortyzator, mostek, korba... aż przyszedł czas że rama cro-mo nie wytrzymała katowania i pękła przy główce. Oczywiscie gwarancja dożywotnia, więc przedstawiciel firmy wymienił na nówkę bez żadnych problemów, jednak nie wziąłem juz ramy cro-mo a aluminiową ramę Zaskar, dopłacajac różnicę. Był to rok 2000, dokładniej maj. Oczywiście wyjazdy w góry były obowiązkiem weekendowym. W tym roku tez zacząłem się nieco bardziej zajmować zawodami, odstawiając nieco wyjazdy wycieczkowe.
Ostatnio coraz mniej jeżdżę ze względu na to iż nie mam czasu (a jak mam np dzień albo wieczór wolny to pogoda nie pozwala na jazdę), przybyło nowych obowiązków, skończyła sie sielnaka uczniowsko-studencka a zaczęło normalne życie. Ale w wolnych chwilach lub czasami po pracy coś się wyskoczy czy o na jurę do której mam 10 minut, czy to na "dorotkę" albo po prostu porobić kilka kółek wokół jeziorka Pogoria. Jeżdże bardziej rekreacyjnie już, dla satysfakcji i rozruszania zastanych mięśni, nie w głowie mi wyścigi, trochę żałuję że zaprzestałem trenować bo są chwilę nostalgii i wspomnień i chciało by sie powrócić do tamtych całkiem fajnych lat, gdzie człowiek sie niczym nie przejmował, wsiadał na rower i jechał gdzie go "koła" poniosły.
W tym roku sprawiłem sobie do kompletu fulla Gary Fisher Sugar 4+, używany co prawda i nie tak klasyczny jak XCR lub LTS jakich poszukiwałem ale całkiem przyjemnie się na nim jeździ. GT Zaskar pozostaje u mnie chyba na zawsze, nie tylko ze względu na sentyment. Po wielu latach juz prawie udało mi się go złożyc tak jak zawsze marzyłem, do szczęscia brakuje mi jeszcze przedniego CrossMAX'a rocznik 98 i SID'a rocznik 98 lub 99, lub jeszcze lepiej Judy rocznik 98. I na te komponenty cały czas poluję na allegro. Zamiast crossmaxa mile widziałbym też koło SPINERGY rev-X-Rock (8 ramienne)
Póżniej przyszedł czas na modnego w tamtych czasach górala z "grubą" ramą i 18 biegami (3x6). Wybór padł na rower włoskiej marki SUPERBA, model Over the Top. Było to w roku 94. Rower oczywiście na podstawowym osprzęcie shimano z korbami Thun. Aluminiowe obręcze 26" no i wciąż stalowa rama. W rowerze tym znów była nowość dla mnie bo miał on manetki z wizjerami i indeksacją dla przedniej i tylnej przerzutki. No i najważniejsze co w nim było to kierownica z rogami Rower się wysłużył, bo zajechałem w nim tylną piastę, wolnobieg, obręcz, suport, korby, tylna przerzutkę, hamulce co było dość sporym wyczynem jak dla mnie i dla dzieciaków (wtedy dzieciaków) z mojego otoczenia. Pamietam, ze wtedy (95 rok) w sklepie rowerowym w Dąbrowie zobaczyłem na wystawie pierwszy raz rower GT Timberline FS w kolorze ciemnozielonym za 17mln zł. (starych oczywiście), od tamtej chwili marzył mi się taki rower, ale ze względu na cenę był nieosiągalny. Więc moje zamiary były nieco nizsze i celowałem w model Palomar FS. Jednak w roku 96 po udanych egzaminach do liceum i sprzedaży Over the top'a pojechałem z tatą do firmowego sklepu firmy GT, do Mysłowic po wymarzonego Palomara. Jednak tata zrobił mi prezent i dołożył mi kasy do modelu Timberline rocznik 96. Od tego czasu moja przygoda z MTB zaczynała byc bardziej profesjonalna. Zaczynałem sam naprawiać rower, gromadzić narzedzia i wiedzę. No i trzaskałem coraz więcej kilometrów, zaczeły pojawiać sie pierwsze wycieczki w góry, zawody... A sprzet jak to sprzęt się zużywał, więc stopniowo sie wymieniało na lepsze. Zaczęło się od zakupienia vałek XT ze względu na lepsze właściwości. Kupienie pedałów i butów SPD. Pózniej klamkomanetki na XT, tylna przerzutka z STX'a na XT, amortyzator, mostek, korba... aż przyszedł czas że rama cro-mo nie wytrzymała katowania i pękła przy główce. Oczywiscie gwarancja dożywotnia, więc przedstawiciel firmy wymienił na nówkę bez żadnych problemów, jednak nie wziąłem juz ramy cro-mo a aluminiową ramę Zaskar, dopłacajac różnicę. Był to rok 2000, dokładniej maj. Oczywiście wyjazdy w góry były obowiązkiem weekendowym. W tym roku tez zacząłem się nieco bardziej zajmować zawodami, odstawiając nieco wyjazdy wycieczkowe.
Ostatnio coraz mniej jeżdżę ze względu na to iż nie mam czasu (a jak mam np dzień albo wieczór wolny to pogoda nie pozwala na jazdę), przybyło nowych obowiązków, skończyła sie sielnaka uczniowsko-studencka a zaczęło normalne życie. Ale w wolnych chwilach lub czasami po pracy coś się wyskoczy czy o na jurę do której mam 10 minut, czy to na "dorotkę" albo po prostu porobić kilka kółek wokół jeziorka Pogoria. Jeżdże bardziej rekreacyjnie już, dla satysfakcji i rozruszania zastanych mięśni, nie w głowie mi wyścigi, trochę żałuję że zaprzestałem trenować bo są chwilę nostalgii i wspomnień i chciało by sie powrócić do tamtych całkiem fajnych lat, gdzie człowiek sie niczym nie przejmował, wsiadał na rower i jechał gdzie go "koła" poniosły.
