Pozwólcie proszę, że zacznę od moich własnych pierepałków z zakupem retrosprzętu. Nie będę przy tym kłamał, że chodziło o zakup MTB, gdyż akurat w tym przypadku zachwyciła mnie klasyczna, szosowa wyścigówka.
Temat jednak zdecydowanie nie będzie opowiadał o sprzęcie szosowym - tylko o pasji - więc jak mniemam, zastosowane przykłady zostaną mi wybaczone.
Zdarzyło się wiele lat temu, mniej więcej 9 lub 10, że zaszedłszy do serwisu pana Pacholca w Łodzi, zachwyciłem się stojącym tam rowerem.
Była to świeżo odrestaurowana szosowa Miyata, co poznałem niemal natychmiast, po specyficznie ukształtowanych końcówkach tylnych patyków, czyli ukośnych wsporników tylnego widelca.
Na nowym lakierze nie było bowiem jeszcze żadnych naklejek - a dopiero po dłuższej chwili odkryłem niewielki emblemat Miyaty, przyklejony do główki ramy.
Stało tam napisane Koga Miyata hand made, dookoła zębatego kółeczka z literą M w samym środku.
Rowerek był tak zgrabny, że przez długi czas nie mogłem oderwać od niego wzroku.
Nic w sumie dziwnego!
Rama była rozmiaru 590 i na dodatek krótka, bo rura górna, o bardzo ciekawym, odwrotnym slopingu, mierzyła zaledwie 570 mm.
Nie dziwcie się proszę tym zachwytom, bo kiedy w 1982-gim, zaczynałem swoją życiową przygodę z rowerem, to o takim cudzie mogłem sobie jedynie pomarzyć - a o MTB, nikt wtedy nie słyszał!
Jednym z elementów osprzętu, który niemal przyprawił mnie o zawrót głowy, były hamulce typu delta - chyba pierwsze takie na świecie - czyli shimanowskie 600AX z 1982-go roku.
Właśnie z tego pamiętnego 82-go, kiedy zachęcony przez znajomego, pojawiłem się w zakładzie pana Edwarda Diesnera z zamiarem zdobycia drogą kupna, sportowego roweru do rekreacji.
Zdobycia - bo wszystko wtedy trzeba było zdobywać - a jeżeli chodziło o sportowy rower, to łódzki warsztat pana Diesnera uchodził za jedyne takie miejsce.
No i jak wspomniałem, o MTB nikomu się wtedy nie śniło!
C.d.n.
***
#2
no tak, w Polsce MTB to po upadku żelaznej kurtyny się pojawiło dopiero - 90 gdzieś
Ale 82... na zachodzie temat był już znany (USA nie wspominając), a Japońce prezentowali właśnie I w historii typowo mountainbikową grupę - Iwsze Deore XT
Ale 82... na zachodzie temat był już znany (USA nie wspominając), a Japońce prezentowali właśnie I w historii typowo mountainbikową grupę - Iwsze Deore XT
#3
Jak już wspomniałem, Miyata była nad wyraz zgrabna, co dowodziłem sporym rozmiarem ramy.
Zwróćcie uwagę proszę, że jeżeli jakaś markowa firma wydaje własny katalog rowerów, to przedstawiane na zdjęciach rasowe szosówki, zawsze mają duże ramy - najczęściej właśnie sześćsetki, lub minimalnie mniejsze - natomiast w części dotyczącej modeli MTB, pokazywane są wyłącznie rowery zbudowane na małych ramach - circa 17 cali - to ulubiony, katalogowy rozmiar.
No cóż. Tak właśnie przynajmniej było, dopóki monstrualnie grube karbonowe i aluminiowe rury, nie czyniły dużych rowerów przesadnie ciężkimi optycznie!
Coś w tym jest, jak sądzę!
Nie ma co ukrywać, że Miyata mnie zauroczyła i niemal od pierwszego spojrzenia, wiedziałem, że chcę mieć ten rower.
Pozostało zatem upewnić się - i to ponad wszelką wątpliwość, co to w istocie jest za model?
Górnopółkowy, czy może jednak nie za bardzo?
Z Internetu, gdyby wtedy nawet był, korzystać i tak nie umiałem. Zacząłem więc od wywiadu z panem Pacholcem.
