Czas i chęci na pracę nad własnymi rowerami mam tylko w okresie październik-kwiecień. Wtedy mogę rozebrać wszystko w drobny mak, stuningować, naprawić, snuć jakieś plany itp.
W ścisłym sezonie, tylko mycie i smarowanie łańcuchów. Serio! Reszta musi wytrzymać do października albo tak się schrzanić że nie będzie działać. Klocki zajeżdżam do końca, łańcuch tak po 1000km.
Podziwiam ludzi którzy np. robią serwis amora co jakieś 30h jazdy albo wymieniają płyn w hamulcach bo tak w instrukcji jest napisane. U mnie jak działa to niech sobie jest, póki amor nie puszcza oleju czy powietrza to nie zamierzam otwierać, podobnie z hamulcami.
Piasty tez porażka, na szczęście nie mam żadnych piast na konusach więc tylko maszyny zmieniam ... po sezonie no albo jak już tak się ruszają że hamulce zbytnio obcierają. Małe luzy mnie w ogóle nie ruszają, niech sobie są, nie przeszkadza mi to.
Dziwne dźwięki z roweru mogą być w..rwiające ale też często to olewam bo musiałym cały rower rozebrać żeby to zlokalizować. Czasem same się uspakajają więc luz.
Obcierające tarcze hamulcowe-norma. To tylko dźwięk, żadne spowolnienie więc można jechać. Poza tym to walka z wiatrakami, niektórych hamulców/tarcz nie da się po prostu ustawić, tzn da się na chwile i same się przestawią więc po co się męczyć.
W przełaju od pół roku mam luz na sterach, trzeba by chyba kontrować
aha-żeby było śmieszniej - prowadzę serwis rowerowy więc narzędzia raczej mam