W tym roku sprawiłem sobie do kompletu fulla Gary Fisher Sugar 4+, używany co prawda i nie tak klasyczny jak XCR lub LTS jakich poszukiwałem ale całkiem przyjemnie się na nim jeździ. GT Zaskar pozostaje u mnie chyba na zawsze, nie tylko ze względu na sentyment. Po wielu latach juz prawie udało mi się go złożyc tak jak zawsze marzyłem, do szczęscia brakuje mi jeszcze przedniego CrossMAX'a rocznik 98 i SID'a rocznik 98 lub 99, lub jeszcze lepiej Judy rocznik 98. I na te komponenty cały czas poluję na allegro. Zamiast crossmaxa mile widziałbym też koło SPINERGY rev-X-Rock (8 ramienne)
#4
Moja przygoda zaczęła się i bez większych zmian trwa od 1993 do dziś, a jej przedmiotem jest rower zestawiony tak:
Rama: Wheeler 4400 Cro-Mo 18"
Przerzutka przód: Shimano Deore DX
Przerzutka tył: Shimano Exage LT
Korby: Shimano Exage LT
Klamko-manetki: Shimano Exage LT (Rapid Fire Plus)
Hamoulce: Shimano Exage LT (Cantilever)
Klocki: są - Shimano Deore XT (Cantilever) były inne
Kierownica i stery: Wheeler
Opony: Są nowe były Wheeler Mud Master
Obręcze: Femco (??)
Oprócz opon, klocków i linek hamulcowych wszystko pozostaje od zakupu w S.S.C (albo Harfie?) 16 lat temu bez zmian i... daje radę
Fotki będą po weekendzie
Rama: Wheeler 4400 Cro-Mo 18"
Przerzutka przód: Shimano Deore DX
Przerzutka tył: Shimano Exage LT
Korby: Shimano Exage LT
Klamko-manetki: Shimano Exage LT (Rapid Fire Plus)
Hamoulce: Shimano Exage LT (Cantilever)
Klocki: są - Shimano Deore XT (Cantilever) były inne
Kierownica i stery: Wheeler
Opony: Są nowe były Wheeler Mud Master
Obręcze: Femco (??)
Oprócz opon, klocków i linek hamulcowych wszystko pozostaje od zakupu w S.S.C (albo Harfie?) 16 lat temu bez zmian i... daje radę
Fotki będą po weekendzie
#5
Z tego co piszesz to ciekawy rower - zakończona w '93 seria DXa i produkowane tylko przez rok (1993) Exage LT/ES... czekamy na fotki :D
#6
No Deore DX to rewelacja, sam na przedniej przerzutce zrobiłem coś koło 40tyś km i nadal w pełni sprawna..
moja historia....
#7witam!
w końcu się zdecydowałem zabrać głos :)
moja przygoda z kolarstwem, a przede wszystkim zaczęła się w okolicach 95/96
wtedy dostałem pierwszego górala - FORT na stalowej ramie i osprzęcie SIS. nieacłe 2 miesiące i już zacząłem go ulepszać. rozpocząłem też lekturę pism rowerowych, wtedy zakupiłem PIERWSZY nr BIKE ACTION oraz kupowałem BIKEBOARD. przez kolejne lata udoskonalałem rower. w naszym mieście w tamtych latach jako nieliczni i jedni z pierwszych jeździlismy w stylu street/trial/dirt, potem śmigałem przez 2 sezony na BMX fishbone. dwa lata przerwy, pozostała mi tylko stara kobza do miejskiej komunikacji. na poczatku 2007 złozyłem rowerek do dirtu oraz XC, znowu wróciłem do łask MTB.
w tym czasie wskrzeszyłem tez kilka retro projektów, ale o tym innym razem.....
:)
w końcu się zdecydowałem zabrać głos :)
moja przygoda z kolarstwem, a przede wszystkim zaczęła się w okolicach 95/96
wtedy dostałem pierwszego górala - FORT na stalowej ramie i osprzęcie SIS. nieacłe 2 miesiące i już zacząłem go ulepszać. rozpocząłem też lekturę pism rowerowych, wtedy zakupiłem PIERWSZY nr BIKE ACTION oraz kupowałem BIKEBOARD. przez kolejne lata udoskonalałem rower. w naszym mieście w tamtych latach jako nieliczni i jedni z pierwszych jeździlismy w stylu street/trial/dirt, potem śmigałem przez 2 sezony na BMX fishbone. dwa lata przerwy, pozostała mi tylko stara kobza do miejskiej komunikacji. na poczatku 2007 złozyłem rowerek do dirtu oraz XC, znowu wróciłem do łask MTB.
w tym czasie wskrzeszyłem tez kilka retro projektów, ale o tym innym razem.....
:)
Moja historia.....
#8kiedy to się zaczęło....
majac 5 lat ojciec skreślał mi totka ,była 4-ka i starczyło na rower-taki mały żółty"Pixi"
Pózniej w piwnicy z dwóch składaków robiłem jeden.Udało się.Pierwszy wyjazd do lasu,skok ..i gleba.Zapomnialem śruby skrecającej w miejscu gdzie"łamała" się rama:)))Rama spadła na głowę...Kolarzówka "Mars" kupiona w DDR....no i chyba się zaczęło...
Pierwsza praca.Miał byc motor,ale stojąc codziennie na przystanku w drodze do pracy mijał mnie 50 -cio letni mężczyzna na rowerze.Nieważne czy lato czy zima,słonce czy zaspy.On jechał.Kupiłem "katalog rowerowy 1999<?> i upatrzylem Author Sector Shock-piekny ,srebrny....Zagiąłem stronę,napisalem obok :"MARZENIE".