Okazało się, że jakiś gastarbeiter, przywiózł był ten rower z Holandii dla siebie - ale okazało się, że rama jest sporo dla niego za duża, więc zdecydował się go sprzedać.
Dowiedziałem się też, że oryginalnie, rower pomalowany był na niebiesko a jego osprzęt (czyli Shimano 600AX zmieszane z 600 Arabesca), z pewnością był oryginalnym wyposażeniem nowego egzemplarza.
Cena nie była niestety zbyt atrakcyjna, więc musiałem się solidnie upewnić co zamierzam kupić, by nie zrobić z siebie idioty.
Szczęśliwie dysponowałem pięknym katalogiem Miyaty, tyle, że z 1991-go roku, wydanym na cześć 100-lecia istnienia tej szacownej firmy. To musiało wystarczyć, bo nawet najstarsi znani mi kolarze, nigdy nie oglądali rowerów tej marki, poza wyścigami w których mieli szczęście uczestniczyć za granicą.
Usiadłem więc do studiowania katalogu, który jednak był tak łaskaw, że sporo mi wyjaśnił z ówczesnych tajemnic marketingu rowerowego.
Po pierwsze, szanująca się firma, zawsze montowała w swych modelach taki osprzęt, który całkowicie odpowiadał klasie zastosowanej w rowerze ramy.
Pomyślałem, że jak na razie, to zapowiada się obiecująco.
Po drugie, firmowo skomponowane modele - nawet te z najwyższej półki - nigdy nie były łączone z grupą Dura Ace, lub ewentualnie z Campagnolo Record.
Wychodzono bowiem z założenia, że jak ktoś jest wariatem, lub ostatecznie sponsorowanym zawodnikiem, to niech sam sobie kupi nawet pozłacanego Recorda do ramy najwyższej klasy, którą zawsze można było kupić oddzielnie - w odróżnieniu od ram z niższych półek, które z kolei sprzedawano wyłącznie w postaci kompletnych rowerów.
Katalog wyraźnie też informował, że nie tylko Bianchi ma swój ulubiony, firmowy kolor, którym pokrywa wyczynowe ramy będące przedmiotem dumy swych konstruktorów.
Okazało się, że Miyata, przynajmniej wtedy, ulubiła sobie kolor niebieski.
Nie muszę zapewne wyjaśniać dalej, że rower jednak kupiłem, będąc przekonanym, że za pomocą pozyskanej wiedzy, nie dałem zrobić się w konia.
Okazało się jednak, że ten właśnie rower, jeszcze długo będzie skrywał przede mną swe zadziwiające tajemnice.
Tyle, że o tym nieco później.
***
Zwróćcie uwagę proszę, że jeżeli jakaś markowa firma wydaje własny katalog rowerów, to przedstawiane na zdjęciach rasowe szosówki, zawsze mają duże ramy - najczęściej właśnie sześćsetki, lub minimalnie mniejsze - natomiast w części dotyczącej modeli MTB, pokazywane są wyłącznie rowery zbudowane na małych ramach - circa 17 cali - to ulubiony, katalogowy rozmiar.
No cóż. Tak właśnie przynajmniej było, dopóki monstrualnie grube karbonowe i aluminiowe rury, nie czyniły dużych rowerów przesadnie ciężkimi optycznie!
Coś w tym jest, jak sądzę!
Nie ma co ukrywać, że Miyata mnie zauroczyła i niemal od pierwszego spojrzenia, wiedziałem, że chcę mieć ten rower.
Pozostało zatem upewnić się - i to ponad wszelką wątpliwość, co to w istocie jest za model?
Górnopółkowy, czy może jednak nie za bardzo?
Z Internetu, gdyby wtedy nawet był, korzystać i tak nie umiałem. Zacząłem więc od wywiadu z panem Pacholcem.
Okazało się, że jakiś gastarbeiter, przywiózł był ten rower z Holandii dla siebie - ale okazało się, że rama jest sporo dla niego za duża, więc zdecydował się go sprzedać.
Dowiedziałem się też, że oryginalnie, rower pomalowany był na niebiesko a jego osprzęt (czyli Shimano 600AX zmieszane z 600 Arabesca), z pewnością był oryginalnym wyposażeniem nowego egzemplarza.
