serwus
strasznie slaby jest ten sezon (zdrufko glownie), udalo mi sie za to zlapac pare dni pogody w koncowce sierpnia, rodzina kumpla zaprosila (bo nie ma kto rowerow naprawic) - wiec pojechalem; Przy okazji przetestowalem koze obladowana i same moje handmade torbiszcza;
wieczorkiem z myslenic przez pasmo Lysiny (na takiej szerokiej z luznymi kamieniami drodze niestety szywny widel daje o sobie znac) robi sie momentami niestabilnie (przy duzej predkosci); juz po ciemku na gruszowiec i do Polrzeczek; OSTRZEZENIE - nie pchac sie pod zadnym pozorem zielonym na pasmo - pchalem do bazy namiotowej az mnie skorcze zaczely brac (luzne kamienie, zryty wawoz jakby dziki wlasnie przeszly) - dopiero o polnocy dotarlem, ale czekali z herbata (polecam - nocleg za grosze)
zachod na Kudlaczach
20kg sucharkow bieszczdzkich, zelek-misiow i snickersow
takie cus posadzili przy obserwatorium (Lubomir)
wstalo sie, zjazdlo, pozegnalo z ekipa bazy na bukowej i w droge na Rzeki; z tego co pamietam - ktos tam sobie w kulki leci, grodzenie na srodku szlaku, pozniej olalem i wyskoczylem w polowie podjazdu (od Lubomierza), dalej blocko jak fix na Jaworzyne, niezly flow do przel. knurowskiej (az sie zdziwilem, jest tam pare scianek, a moje ciezkie bydle stabilnie je pokonalo, zadnego schodzenia, sprowadzania...) troche sie przeliczylem z dlugoscia (czasowo) szlaku do Kroscienka wiec jechalem szczytowalem juz na oparach; a sama koncowka, kiedy trzeba sobie zarzucic taki klocek na plecy i targac sto kilkadziesiat m w gore. Pozniej sie pomylilem i musialem wracac z polowy zielonego z powrotem na trase do Kroscienka; z takim obciazeniem to jest szpula i rece z hebli. A na dole kurde kolonie, wakacje, szczawnica swieci sie jak rynek badz kazimierz, wszedzie muzyczka, spacerowicze... nawet w jaworkach podobna sytuacja, grylowanie, piweczko, muzyka gra.
Oczywiscie dzien wczesniej obiecywalem sobie, ze skoncze przed zmrokiem, ale coz - rozminelismy sie z rzeczywistoscia... obawialem sie tylko powtorki sprzed paru lat na zoltym w koncowce dol. bialej wody (gonily nas jakies psy pasterskie a pozniej jakies buchaje niebezpiecznie zblizylay sie do mojego cerwenego gjetka;) - zrobilem wywiad, popytalem po sklepach (22 sie zbliza, a tu otwarte...) nic nie poradzili;
W Bialej Wodzie wszystko srebrne (pelnia), pcha sie pod ta gore jako tako, bace zamknieci na 4 spusty tylko psy ujadaja, w polowie drogi cos tam za mna zaswiecilo latarka, ale ide dalej; Dochodzac na gorke slysze co barany becza intensywniej i ledwo wzialem garsc zelek misiow do paszczy a juz w lesie zaczynaja jakies slowackie chopy krzyczec do siebie (mozliwe ze wzieli mnie za wspolczesnego po(d)rywacza? owieczek;) sie zapakowalem i jade granicznym zeby jakis na siebie przypadkowych ciupag nie sciagnac...
po drodze jak to w lesie w srodku nocy, dziwne odglosy, sarenki-jelonki przeskakujace trase, wyjezdzone kaluze po jakims maratonie (zostawili oznaczenia na drzewach brudasy) i tak zlecialo na Obidze, zjazd wybralem szosowy (mialem byc u kumpla dobre 1,5h wczesniej), pewnie niektorzy znaja - szybko, zimno i momentami wrecz nudno - do Piwnicznej;
Kolejne dni sobie daruje, ot wakacje;)
jasien
widoczki z jasienia
jaworzyna kamienicka:
luban
na zjezdzie
inne tam
narysowalem sobie mapki:
http://www.bikemap.net/route/1809669
http://www.bikemap.net/route/1809706
pzdrower
#2
Fajna traska. Bywałem tych rejonach wielokrotnie, jednak bez roweru.
... no chyba by mi zwieracze puściły i zakopałbym sie pod mchem.zimny pisze: jak to w lesie w srodku nocy, dziwne odglosy,
#3
no a gdzie ten test tych całych toreb ? ;>
lukas- odgłosy odgłosami ,fajnie jest jak coś w ciemności na Ciebie idzie i mlaska na przykład
ale ostatecznie jedyne realne zagrożenie -to kolarz we własnej osobie ,który jak spanikuje -to zatrzyma się na drzewie ,najlepiej nabity na suchą gałąź :D
lukas- odgłosy odgłosami ,fajnie jest jak coś w ciemności na Ciebie idzie i mlaska na przykład
ale ostatecznie jedyne realne zagrożenie -to kolarz we własnej osobie ,który jak spanikuje -to zatrzyma się na drzewie ,najlepiej nabity na suchą gałąź :D
#4
a jak się jeździ z tak obładowanym rowerem w terenie? jakoś sobie tego nie wyobrażąm (ot choćby poderwać czy przerzucić koło było trzeba i co?)