Pewnego grudniowego dnia zawitałem do "Cyklo" w Gliwicach.W pierwszym sklepie powidzili ,że to model z 1998 i mogą sprowadzic ,ale to nic pewnego czy będzie.W drugim sklepie szukam ,szukam i nie ma....Mam juz wychodzic ,oko ucieka gdzieś na bok.....JEST!!!!! I to w promocji.tylko;) 3000 pln !!(w 1999).
Poprosiłem sprzedawcę o zaklepanie tego cuda a za kilka dni wpadne z zaliczka.Bałem się ,że przed świętami ktoś go kupi....
Ale to w końcu ja jestem :LUCKYBUSTER,NIE?!!!
AUTHOR SECTOR SHOCK -piękne srebro Cr-mo,żólte siedzenie San Marco,żólty mostek Kore,żółte SPD, obręcze Sun Rims-a,osprzęt XT ,LX,licznik Sigma
Dostałem takiej cyklozy ,że po pierwszym roku miałem naklepane 12,000 km
Codziennie do pracy ,po pracy,weekendy po 100-150 km ,cały rok.Na rowerze od 6:00 do 24:00.Błoto w zębach to jest to !!!
Pózniej poznawało sie ludzi .Co weekend na gliwickim rynku .Na jednej "kupie" downhillowcy ,a na drugiej Cross-countrowcy.Jakoś się nie lubieliśmy ,ale bylo zajebiscie.Czułeś się jak w Hollandii.I te nocne wyścigi po pustych ulicach....Miód
Poznałem też Pewną ,piękną dziewczyne..ale to inna historia.
Kiedy mama dowiedziała się, że wybuliłem 3000 pln na rower to pukała sie w głowę ,ale dziś twierdzi ze dzięki rowerowi ,nie wpadłem w "złe towarzystwo" i że to był dobry zakup.
Jazda ,jazda,jazda.....jakiś maratonik w Szklarskiej,to wyjazd do Wisły gdzie jadąc na Salmopol ludzie szli z nartami a auta miały łańcuchy na kołach.
Czasem sam czasem z ekipa,a to niedziela w trasie ,powrót do domu,wspólne spagetti i dobry film.
Piękny czas...
Podczas 18000 km pękła tylna rafka i puścił spaw na wózku przedniej przerzutki.Lekki luz na tylnej przezutce.Zapiekła się sztyca ,ale jeden "magik" wyciagnął ją na prasie.Oczywiście napęd zmieniany na bieżąco.Cała reszta do dziś jest orginalna.
Przyszedł czas w 2002 że z powodów finansowych zmuszony byłem sprzedac rower.WIELKI BÓL ....sprzedany.
Dziś ,własnie dziś po tych prawie 9 latach ,dorwałem kolesia któremy sprzedałem TEN rower!!!!
Dzwoniłem ,mało jezdził ,stan prawie nienaruszony od 2002.KUPUJE!!!!
KUR...A!!!ALE SIĘ CIESZE.!!!
Wkrótce zapodam zdjęcia.
pozdro dla :"kolano",
Tomków:"stalowego", "tygrysa" "żeglarza" "Sawczyna"
Anki ,siwego ,mariusza i innych
Grzesiek - stary !! złóż w końcu ta żólta Meride na Spinergi!!!
Pozdrawiam
majac 5 lat ojciec skreślał mi totka ,była 4-ka i starczyło na rower-taki mały żółty"Pixi"
Pózniej w piwnicy z dwóch składaków robiłem jeden.Udało się.Pierwszy wyjazd do lasu,skok ..i gleba.Zapomnialem śruby skrecającej w miejscu gdzie"łamała" się rama:)))Rama spadła na głowę...Kolarzówka "Mars" kupiona w DDR....no i chyba się zaczęło...
Pierwsza praca.Miał byc motor,ale stojąc codziennie na przystanku w drodze do pracy mijał mnie 50 -cio letni mężczyzna na rowerze.Nieważne czy lato czy zima,słonce czy zaspy.On jechał.Kupiłem "katalog rowerowy 1999<?> i upatrzylem Author Sector Shock-piekny ,srebrny....Zagiąłem stronę,napisalem obok :"MARZENIE".
Pewnego grudniowego dnia zawitałem do "Cyklo" w Gliwicach.W pierwszym sklepie powidzili ,że to model z 1998 i mogą sprowadzic ,ale to nic pewnego czy będzie.W drugim sklepie szukam ,szukam i nie ma....Mam juz wychodzic ,oko ucieka gdzieś na bok.....JEST!!!!! I to w promocji.tylko;) 3000 pln !!(w 1999).
Poprosiłem sprzedawcę o zaklepanie tego cuda a za kilka dni wpadne z zaliczka.Bałem się ,że przed świętami ktoś go kupi....
Ale to w końcu ja jestem :LUCKYBUSTER,NIE?!!!
AUTHOR SECTOR SHOCK -piękne srebro Cr-mo,żólte siedzenie San Marco,żólty mostek Kore,żółte SPD, obręcze Sun Rims-a,osprzęt XT ,LX,licznik Sigma
Dostałem takiej cyklozy ,że po pierwszym roku miałem naklepane 12,000 km
Codziennie do pracy ,po pracy,weekendy po 100-150 km ,cały rok.Na rowerze od 6:00 do 24:00.Błoto w zębach to jest to !!!
Pózniej poznawało sie ludzi .Co weekend na gliwickim rynku .Na jednej "kupie" downhillowcy ,a na drugiej Cross-countrowcy.Jakoś się nie lubieliśmy ,ale bylo zajebiscie.Czułeś się jak w Hollandii.I te nocne wyścigi po pustych ulicach....Miód
Poznałem też Pewną ,piękną dziewczyne..ale to inna historia.