Cena nie była niestety zbyt atrakcyjna, więc musiałem się solidnie upewnić co zamierzam kupić, by nie zrobić z siebie idioty.
Szczęśliwie dysponowałem pięknym katalogiem Miyaty, tyle, że z 1991-go roku, wydanym na cześć 100-lecia istnienia tej szacownej firmy. To musiało wystarczyć, bo nawet najstarsi znani mi kolarze, nigdy nie oglądali rowerów tej marki, poza wyścigami w których mieli szczęście uczestniczyć za granicą.
Usiadłem więc do studiowania katalogu, który jednak był tak łaskaw, że sporo mi wyjaśnił z ówczesnych tajemnic marketingu rowerowego.
Po pierwsze, szanująca się firma, zawsze montowała w swych modelach taki osprzęt, który całkowicie odpowiadał klasie zastosowanej w rowerze ramy.
Pomyślałem, że jak na razie, to zapowiada się obiecująco.
Po drugie, firmowo skomponowane modele - nawet te z najwyższej półki - nigdy nie były łączone z grupą Dura Ace, lub ewentualnie z Campagnolo Record.
Wychodzono bowiem z założenia, że jak ktoś jest wariatem, lub ostatecznie sponsorowanym zawodnikiem, to niech sam sobie kupi nawet pozłacanego Recorda do ramy najwyższej klasy, którą zawsze można było kupić oddzielnie - w odróżnieniu od ram z niższych półek, które z kolei sprzedawano wyłącznie w postaci kompletnych rowerów.
Katalog wyraźnie też informował, że nie tylko Bianchi ma swój ulubiony, firmowy kolor, którym pokrywa wyczynowe ramy będące przedmiotem dumy swych konstruktorów.
Okazało się, że Miyata, przynajmniej wtedy, ulubiła sobie kolor niebieski.
Nie muszę zapewne wyjaśniać dalej, że rower jednak kupiłem, będąc przekonanym, że za pomocą pozyskanej wiedzy, nie dałem zrobić się w konia.
Okazało się jednak, że ten właśnie rower, jeszcze długo będzie skrywał przede mną swe zadziwiające tajemnice.
Tyle, że o tym nieco później.
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#4
No tak, rozumiem - wyścigówki to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
Dlatego pozwolę sobie przypomnieć, że Miyata produkowała także przepiękne rowery MTB, na które, być może natkniecie się w przyszłości, stanąwszy przed szansą uratowania im życia!
Ot, jak choćby ten przepiękny równolatek mojego Bike-techa, czyli Ridge Runner z 1991-go roku.
Jak widać, wspomniany wyżej, kolor niebieski, dotyczył wtedy nie tylko szosowych ram z najwyższej półki - ale także teamowych ram MTB.
Wiem oczywiście, że oryginalny kolor, to drobiazg! Jednak zawsze coś musi wpaść w oko, jeżeli gdzieś przypadkiem dostrzeżemy ciekawy rower, na który warto zwrócić uwagę.
W przypadku mojej Miyaty, był to jeszcze drobniejszy szczegół - a mianowicie - charakterystyczny tylny patyk, obrócony grubszym końcem do góry - i przez lata, tak samo zakończony:
Pozdrawiam!
***
Dlatego pozwolę sobie przypomnieć, że Miyata produkowała także przepiękne rowery MTB, na które, być może natkniecie się w przyszłości, stanąwszy przed szansą uratowania im życia!
Ot, jak choćby ten przepiękny równolatek mojego Bike-techa, czyli Ridge Runner z 1991-go roku.
Jak widać, wspomniany wyżej, kolor niebieski, dotyczył wtedy nie tylko szosowych ram z najwyższej półki - ale także teamowych ram MTB.
Wiem oczywiście, że oryginalny kolor, to drobiazg! Jednak zawsze coś musi wpaść w oko, jeżeli gdzieś przypadkiem dostrzeżemy ciekawy rower, na który warto zwrócić uwagę.
W przypadku mojej Miyaty, był to jeszcze drobniejszy szczegół - a mianowicie - charakterystyczny tylny patyk, obrócony grubszym końcem do góry - i przez lata, tak samo zakończony:
Pozdrawiam!
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#5
nie bardzo rozumiem o co chodzi z tym "patykiem"
łączenie (z angielska) seatstayów z mufą podsiodłową?
