Nishiki przez zimę nieco się zapuściło - był to mój rower codzienny, a to niestety dobrze na kondycję maszyny nie wpływa...
Jako że bardzo lubię ten rower, postanowiłem przeprowadzić jego ponowną rewitalizację
Po myciu pierwsza myśl - trzeba było nie ruszać, przynajmniej nie widać byłoby szram na lakierze
Ale fajnie zaczeło się później
po wyjęciu widelca szok
pęknięta miska sterów, i to ta siedząca w ramie - takich cudów jeszcze nie widziałem...
zacząłem oglądać dokładnie wszystko i znalazłem jeszcze niepokojącą ryskę przy jednym z mocowań podkowy do widelca Włosy na łepetynie mi się zjeżyły
Siadłem, pomyślałem.... w sumie jedyny poważny dzwon jaki miałem na Nishiki miał miejsce ponad rok temu, tuż przed zlotem (może zlotowicze pamiętają że miałem ograniczoną sprawność ruchową poprzez solidnie obtłuczone albo i pęknięte żebra)
To musiało się wtedy stać
W razie czego - miskę mam w rezerwie (na razie nie zmieniałem), ale z widłem gorzej, zwłaszcza że to mój ulubiony Mag! Rozkręciłem, poskręcałem na mocnym Loctite patrząc czy przy dokręcaniu szpara się nie rozwiera (na szczęście się nie rozwiera, ale nie łudzę się że to tylko pęknięcie lakieru)
Napęd w trakcie prac także został zmieniony - kaseta wyjęta z ZNów
No i Nishiki cieszy dawnym blaskiem