Kiedy mama dowiedziała się, że wybuliłem 3000 pln na rower to pukała sie w głowę ,ale dziś twierdzi ze dzięki rowerowi ,nie wpadłem w "złe towarzystwo" i że to był dobry zakup.
Jazda ,jazda,jazda.....jakiś maratonik w Szklarskiej,to wyjazd do Wisły gdzie jadąc na Salmopol ludzie szli z nartami a auta miały łańcuchy na kołach.
Czasem sam czasem z ekipa,a to niedziela w trasie ,powrót do domu,wspólne spagetti i dobry film.
Piękny czas...
Podczas 18000 km pękła tylna rafka i puścił spaw na wózku przedniej przerzutki.Lekki luz na tylnej przezutce.Zapiekła się sztyca ,ale jeden "magik" wyciagnął ją na prasie.Oczywiście napęd zmieniany na bieżąco.Cała reszta do dziś jest orginalna.
Przyszedł czas w 2002 że z powodów finansowych zmuszony byłem sprzedac rower.WIELKI BÓL ....sprzedany.
Dziś ,własnie dziś po tych prawie 9 latach ,dorwałem kolesia któremy sprzedałem TEN rower!!!!
Dzwoniłem ,mało jezdził ,stan prawie nienaruszony od 2002.KUPUJE!!!!
KUR...A!!!ALE SIĘ CIESZE.!!!
Wkrótce zapodam zdjęcia.
pozdro dla :"kolano",
Tomków:"stalowego", "tygrysa" "żeglarza" "Sawczyna"
Anki ,siwego ,mariusza i innych
Grzesiek - stary !! złóż w końcu ta żólta Meride na Spinergi!!!
Pozdrawiam
Re: Moja historia.....
#9witamLUCKYBUSTER pisze:kiedy to się zaczęło....
ciach
Pozdrawiam
normalnie ze zdziwienia gębę otworzyłem jak młody pelikan, tak jakbym siebie czytał/widział :D
nawet daty by pasowały a o sprzęcie nie wspomnę :)
#10
Jak się w końcu zbierze jakaś ekipa do jazdy to już wiem kto relacje będzie klepał - brawo
A Sector to fajna ramka - kumpel do dziś ujeżdża taką z 96, na hakach Ritcheya - klasyk
A Ty fuksiarz jesteś nie z tej ziemi - odkupić swój własny rower po tylu latach i to jeszcze w stanie niemal nienaruszonym....
A Sector to fajna ramka - kumpel do dziś ujeżdża taką z 96, na hakach Ritcheya - klasyk
A Ty fuksiarz jesteś nie z tej ziemi - odkupić swój własny rower po tylu latach i to jeszcze w stanie niemal nienaruszonym....
#11
Żółta Merida na Spinergy jeździła po Krakowskim Lasku Wolskim ładnych pare lat temu, widziałem kolesia pare razy na takim rowerku.
Ja swoich MTB nie pamiętam wszystkich bo było ich kilkanaście conajmniej, ze 4 Scotty, z 3 Mariny, Trek Y, Cenurion No Pogo,Sintesi Hatrax ( chyba ) i wiele innych po drodze.
Ja swoich MTB nie pamiętam wszystkich bo było ich kilkanaście conajmniej, ze 4 Scotty, z 3 Mariny, Trek Y, Cenurion No Pogo,Sintesi Hatrax ( chyba ) i wiele innych po drodze.
#12
Burżuje
Jako wiejski rowerzysta zaczynałem od przełajówki, a właściwie zabytkowej ramy favorit'53, której używałem do przełajów. Stary, kochany rower – w latach 80. w prowincjonalnym PRL rowery przełajowe to też był luksus niebywały, więc się dźwigało na plecach starsze ramy do kolarek, na trochę grubszych obręczach i oponach. Tak było, ale i tak błoto w zębach smakowało, jak ambrozja.
MTB? Hm, powiem szczerze, że byłem temu wynalazku niechętny na przełomnie 80/90 – jak się zaczęły pojawiać w III RP. I nawet jak mnie było stać, to kupiłem sobie trekinga na '28 (jakiś giant cr-mo, nic ciekawego), bo mnie jakoś to wkurzało, że nie mogę łatwo ramy zarzucić na ramię.
Potem przestałem zarzucać rowery, bo rzuciłem się w wir pracy zawodowej, i jako przykładowy, warszawkowy budowniczy kapitalistycznej iluzji, zasuwałem od 8 rano do 21 wieczorem, nawet w niedzielę. Takie, k@*^a, czasy były, więc na rower nie było czasu, ani siły.
W 2004 r., po 10 latach tego zasuwania, dostałem d..y jak dzwon, przekroczyłem 112 kg przy 175 cm wzrostu, zacząłem mieć sapkę po wejściu na 3 piętro, a lekarz, co mnie obadał, powiedział, że w zasadzie to powinienem, przy tym ciśnieniu, mieć zawał już dwa lata temu. I tylko sport w młodości (czyli rowery!) mnie uratował.
No i zrobiłem kambek na rowerki. Teraz ważę ~ 90 kg, kondycja jest przyzwoita (dziś rano pewien, nota bene krakowski, lekarz wojskowy, odpadł na 30 kilometrze w łowickich piachach, domagając się batonika, a musicie wiedzieć, że pan major jest świeżo po egzaminie wydolnościowym), a w wolnych chwilach, w swojej wiejskiej komórce mocuję się z gwintami starych rowerków (średniej klasy).
I marzę o rekonstrukcji przełajówki, o jakiej marzyłem mając te 16 lat... To byłoby coś!