łączenie (z angielska) seatstayów z mufą podsiodłową?
#6
No i właśnie o to chodziberet pisze:łączenie (z angielska) seatstayów z mufą podsiodłową?
Przepraszam za gwarę, którą swego czasu przejąłem od pana Diesnera! Jest silniejsza niż myślałem, gdyż przyzwyczajenie, nawet brzydkie, staje się drugą naturą człowieka.
Niemniej jednak, wszyscy entuzjaści MTB starszej daty, wyrośli z szosy! Stąd należy im nieco pobłażać.
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#8
Co ciekawe, wykonanie tego łączenia podlegało modzie (!) i stosowaniu różnorakich, "firmowych" rozwiązań specjalnych!beret pisze:uwielbiam w sumie tą okolicę roweru
Generalnie można powiedzieć tak, że niegdyś, markowe ramy, nawet bez naklejek lub po nałożeniu nowego lakieru, rozpoznawało się po kształcie i wypracowaniu muf łączących poszczególne rury.
Jakie to przykre, że ten prosty sposób nie ma racji bytu w odniesieniu do ram klasycznych rowerów MTB
Faktycznie - bardzo ciekawa mufa ale w odróżnieniu od tej, którą już masz, robi wrażenie ciężkiej.beret pisze: ... się śni po nocach
Nie lekceważyłbym zatem, tej pomarańczowej ramy. Choć nie wiem co to za marka, na pewno warta pieczołowitej restauracji.
Tylko jej wiek mógłbym z grubsza określić, na drugą połowę lat siedemdziesiątych.
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#9
to pomarańczowe to Edi Strobl na columbusie SL.
mała niemiecka manufaktura robiąca głównie na zamówienie.
co do restauracji to po zamierzam po prostu dojechać mufy automaxem i zabezpieczyć ją jakoś przed rdzą.
(również od wewnątrz) czy ktoś z was to robił i może udzielić porad?
mała niemiecka manufaktura robiąca głównie na zamówienie.
co do restauracji to po zamierzam po prostu dojechać mufy automaxem i zabezpieczyć ją jakoś przed rdzą.
(również od wewnątrz) czy ktoś z was to robił i może udzielić porad?
#10
Wespół z podobnymi manufakturami we Włoszech, Francji i Niemczech - tacy wytwórcy to najlepsza rekomendacja!beret pisze:mała niemiecka manufaktura
Stal stopowa cro-mo, koroduje raczej powierzchniowo, nie tworząc głębszych wżerów, chyba, że mufę suportową pozbawiono na długi czas odpływu wody - wtedy zgnije.beret pisze:zabezpieczyć ją jakoś przed rdzą.
(również od wewnątrz)
Wewnątrz, zastosowałem kiedyś Fluidol, krajowej produkcji, który mi został po moim Polonezie.
Z dobrym skutkiem!
Myślę, że i dziś można kupić podobne, samopenetrujące środki antykorozyjne.
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#11
Oj tu się nie zgodzę, cannondale nadal można bez trudu rozpoznać, nawet po lakierowaniu. Albo selekcja po hakach przerzutki - jak nie można dopasować żadnego w okolicznych sklepach rowerowych, to mamy unikatową ramę :)Tomek Holka pisze:Jakie to przykre, że ten prosty sposób nie ma racji bytu w odniesieniu do ram klasycznych rowerów MTB
#13
nergamel pisze:cannondale nadal można bez trudu rozpoznać
W sumie jednak, to wyjątki potwierdzające regułę!aldek pisze:gt też umiem
Zwłaszcza gdy chodzi o rowery ...
Pozdrawiam!skolioza pisze:1988-1993 - prawie wszystkie... i jeszcze więcej
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#14
Niemniej jednak, właśnie po mufach, rozpoznawało się w retro czasach wartość używanego roweru - a że o MTB jeszcze nikt nie słyszał - musiała to być niestety, szosowa wyścigówka.
Jako się rzekło, właśnie to miejsce było nadzwyczaj charakterystyczne dla rowerów Miyata (przed 1990, zupełnie nieznanych na naszym rynku!)
No i oczywiście mufa suportowa! Zamiast paskudnych, blaszanych prowadników linek w formie półksiężyca (moda wczesnych lat 80-tych - jak mi się wydaje!), klimatyczne stalowe pancerze na oporach przylutowanych do ramy.
