Dostałem go w 1996 roku na moje 18 urodziny zaraz po tym jak rama Peugeota wyzionęła ducha. Wcześniej należał do mojego kuzyna więc można powiedzieć że jest w rodzinie od nowości. Trafił w moje ręce na zasadzie rozliczeń między ojcem I wujem a kuzynowi dostał się Zaskar ponieważ mój wójek, jako zatwardziały szosowiec stwierdził że nie potrzebne mu MTB.
Jak go dostałem to miał wymienioną nowiuteńką grupę M737 i V-ki na przedzie, dwa widelce - wczesnego maga i oryginalnego 3D. Spędziliśmy razem wiele dobrych chwil lecz kiedy wyjechałem z domu rodzinnego, prawie osiem lat spędził smutno to w piwnicy, to w garażu. W międzyczasie został ograbiony i posłużył jako dawca części do innych rowerów.
Postanowiłem jednak obdażyć go ponownie uczuciem i przygotować do jazdy. Z pierwotnej wersji ostały się tylko koła, mostek, stery kiera i oczywiście U-brake. Wstawiłem mu starsze graty, thumby, stare XT żeby ładnie było. Wstawiłem innego, nowszego maga. Sztywny 3D poszedł kiedyś pod młotek, niestety. Lakier to gruby proszek ale rower miał fabrycznie podobny kolor.
Po dzisiejszej przejażdżce zapałałem do roweru starą miłościa, wspomnienia ożyły.
Chyba częściej się będę na nim woził bo GT fajnie jeżdzi. Tutaj wiadomość dla Corrado żeby nie ronił łez nad Wickedem i jego kremowymi Magikami, Fat idzie na chwilę obecną w odstawkę chociaż nic lepiej się nie prowadzi niż Wicked