EDIT: nie obraź sie, ocenzurowałem Ci posta A przełajówki życzę (widzę że macie z Zimnym więcej wspólnego niż tylko GT ) pozdr Skolioza
Jako wiejski rowerzysta zaczynałem od przełajówki, a właściwie zabytkowej ramy favorit'53, której używałem do przełajów. Stary, kochany rower – w latach 80. w prowincjonalnym PRL rowery przełajowe to też był luksus niebywały, więc się dźwigało na plecach starsze ramy do kolarek, na trochę grubszych obręczach i oponach. Tak było, ale i tak błoto w zębach smakowało, jak ambrozja.
MTB? Hm, powiem szczerze, że byłem temu wynalazku niechętny na przełomnie 80/90 – jak się zaczęły pojawiać w III RP. I nawet jak mnie było stać, to kupiłem sobie trekinga na '28 (jakiś giant cr-mo, nic ciekawego), bo mnie jakoś to wkurzało, że nie mogę łatwo ramy zarzucić na ramię.
Potem przestałem zarzucać rowery, bo rzuciłem się w wir pracy zawodowej, i jako przykładowy, warszawkowy budowniczy kapitalistycznej iluzji, zasuwałem od 8 rano do 21 wieczorem, nawet w niedzielę. Takie, k@*^a, czasy były, więc na rower nie było czasu, ani siły.
W 2004 r., po 10 latach tego zasuwania, dostałem d..y jak dzwon, przekroczyłem 112 kg przy 175 cm wzrostu, zacząłem mieć sapkę po wejściu na 3 piętro, a lekarz, co mnie obadał, powiedział, że w zasadzie to powinienem, przy tym ciśnieniu, mieć zawał już dwa lata temu. I tylko sport w młodości (czyli rowery!) mnie uratował.
No i zrobiłem kambek na rowerki. Teraz ważę ~ 90 kg, kondycja jest przyzwoita (dziś rano pewien, nota bene krakowski, lekarz wojskowy, odpadł na 30 kilometrze w łowickich piachach, domagając się batonika, a musicie wiedzieć, że pan major jest świeżo po egzaminie wydolnościowym), a w wolnych chwilach, w swojej wiejskiej komórce mocuję się z gwintami starych rowerków (średniej klasy).
I marzę o rekonstrukcji przełajówki, o jakiej marzyłem mając te 16 lat... To byłoby coś!
EDIT: nie obraź sie, ocenzurowałem Ci posta A przełajówki życzę (widzę że macie z Zimnym więcej wspólnego niż tylko GT ) pozdr Skolioza
Ostatnio zmieniony 2009-10-05, 07:55 przez aldek, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje skromne dzieła: -> http://rpk.ehost.pl/wp/kategorie/rowery/
#13
Tylko nie burżyj, ja czesto na buty nie mam , jak to w rodzinie jak się ma dorastających wariatów
A co do rowerów to po prostu normalny handel ale pojeździłem na każdym z nich conajmniej z pół roku do roku i każdy był dopieszczany, którego najbardziej zal, chyba wszystkich, każdy był indywidualny.
A co do rowerów to po prostu normalny handel ale pojeździłem na każdym z nich conajmniej z pół roku do roku i każdy był dopieszczany, którego najbardziej zal, chyba wszystkich, każdy był indywidualny.
#14
witam,
moja przygoda z MTB zaczęła się dopiero w '95 roku od zakupu Schwinna Moaba Cro-Mo ktorego mam do dzis ale w mocno zmienionej specyfikacji - obecnie to singiel. Wczesniej moglem sie tylko zachwycac Kleinami czy Scottami na półkach sklepów.
Potem był fulik Giant ATX 850 a nastepnie obecny Schwinn Homegrown (o ktorym moglem sobie tylko pomazyc w 96 roku ogladajac katalogi rowerowe). Kolejne zakupy to kolejne Homegrowny najwyzszy model hardtaila (dla zony) i niedawno zjazdowka (tez z tej epoki) Schwinn Straight 6.
Udalo sie tez zarazic kumpli i obecnie juz 4 kumpli ma takie same fulle Homegrowny.
Niedługo wrzuce tu moje projekty.
pozdr,
andrzej.
moja przygoda z MTB zaczęła się dopiero w '95 roku od zakupu Schwinna Moaba Cro-Mo ktorego mam do dzis ale w mocno zmienionej specyfikacji - obecnie to singiel. Wczesniej moglem sie tylko zachwycac Kleinami czy Scottami na półkach sklepów.
Potem był fulik Giant ATX 850 a nastepnie obecny Schwinn Homegrown (o ktorym moglem sobie tylko pomazyc w 96 roku ogladajac katalogi rowerowe). Kolejne zakupy to kolejne Homegrowny najwyzszy model hardtaila (dla zony) i niedawno zjazdowka (tez z tej epoki) Schwinn Straight 6.
Udalo sie tez zarazic kumpli i obecnie juz 4 kumpli ma takie same fulle Homegrowny.
Niedługo wrzuce tu moje projekty.
pozdr,
andrzej.
#16
Pierwszym moim rowerem górskim był Peugeot na reynoldsie 501, grupie exage z U-breakiem u spodu zakupoinym przez mojego tate w niemczech na 12 urodziny. W Polsce zaczęły się dopiero pojawiać szałowe Romety Mustangi i jakaś taniocha z Chin a do kumpli zaczęło docierać że ten śmieszny rower na grubych oponach to rower górski. Jeszcze dobrym rynkiem wtedy były Czechy.Niedługo po tym mój rower został skradziony. Wtedy przyszła kolej na stalowego Avalanche GT też z U-breakiem. I ten dalej posiadam do dnia dzisiejszego. Ze zmienionym osprzętem z oryginalnego XT 2 na XT 95 rok z pierwszymi V-kami. Gdybym wiedział jaką wartość będzie miała wcześniejsza grupa to bym tego nie zrobił. Z GT tak mi do dzisiaj zostało. Posiadam ich kilka już gotowych i jeden w projekcie. Postaram się je przedstawić przy najbliższej okazji. Jedynym GT ktorego sprzedałem był jeden z Zaskarów ale tylko dlatego że rama była ciut za duża.
