Po wydarzeniach ostatnich tygodni odżył u mnie sentyment do Szklarskiej Poręby.
Było to chyba pierwsze "górskie" miasteczko, które zaliczyłem jeszcze za malucha, w podstawówce, na pieszych wędrówkach. Potem były festiwale rowerowe, na których też się dobrze bawiłem. Ale tak od roku 2000 czar prysł i nie mogłem dostrzec tam nic godnego większej uwagi, dlatego w zasadzie tam nie jeździłem. Częściej do Karpacza czy Świeradowa Zdrój.
Po krótkim, acz bardzo intensywnym pobycie na przełomie czerwca i lipca wszystko się odwróciło o 180 stopni. Wszak to znakomita baza wypadowa w centrum gór! Jest blisko na zachód do Karpacza i Jeleniej, do Świeradowa i na single pod Smrekiem, do Harrachowa i Jakuszyc. Zdecydowanie pod tym względem najlepsza miejscówka w Karkonoszach, bo można wyruszać we wszystkich kierunkach i zawsze będziemy w górach. Co innego w Karpaczu, gdzie od południa ogranicza nas Park Narodowy uniemożliwiający jazdę na MTB, a od północy już dość płasko.
Niby człowiek w życiu sporo już wyjeździł, ale to czego dostarczył udział w Bike Adventure w wersji Pro było prawdziwą sportową przygodą. Eksploracja najciekawszych rejonów Karkonoszy i Gór Izerskich w iście niezwykłej atmoosferze. Uczestnicy z całego świata i świetna organizacja. Całe miasto pełne kolorowych, rowerowo zakręconych ludków przez ponad tydzień snujących się po malowniczych uliczkach z numerami startowymi na kierownicy. I ta niezapomniana chwila, gdy Czech klepie cie po plecach, bo jedziesz w koszulce Skody.
Nie mogłem narzekać na nudę, gdyż poza codziennym ok. 3-4 godzinnym wyścigiem, sporo czasu spędzałem z rodzinką kręcąc się tu i ówdzie. M.in. szybkie wejście na Wysoki Kamień czy skocznie narciarską w Harrachovie. Do tego niezapomniany doping na trasie w wykonaniu moich kilkuletnich bachorków oraz support w postaci mobilnego bufetu :D.
Bike Adventure to ok. 240km, 4dni jazdy i 6800m przewyższenia. Wjazd na Petrovkę czy (moim zdaniem trudniejszą - Katorgę). Prawdziwa uczta górska w doborowym towarzystwie - obecni byli zawodnicy klasyfikowani do UCI. Na deser, po kilku dniach przerwy Ultramaraton na niemal tych samych trasach - 105km i 3250m przewyższenia na jeden strzał. Również niezła wyrypa. Polecam, jak ktoś lubi się sponiewierać cały dzień na rowerze. Mi to zajęło ponad 6h!
Na pewno wracam na tę imprezę za rok, a do samej Szklarskiej z pewnością szybciej.