Jednak, gdy pierwszy raz zobaczyłem ten rower, moją uwagę przykuł przede wszystkim ten element wyposażenia:
Gębę rozdziawiłem jak dziecko, gdyż właśnie wtedy - pierwszy raz w życiu widziałem takie hamulce.
Znałem i owszem, popularne w końcówce lat 80-tych, hamulce Campagnolo Delta - ale tych, shimanowskich, 7 lat starszych, jeszcze nie widziałem nawet na zdjęciu.
Po zakupie Miyaty, zacząłem oczywiście ją przekształcać wedle własnego wyobrażenia, jak taki rower powinien finalnie wyglądać.
Po dłuższym czasie kombinacji, między innymi dobudowaniu kół, które w oryginale się nie zachowały, wyszło coś takiego:
W tak zwanym międzyczasie, usiłowałem ustalić rok budowy ramy i okazało się, że to niestety bardzo trudne!
Pierwszy trop prowadził śladem osprzętu - Shimano AX - i miał ustalić, kiedy taki osprzęt wszedł do sprzedaży i jak długo był produkowany/sprzedawany/montowany w nowych rowerach.
Założyłem bowiem, że to oryginalny osprzęt mojej Miyaty.
Ten tok myślenia wcale głupi nie był - ale niestety - jak później się okazało - błędny!
***
Jako się rzekło, właśnie to miejsce było nadzwyczaj charakterystyczne dla rowerów Miyata (przed 1990, zupełnie nieznanych na naszym rynku!)
No i oczywiście mufa suportowa! Zamiast paskudnych, blaszanych prowadników linek w formie półksiężyca (moda wczesnych lat 80-tych - jak mi się wydaje!), klimatyczne stalowe pancerze na oporach przylutowanych do ramy.
Jednak, gdy pierwszy raz zobaczyłem ten rower, moją uwagę przykuł przede wszystkim ten element wyposażenia:
Gębę rozdziawiłem jak dziecko, gdyż właśnie wtedy - pierwszy raz w życiu widziałem takie hamulce.
Znałem i owszem, popularne w końcówce lat 80-tych, hamulce Campagnolo Delta - ale tych, shimanowskich, 7 lat starszych, jeszcze nie widziałem nawet na zdjęciu.
Po zakupie Miyaty, zacząłem oczywiście ją przekształcać wedle własnego wyobrażenia, jak taki rower powinien finalnie wyglądać.
Po dłuższym czasie kombinacji, między innymi dobudowaniu kół, które w oryginale się nie zachowały, wyszło coś takiego:
W tak zwanym międzyczasie, usiłowałem ustalić rok budowy ramy i okazało się, że to niestety bardzo trudne!
Pierwszy trop prowadził śladem osprzętu - Shimano AX - i miał ustalić, kiedy taki osprzęt wszedł do sprzedaży i jak długo był produkowany/sprzedawany/montowany w nowych rowerach.
Założyłem bowiem, że to oryginalny osprzęt mojej Miyaty.
Ten tok myślenia wcale głupi nie był - ale niestety - jak później się okazało - błędny!
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#15
czemu błędny?
rower jest śliczny i do tego na szytkach, i najładniejsze mostki świata shimano robione przez nitto
masz pedały z tymi wielgachnymi osiami?
i widzę jak aero to aero i inne mocowanie manetek (nie po bokach a schowane za rurką)
rower jest śliczny i do tego na szytkach, i najładniejsze mostki świata shimano robione przez nitto
masz pedały z tymi wielgachnymi osiami?
i widzę jak aero to aero i inne mocowanie manetek (nie po bokach a schowane za rurką)
#16
Wielkie dzięki!beret pisze:rower jest śliczny
Jednak, gdy go kupowałem, wiele mu brakowało do tego ostatecznego wyglądu.
Spróbuj na przykład kupić gięcie o okrągłym profilu bocznym a na dodatek płytkie i szerokie.
Albo piasty odpowiedniej grupy + obręcze, by całość do siebie pasowała. Teraz, to już pewnie nie możliwe - lub możliwe - ale tylko na eBay, szukając na całym świecie.
Achaberet pisze:masz pedały z tymi wielgachnymi osiami?