MOja historia z MTB
#17Mój pierwszy niby górski rower to była włoska Montana kupiona za 4 miliony w jakiejś niby hurtowni rowerów.Jak można wnioskować po nazwie rower ważył 300 kg i był cały stalowy poza hamulcami które były plastikowe i nie działały jak cały rower zresztą.Ale co tam , jak nim przyjechałem pod drzewo do kumpli to prawie z niego pospadali.Rower tuningowałem z rok czasu , kiedy to nieustannie się psuł i coś się w nim łamało od skakania z różnych rzeczy.W tym czasie kolega dostał od zarobionych mocno rodziców Gianta Terrago na Altusie c10 i wtedy zobaczyłem jakiego badziewiaka sam ujeżdżam.Tak długo trułem rodzinie aż na 18 urodziny dostałem również Gianta Terrago ale już nowszego na mieszanym osprzęcie STX i wynalazkami Gianta Ext-Tec.To było wtedy dla mnie lepsze niż orgazm.Jeździłem non stop aż zachciało mi się amortyzatora.W sklepie Dynamo w Łodzi wisiał Marcok DH-3.Modliłem się do niego cały czas w godzinach otwarcia sklepu aż wreszcie jeden z właścicieli owego sklepu zlitował się nade mną i sprzedał mi go na małe raty.Po wpłaceniu pierwszej dumny i blady już bujałem się na nowiutkim wiśniowym DH-3.Ponieważ w sklepie znali mnie już jak kasę fiskalną zaproponowano mi abym pozostałą kwotę do spłaty odpracował przy składaniu rowerów do nowo otwartej filii Dynamo na Kilińskiego.No i tak pracowałem tam ponad 5 lat , w tym czasie to była dla mnie rozpusta , rowerów miałem więcej niż niektórzy skarpetek.Ostatnim rowerkiem przed przerwą w jeżdżeniu był Giant Dh one czy tak jakoś ale to już był bardziej motocykl niż rower i więcej jeździłem z nim taksówką niż na nim.Dostałem wezwanie do armii i tak się zakończyło na wiele lat moje jeżdżenie.Teraz już tak amatorsko ujeżdżam mojego proflexa bo miłość do Mtb pozostała widać we krwi na zawsze.Pozdrawiam
Lodzermensch
Re: MOja historia z MTB
#18hehe, to albo słabo w tym Dynamie płacili, albo ceny na Marcoki mieli zabójcze jak Ci 5 latek zeszłocorrado1111 pisze:.W sklepie Dynamo w Łodzi wisiał Marcok DH-3.Modliłem się do niego cały czas w godzinach otwarcia sklepu aż wreszcie jeden z właścicieli owego sklepu zlitował się nade mną i sprzedał mi go na małe raty.Po wpłaceniu pierwszej dumny i blady już bujałem się na nowiutkim wiśniowym DH-3.Ponieważ w sklepie znali mnie już jak kasę fiskalną zaproponowano mi abym pozostałą kwotę do spłaty odpracował przy składaniu rowerów do nowo otwartej filii Dynamo na Kilińskiego.No i tak pracowałem tam ponad 5 lat (...)
A poważnie to prawie łezka mi się w oku zakręciła... Sam zaczynałem od Montany z 24 biegami (sprzedawca w profesjonalnym sklepie zachwalał ze ma tyle biegów co XTR ), która o dziwo się nie psuła na szczęście, a później losy pchnęły mnie w ramiona wiśniowych Marcoków (miałem w sumie 2szt XC700 i pluję sobie w brodę że oba sprzedałem - teraz czerwonego nigdzie ustrzelić nie mogę...)
#19
No ładnie piszecie aż miło poczytać że jeszcze są ortodoksi w tym " szybkim : świecie.
Oby tak dalej Panie i Panowie.
Oby tak dalej Panie i Panowie.
#20
Pierwszą wypłatę dostałem w maju będąc jeszcze w szkole przed maturą , po odliczeniu raty za dh-3 i wiedząc że pracowałem niecały miesiąc nie liczyłem na wiele jako biedny uczeń.Jak zobaczyłem ile dostałem to myślałem że dostałem od razu z góry za kwartał co najmniej:).Oczywiście prawie całą wypłatę zostawiłem od razu w sklepie.
Lodzermensch
#21
heh,to tak samo jak ja kiedy wakacyjnie dorabiałem w sklepie - nic do chałupy nie przyniosłem przez całe 2 miesiące poza tonami szpeju
#22
Ten mój ostatni rower przed armią Dh One rozsprzedałem na części aby było na godne pożegnanie przed wojskiem.Tak na szybko sprzedawałem i wyszło mi z 10 tysięcy co w tamtych czasach było sumą astronowmiczną a i dzisiaj nie jest mało.A wszystko to było z wypłat z pracy i sprzedawane później za pół ceny bo mi się spieszyło do marketu po %.Mina Pani Kasjerki w sklepie bezcenna jak dojechały trzy pełne wózki alkoholu pod kasę.Nawet chińskie piwo miałem w dużych ilościach:).
Lodzermensch
#24
No wiem że to niegodne zamienić rower na pieniądze i alkohol ale taki wtedy miałem okres , wojsko się upomniało a poza tym poznałem kobietę 7 lat starszą ode mnie i byłem z nią ze 3-4 lata i wtedy inna jazda była mi w głowie:).