#5
Wydaje mi się, że o niebo lepiej ,niż klasycznie z sakwami z tyłu/przodu.
Pomijam już kwestię ,że te duże koła jednak lepiej się kulają w terenie ,ale rozłożenie bagaży na kiere ,środek roweru i nieco pod siodłem -jest fajnym pomysłem i mysle ,że przy odrobinie wprawy ,można przejechać bardzo wiele ..grunt ,że tylne koło nie jest ,że tak powiem "udupione"
suma summarum -obstawiam ,że w terenie jest lepiej niż sakwy ,gorzej niż plecak
ale niech jck się wypowie
Pomijam już kwestię ,że te duże koła jednak lepiej się kulają w terenie ,ale rozłożenie bagaży na kiere ,środek roweru i nieco pod siodłem -jest fajnym pomysłem i mysle ,że przy odrobinie wprawy ,można przejechać bardzo wiele ..grunt ,że tylne koło nie jest ,że tak powiem "udupione"
suma summarum -obstawiam ,że w terenie jest lepiej niż sakwy ,gorzej niż plecak
ale niech jck się wypowie
#6
uno - testowalem i dlatego tak nazwalem;)
Pierwsza druga - rower z duzym kolem jezdzi inaczej, jest bardzo stabilny, duzo latwiej podjezdza, przod nie goni (mimo dosc wygodnej pozycji z wysoka kierownica), kola pozwalaja nieodczuwac dziur i wybojow, czlowiek sie tez jakos mniej meczy (moze nie traci sie energii na co rusz dokrecanie kiedy predkosc spada... bo spada wolniej)
trzecia - trend jazdy samowystarczalnej w swiecie zachodnim to fakt; mozna sie w 8-9kg spakowac (torby wliczone) - namiot, jedzenie, nawigacja, kuchnia, narzedzia, tabletki chlorujace, zasypka do dupska - na tydzien na pewno starczy; (jesli nie jest bardzo zimno)
cietery - rower juz w gorach jezdzil, sakwy nie. Mialem pierwszy raz w rekach maszyne i przyznaje - wyszlo jak wyszlo... ale przynajmniej wiem co poprawic... kilka szwow poszlo,jedna klamerka, no i zrobilem sporo bledow przy robieniu tej podsiodlowki - ale to jest dosc skomplikowana konstrukcja, szczegolnie jak trzeba ja czesciowo wymyslic samemu;)
Pierwsza druga - rower z duzym kolem jezdzi inaczej, jest bardzo stabilny, duzo latwiej podjezdza, przod nie goni (mimo dosc wygodnej pozycji z wysoka kierownica), kola pozwalaja nieodczuwac dziur i wybojow, czlowiek sie tez jakos mniej meczy (moze nie traci sie energii na co rusz dokrecanie kiedy predkosc spada... bo spada wolniej)
trzecia - trend jazdy samowystarczalnej w swiecie zachodnim to fakt; mozna sie w 8-9kg spakowac (torby wliczone) - namiot, jedzenie, nawigacja, kuchnia, narzedzia, tabletki chlorujace, zasypka do dupska - na tydzien na pewno starczy; (jesli nie jest bardzo zimno)
cietery - rower juz w gorach jezdzil, sakwy nie. Mialem pierwszy raz w rekach maszyne i przyznaje - wyszlo jak wyszlo... ale przynajmniej wiem co poprawic... kilka szwow poszlo,jedna klamerka, no i zrobilem sporo bledow przy robieniu tej podsiodlowki - ale to jest dosc skomplikowana konstrukcja, szczegolnie jak trzeba ja czesciowo wymyslic samemu;)
#9
Swietna traska (zwłaszcza ta od Szczawnicy do Rytra;-) Jednak polecam przelecieć ją szlakiem +/- wzdłuż dunajca (Bereśnik -> Dzwonkówka, Cebulówka... Przehyba). Ale lepiej bez dodatkowego bagażu
#10
no wlasnie pech - rok-rocznie jezdze do kumpla do Rytra na endurowanie, ale wlasnie teraz opuscil polska ziemie i dalsze penetracje bedziemy musieli przeniesc pewnie na wakacje 2013 (jak dozyjemy;)...
akurat przez beresnik jeszcze na przehybe nie wjezdzalem, a na wjazd przez biala wode i granicznym zdecydowalem sie bo: 1)pora juz byla dosc pozna 2)mialem za soba pare km drogi 3)chcialem przed polnoca dotrzec i nie musiec budzic calej rodziny;) - a tamtendy jest po prostu najszybciej
a w ogole z przehyby sie najfajniej... zjezdza;)
akurat przez beresnik jeszcze na przehybe nie wjezdzalem, a na wjazd przez biala wode i granicznym zdecydowalem sie bo: 1)pora juz byla dosc pozna 2)mialem za soba pare km drogi 3)chcialem przed polnoca dotrzec i nie musiec budzic calej rodziny;) - a tamtendy jest po prostu najszybciej
a w ogole z przehyby sie najfajniej... zjezdza;)