Udało mi się kupić nowe Dura-ace na Allegro. Podobnie zresztą jak korbę tej samej grupy i piasty (ale już Shimano EX!)
Ze złotym wielotrybem Dura-ace miałem szczęście. Kolega (campagnolowiec i colnagowiec) zamienił się na złotą Reginę.
Wyjaśnię oczywiście, choć w tym poście już miejsca nie wystarczyberet pisze:czemu błędny?
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#17
jakoś te brooksy przy japońszczyźnie rażą oczy na dłuższą metę, bo wygląda to fajnie, ale świadomy odbiorca zobaczy azjatycki ówczesny hi-end w połączeniu z brytyjskim oldschoolem tak średnio.
może bawełniana/połyskliwa owijka, paski jakieś toshi i plastikowo-winylowa torebka na kierze i siodło kashimax?
to w sumie jedyne co mogę temu rowerowi zarzucić.
a jeśli chodzi o wolnobieg DA- mam taki.
czeka na lepsze czasy
może bawełniana/połyskliwa owijka, paski jakieś toshi i plastikowo-winylowa torebka na kierze i siodło kashimax?
to w sumie jedyne co mogę temu rowerowi zarzucić.
a jeśli chodzi o wolnobieg DA- mam taki.
czeka na lepsze czasy
#18
Masz niewątpliwą rację, jednak przy kształtowaniu wyglądu mojej Miyaty, kierowałem się przede wszystkim własnym chciejstwem i gustem a nie bynajmniej prawdą historyczną.beret pisze:jakoś te brooksy przy japońszczyźnie rażą oczy na dłuższą metę, bo wygląda to fajnie, ale świadomy odbiorca zobaczy azjatycki ówczesny hi-end w połączeniu z brytyjskim oldschoolem tak średnio.
Zresztą, tak naprawdę, to kto wie, jak były kompletowane te ramy w Anglii??
Pewnie jednak nie w Brooksy - choć tzw custom bikes - mogły być.
Wraz z tym siodłem, które widać na zdjęciu, dostałem także czasopismo Brooksa z wieloma ciekawymi artykułami i zdjęciami klimatycznych rowerów.
Doznałem niemal szoku, gdy okazało się, że styl mojej Miyaty DOKŁADNIE odpowiada stylowi rowerów służących firmie Brooks do reklamowania swoich wyrobów.
Czyżbym zatem, całkiem niezależnie od kogokolwiek, raz jeszcze odkrył Amerykę ??
Periodyk nosi tytuł The Brooks Bugle, - zresztą sam sobie pooglądaj, please.
http://blog.brooksengland.com/wps/bugle/
Życzę ekscytującego oglądania!
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#19
no bo co nie mówić- wizualnie twój rower jest bardzo spójny i taki właśnie "europejski"
zresztą nawet naklejka informująca o rurkach wygląda jak od reynoldsa.
zresztą nawet naklejka informująca o rurkach wygląda jak od reynoldsa.
#21
Tak, tak - oczywiście!zimny pisze:żenial, manifik ! ;)
Ano właśnie dlatego, że przyjąłem takie założenie, że osprzęt mojej Miyaty, co głównie miało dotyczyć grupy Shimano AX, był oryginalnym osprzętem tego roweru.beret pisze: ... czemu błędny?
Dość szybko odnalazłem informację, że grupy Shimano AX produkowane były niespełna dwa lata - 1982 - 1983 - ale okazały się "zbyt nowoczesne", jak na tamte czasy, więc niestety zalegały na pólkach!
Z drugiej strony, dystrybutorzy - a później sami producenci - zaczęli na domiar złego demontować oryginalne przerzutki AX, zastępując je starszymi komponentami EX.
Wszystko dlatego, że tylne przerzutki AX były pierwszą próbą indeksacji przełożeń (jak mi się wydaje!), polegającej na skokowym ruchu ramienia przerzutki (zamiast manetki - jak to wymyślono później!), natomiast przerzutki przednie swingowały wyłącznie w bok i na dodatek wymagały jakichś dodatkowych elementów mocowania linki na ramie!
Powyższe informacje zestawiłem ze stanem osprzętowienia mojej Miyaty, z czego wyszło mi niezbicie, że skoro mam przerzutki EX Arabesca wraz z manetkami tej grupy, natomiast hamulce i korby to AX, to .....