Lodzermensch
#25
To sie nazywa zamilowanie do retro ;)corrado1111 pisze: poznałem kobietę 7 lat starszą ode mnie i byłem z nią ze 3-4 lata
#27
Pierwsze kroki lata 80-87 kolarzowka romet /uniwersal pozniej moj WHEELER 8000 deoreXT -gold z osprzetem http://www.mombat.org/92XT.jpg
WHEELER 8000 FC-M730 http://www.mombat.org/92XT.jpg http://picasaweb.google.pl/Scott1970az/ ... directlink
Downhill na Wigry 3 - tuned by RS
#28No to ja również pokuszę się o napisanie o moich początkach kolarstwa górskiego. Rower Reksio był mi bliski gdzieś od 78 roku i od razu się zaprzyjaźniliśmy. A że mieszkałem wtedy u podnóża gór sowich w Bielawie i z ulicy na której mieszkałem widziałem góry, zawsze budziły one moją ciekawość. Niedługo potem odkryłem że dużo fajniej jeździ się z górki. Mając około 10 lat z powodu braków sprzętowych usunąłem wachlarze oraz bagażnik z Wigry 3 (coby łatwiej się wgramolić na Trzy Buki) oraz inne duperele typu światełka, odblaski tudzież inne badziewie i poznałem co to downhill w ekstremalnym wydaniu. Pamiętam że smar z "Torpeda" po 10-cio minutowym zjeździe się wylewał a my mieliśmy radochę plując na piastę i słysząc syk, kilka piast się zatarło na amen. Wtedy chorowałem na opony BMX'owe których szukałem po całej Polsce. Ciężko było ale się w końcu udało - doskonały system amortyzacji i prędkości na zjazdach rzędu 40km/h. Adrenalina płynęła strumieniami . Niestety jak mówi pierwsze prawo Murphy'ego - jeśli wszystko idzie dobrze to na pewno coś się schrzani. Na jednym ze zjazdów pękła rama w miejscu składania a ja wykonałem pierwszy długi lot zakończony twardym kontaktem z planetą. Ale nic to, rama do kowala - wspawano calową rurkę wzmacniającą i śmigałem tak do czasów jak zobaczyłem w 1990 roku katalog Bianchi z rowerami górskimi. W związku z chronicznym brakiem gotówki na nowy rower z katalogu, zrozumiałem że mój sprzęt musi ewoluować. Zaplotłem zamiast "Torpeda" piastę wolnobieżną, nakręciłem 4 rzędowy wielotryb z przerzutką favorit i już mogłem wjechać na Trzy Buki . Nawiasem mówiąc mam ten rower do dziś - postaram się wrzucić fotę bo to kawał szpeja jest. Potem był pierwszy "prawdziwy" MTB - różnica była kolosalna, następnie kolejny MTB Marvel z Zokesem i sterami Ahead Saiko i potem długaaaaa przerwa. Teraz znowu mam troszkę czasu na przygodę z rowerem i szukam czegoś dla siebie.
Ostatnio zmieniony 2011-03-27, 21:33 przez Ryś Stepowy, łącznie zmieniany 1 raz.
#29
:D
To ja tez napisze:
Jako mały pobrykiwałem na reksio w kolorze oliwkowym, pozniej skok odrazu na jubilat 2, tuning w nim polegal na zalozeniu duzej zebatki w tylnym kole (by bylo lzej w gorkach) brak bagaznika (blotniki zostaly, wypolerowalem je na wyoki polysk taka gumowa kostka do polerowania) i skrocenie przedniego mostka by go glebiej wsunac:D, mialem tez licznik eeektroniczny to byl wyczyn (od kolegi , jego ojciec mu z usa przyslal), potem zamotowalm mu fotel na bagazniku kierownice w miejscu siodelka (polaczona z takim krzyzakem w miejscu sterow... potem zdalem egz. do liceum i miale obiecany gorski rower, niestety dupa nie dostalem .... :| po 2 latach dostalem uzywanego over the top (uczen w zakaldzie rodzicow nie splacal rat wiec splacili raty do konca cos mu tam odpalili i rower byl moj) rower na sis 3x6 hamulcealuminowe canti chyba ursus, zaczal sie tuning: przzutka suntor xce, potem korba altus hg (38 najwieksza zebatka) potem przezutka tyl alivio, potem przod acera, potem korba alivio, manetki altus, potem alivio, potem kupilem (od roweru gt) widelec, (moj pekl) stery, mostek) zalozylem (musialm wyfrezowac glowke ramy bo widelec byl 1,1/8, kiera tranz x, siodlo jakis fajne, hantle alvio canti, albo nexave (z niby absem) zmienialem i cudowalem obrecze tyl araya przod cos inne piasty przod jakis sovos tyl paralax alivio, kaseta jakas shimano potem stx, korba jakas inna bedzie na foto lzejsza od alivio i w pelni rozbieralna)..., potem przezutka przod xt, srodek suportu xt( mam go do dzis to jest z miskami uszczelniany na gwint 36), wrzuce foto do katalogu za pare dni, potem zaczelo sie skakanie, a do tego bmx dobry wiec korbe juz skatowana alvio do bmx,a jaksies hantle logan, klamki dicompe, kola nowe zrobione felga dowierane maial dziury pod szprychy (2x wiecej), foto wrzuce za pare dni, potem z bmx na trial, wiec zakup ramy wheeler250 zx, przrzutka czesci na nowa rame, i tak over the top poszedl na zlom... w miedzy czasie bawilem sie w restaurowanie renault 5 alpine turbo, pochlonelo to 20kilka tys, sprzedalem za 1/3, i powrot do mtb, wheeler 5000 z bazaru za 150zl totalnie zatarty zardzewialy i poobijany... skusilo mnie stx SE, i tak oto mam ten rowerek, dawniej lubilem ostra jazde,, jezdzilo sie duzo po lesie szybko i skoki dalekie na sztywnym widelcu bolay nadgarstki, kontuzje tez byly wlcznie z hamowaniem twarza po ziemi :D, na bmx byly wyglupy ale za to efektowne, jak sobie po miescie jechalem z kolega rok tak gdzies 1997albo 98 i sie ludzie smiali ze taki duzy na takim malym to strzeliem 360stopni i geby pozamykane, wskakiwalo sie na murki o wysokosci dochodace do 0,7-1m to byl mega wyczyn na Piotrkow Trybunalski (niby miasto a jednak wies) jak juz mialem trialowke to i do pracy sie chodzilo, zaczelo sie kupowanie wsrod mlodzierzy (lata 2002/3) bajeranckich rowerow, bmxow (niestety w 100% do lansowania sie) ja juz nie mialem czasu na jazde, potem slub i teraz uwidzialo mi sie mtb, zona nierozumie i mowi ze ja krew zalewa jak widzi te "trojkaty" na ekranie (poszukuje ramy glownie na allegro ...) jezdze do pracy rowerkiem mam 1,1km nie odzyskam w ten sposob formy ale dobre na poczatek, potem bede wybieal dluzsza droge....
To ja tez napisze:
Jako mały pobrykiwałem na reksio w kolorze oliwkowym, pozniej skok odrazu na jubilat 2, tuning w nim polegal na zalozeniu duzej zebatki w tylnym kole (by bylo lzej w gorkach) brak bagaznika (blotniki zostaly, wypolerowalem je na wyoki polysk taka gumowa kostka do polerowania) i skrocenie przedniego mostka by go glebiej wsunac:D, mialem tez licznik eeektroniczny to byl wyczyn (od kolegi , jego ojciec mu z usa przyslal), potem zamotowalm mu fotel na bagazniku kierownice w miejscu siodelka (polaczona z takim krzyzakem w miejscu sterow... potem zdalem egz. do liceum i miale obiecany gorski rower, niestety dupa nie dostalem .... :| po 2 latach dostalem uzywanego over the top (uczen w zakaldzie rodzicow nie splacal rat wiec splacili raty do konca cos mu tam odpalili i rower byl moj) rower na sis 3x6 hamulcealuminowe canti chyba ursus, zaczal sie tuning: przzutka suntor xce, potem korba altus hg (38 najwieksza zebatka) potem przezutka tyl alivio, potem przod acera, potem korba alivio, manetki altus, potem alivio, potem kupilem (od roweru gt) widelec, (moj pekl) stery, mostek) zalozylem (musialm wyfrezowac glowke ramy bo widelec byl 1,1/8, kiera tranz x, siodlo jakis fajne, hantle alvio canti, albo nexave (z niby absem) zmienialem i cudowalem obrecze tyl araya przod cos inne piasty przod jakis sovos tyl paralax alivio, kaseta jakas shimano potem stx, korba jakas inna bedzie na foto lzejsza od alivio i w pelni rozbieralna)..., potem przezutka przod xt, srodek suportu xt( mam go do dzis to jest z miskami uszczelniany na gwint 36), wrzuce foto do katalogu za pare dni, potem zaczelo sie skakanie, a do tego bmx dobry wiec korbe juz skatowana alvio do bmx,a jaksies hantle logan, klamki dicompe, kola nowe zrobione felga dowierane maial dziury pod szprychy (2x wiecej), foto wrzuce za pare dni, potem z bmx na trial, wiec zakup ramy wheeler250 zx, przrzutka czesci na nowa rame, i tak over the top poszedl na zlom... w miedzy czasie bawilem sie w restaurowanie renault 5 alpine turbo, pochlonelo to 20kilka tys, sprzedalem za 1/3, i powrot do mtb, wheeler 5000 z bazaru za 150zl totalnie zatarty zardzewialy i poobijany... skusilo mnie stx SE, i tak oto mam ten rowerek, dawniej lubilem ostra jazde,, jezdzilo sie duzo po lesie szybko i skoki dalekie na sztywnym widelcu bolay nadgarstki, kontuzje tez byly wlcznie z hamowaniem twarza po ziemi :D, na bmx byly wyglupy ale za to efektowne, jak sobie po miescie jechalem z kolega rok tak gdzies 1997albo 98 i sie ludzie smiali ze taki duzy na takim malym to strzeliem 360stopni i geby pozamykane, wskakiwalo sie na murki o wysokosci dochodace do 0,7-1m to byl mega wyczyn na Piotrkow Trybunalski (niby miasto a jednak wies) jak juz mialem trialowke to i do pracy sie chodzilo, zaczelo sie kupowanie wsrod mlodzierzy (lata 2002/3) bajeranckich rowerow, bmxow (niestety w 100% do lansowania sie) ja juz nie mialem czasu na jazde, potem slub i teraz uwidzialo mi sie mtb, zona nierozumie i mowi ze ja krew zalewa jak widzi te "trojkaty" na ekranie (poszukuje ramy glownie na allegro ...) jezdze do pracy rowerkiem mam 1,1km nie odzyskam w ten sposob formy ale dobre na poczatek, potem bede wybieal dluzsza droge....
#30
w miedzy czasie odremontowalem (z gownianym malowanie m, sie niedudalo) rower zony przerobilem z meskiej ramy na damke (taki miala) i zalozylem pelnego sisa, kiorba niestety (alivio z lat 2000 w gore) i canti moje alivio, jak sie okazalo zlozylem a zona nieprzejechala na mim nawet 2m od odrestaurowania, kupilem rowniez mojej coroni, giant'a puddina na alu ramie by sie nie meczyla jak dzieci z rowerami bazarowymi co to wszystko sie urywa albo wygina....
Katalog z moimi bike'ami
http://79.189.192.242/wheeler/
http://79.189.192.242/wheeler/