To rower na 1000% został wyprodukowany i sprzedany w 1982-gim!
Dokonawszy tego "odkrycia" dałem sobie spokój z dalszym dociekaniem prawdy. Wszystko było już jasne i oczywiste!
Do czasu jednak!!
Pewnego dnia, odkryłem w Internecie katalogi rowerów Miyaty, które sięgały roku 1981-go.
Ku swemu bezbrzeżnemu zdumieniu, stwierdziłem, że nawet ramy z 81-go, są nowocześniejsze od mojej!
Silwuple:
Choć mój rower mógł się już pochwalić charakterystycznymi dla modelu PRO Miyata, sześcioma dziurami w mufie suportowej, to już zacisk mufy podsiodłowej był inny, nie wspominając o tych paskudnych prowadnikach do linek widocznych na katalogowej stronie! Mój rower ich nie miał - no i chwalić Boga!
Poza tym, jak widać, manetki w modelu PRO montowano po obu stronach rury głównej. Manetki na wierzchu tej rury miał za to najwyższy model TEAM Miyata.
Niemniej jednak, jak się okazało, oszacowanie wieku roweru było błędne! Moja rama była wyprodukowana WCZEŚNIEJ!
Tylko kiedy ?? Nie wiem tego do dziś, choć już wiem dlaczego nie wiem
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#23
Wieeeeeelkie dzięki !! Zatem już wiemy, że mój rowerek jest jeszcze starszy! Hi, hi - mam taką tylną przerzutkę
Niesamowite.
***
Niesamowite.
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#24
beret, musiałeś tak od razu, bezceremonialnie, brutalnie walnąć z mostu tym linkiem? Tyle postów budowania napięcia i nagle wszystko jasne przez ciebie ;/
AXy to jest bajka jak dla mnie, Shimano wyprzedziło epokę o 20 lat ;D Marzy mi się rower obwieszony takim szpejem ale na ramie z Tange Aero, to już w ogóle jest wypas.
np. https://picasaweb.google.com/1021080909 ... AR6000Aero
Galerię użytkownika polecam. A Koga śliczna, zazdroszczę bardzo!
AXy to jest bajka jak dla mnie, Shimano wyprzedziło epokę o 20 lat ;D Marzy mi się rower obwieszony takim szpejem ale na ramie z Tange Aero, to już w ogóle jest wypas.
np. https://picasaweb.google.com/1021080909 ... AR6000Aero
Galerię użytkownika polecam. A Koga śliczna, zazdroszczę bardzo!
#25
Jak to miło, że zauważyłeśelziomallo pisze:Tyle postów budowania napięcia ....
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#26
eee tez mam Koge , ale niestety sporo nowszą na białym RX 100, też jej trzeba zrobić plan filmowy
#27
beret, Jak mogłeś, wykład się zapowiadał na cały semestr:).Oj będzie niedostateczny dla Bereta:)
Lodzermensch
#28
Ale właśnie, prawie się skończył!corrado1111 pisze: ... wykład się zapowiadał ...
Nie mam pojęcia skąd czerpać dalszą wiedzę, sięgającą jak widać czasów pzedinternetowych.
Zresztą i w Internecie, te wiadomości skądcikś muszą się brać. Zapewne z tradycyjnych źródeł, które mogły się nie zachować do naszych czasów, że tak powiem.
Co dalej? Nie wiem.
Domyślam się jedynie, że dawno dawno temu, ktoś kupił ten rower i wydał masę pieniędzy.
Potem, wraz ze zmieniającą się modą, ten ktoś zmieniał rower, tak długo, dopóki nie trafił do Polski i finalnie do mnie.
Pochromowano przedni widelec, wymieniono osprzęt (pewnie nie raz!) a przy okazji, zatarto ślady jego pierwotnego wyglądu i okresu, w którym został wyprodukowany.
Tak jak dziś. Gdy już ktoś się wykosztuje, choćby tylko na ramę z karbonu (ale za to markowego producenta!) to później chce mieć najnowszego Dura-ace, za każdym razem, gdy tylko Shimano zmieni model.
Mało takich wariatów?
Jak nie włączycie się do śledztwa - będzie koniec!
A może podobne śledztwo było udziałem kogoś z Was ??
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.
#29
czasami lepiej nie wnikać za dokładnie bo może sie okazać , że .................... prawda bywa okrutna , a tak to ładny , śliczny elegancki .......... zagraniczny i śmiga
#30
Wiem, co masz na myśli jednak jestem całkiem spokojny, że jest to rama z serii wyczynowej, czyli jak widzisz na załączonej stronie katalogowej, "racing series".Piotr pisze:czasami lepiej nie wnikać za dokładnie bo może sie okazać , że .................... prawda bywa okrutna ....
Pewność tą opieram na doświadczeniach zebranych w czasach (1982 - 1985), gdy stawiałem swoje pierwsze kroki w kolarskim światku i dopiero poznawałem tajemnice jego funkcjonowania.
Razem z nieżyjącym już, Edziem Diesnerem, najbardziej charyzmatycznym łódzkim serwisantem, przerzuciliśmy wiele różnych ram i rowerów, które potencjalnie mogły być moimi.
Nasłuchałem się przy tym arcyciekawych komentarzy i anegdot, gdyż przecież nie był to sprzęt nowy, tylko odsprzedawany przez łódzkich kolarzy i "powracających z zagranicy" szczęśliwców, którzy mieli szanse gdziekolwiek wyjechać poza tzw demoludy.
Na rynku nie było dosłownie niczego - a tym bardziej - nowego. Tylko kolarze z trzech (!) łódzkich klubów, mieli dostęp do profesjonalnego sprzętu, sprowadzanego specjalnie na potrzeby PZKOL z zachodu.
Wszędzie oszczędzano tzw dewizy, zatem nawet czynni zawodnicy jeździli na rowerach swych poprzedników, sprzed kilku lat.
Rowery kadrowiczów, po dwóch - trzech latach trafiały do kubów, a dopiero stamtąd do Edzia Diesnera.
Jednym słowem, magazynek Edzia reprezentował czasy epoki gierkowskiej, kiedy za pożyczone z zachodu pieniądze, nasi kadrowicze jeździli na najlepszych wyczynowych rowerach świata.
Nie sądzę aby jakikolwiek rower, który wtedy można było u Edzia kupić lub zamówić, był młodszy niż 5 lat.
Nawet ktoś, kogo było stać na wydanie bajońskiej sumy na rower, musiał się zadowolić sprzętem z drugiej połowy lat siedemdziesiątych i co najwyżej nowymi komponentami z klubowych magazynów, choć oczywiście, wcale nie najnowszej produkcji.
Z prostej konieczności, każdy kto chciał mieć wyczynowy rower musiał nauczyć się rozpoznawać klasę roweru od niemal pierwszego rzutu oka.
Kto zaś nie miał do tego smykałki, jeździł na turystycznej ramie zaopatrzonej w pełną grupę Campagnolo Record, będąc przekonanym, że właśnie chwycił zachodniego Boga za nogi.
Dość szybko się nauczyłem, że najważniejsza jest geometria! Dopiero później należało zwrócić uwagę na wykonanie i wykończenie ramy, jej wagę oraz ewentualnie na wszelkie naklejki o ile zachowały się w oryginale.
Geometria mojej Miyaty jest wzorcowa! Jak na drugą połowę lat 70-tych - wręcz supernowoczesna.
Główny trójkąt 590 X 570 (rura górna), to marzenie ówczesnych kolarzy, podobnie jak rozstaw kół, który dla tak dużego rozmiaru nie przekraczał 1 metra.
Przypuszczam zresztą, że model PRO Miyata, przez długie lata był najwyższym modelem tej firmy. Uprzedmiotowiał jak sądzę tradycję producenta, która z marketingowego punktu widzenia zawsze była ważna.
Dopiero na przełomie lat 70-tych i 80-tych - być może nawet dokładnie w 1980 roku, dodano, niejako z góry, model najwyższy TEAM Miyata, przeznaczony wyłącznie dla sponsorowanych zawodników i bogatych hobbystów, w którym zamierzano montować wszystkie absolutnie najnowocześniejsze ustrojstwa tamtych czasów, z kroplowymi przekrojami rur samej ramy włącznie.
Pozdrawiam i jednocześnie przepraszam za gadulstwo. Ale cóż, taka sentymentalna natura i tyle.
***
Bike-tech - product for a life, by Toyo Ishigaki.