Witajcie, po długiej przerwie chciał bym zaprezentować skromny rower.
Ten zielony kolor to chodził za mną od kilku jak nie kilkunastu lat. Im człowiek starszy tym szybciej te lata lecą ale taka zielona Kona zawsze była tematem westchnień. Jak normalny człowiek, podpięty prawie na stałe do ogłoszeń, zobaczyłem '' to to '' właśnie. Rozmiar nie był znany ale po samych fotach widać było ze na okolice 19 czy 20 cali to nie ma szans. Zaczęło się od niewinnych wiadomości do sprzedającego, w odpowiedzi informacja że nie nawet mowy o wysyłce. Ok, mogę podjechać przecież, po pracy, zamiast spać można jechać po rower :). Następnego dnia kiedy już byłem pewien i gotów na dojechanie 120k do Pana on odpisuje ze właśnie dostał super ofertę na wysyłkę. No odpisuję do człowieka sprzedawcy że chwileczkę chwileczkę :l ale jak to, byłem gotowy przyjechać a tu takie info? Wymiana kilku zdań plus telefon i jest zielone światło. Prujemy w kierunku Płocka, tak się zasiedziałem w pracy i w domu że kompletnie zapomniałem co tam jest w tym Płocku, po za maratonem to przecież kominy i ogień z nich buchający. Dojechaliśmy w końcu na miejsce, Pan machał do nas rękami z polnej drogi bo pod nr. 13 ciężko było trafić, nawiasem ja też z pod nr. 13 :). Wyszli z wozu, rower już był przygotowany, stał na drodze dojazdowej obok domu z cegły. Oblany w całości plakiem i uzbrojony po zęby w akcesoria - lampka przód oraz tył, dynamo, stopka, osłona zębatek, sztyca pod siodła z tłumikiem drgań, siodło żelowe :) oraz pojemnik na '' przydasie '' jak spora pompka, duża dętka i pewnie opona też by wlazła, same plusy! Ok, chwila rozmowy, miły człowiek, pyta po co mi taki rower i co ja w nim w ogóle widzę, przecież to zwykły góral - powiada jeszcze właściciel. Odpowiedziałem że ten kolor mi się podoba i chcę go mieć. Kasa zapłacona, rower na pakę i w drogę do domu. Dzieciaki po postoju w sklepiku poszły spać. Okolice Płocka, Kutna i dojazd do Sochaczewa uległy sporym zmianom przez ostatni rok, jest tam dużo rond i jest też obwodnica Gombina :). Uf, do domu dotarłem padnięty ale i tak w myślach przekopywałem już kartony, pudełka, torby i torebki z częściami, co tam mam do tego śmieszne fajnego roweru, hamulce by trzeba poszukać, może stx jakiś czy czarny LX. Hmm, w tamtych czasach nowe klamoty zakładało się w potrzebie lub kiedy marzenie spełniało się i akurat w sklepie TO BYŁO i miało się jakąś kasę odłożoną, prosiło się sprzedawcę żeby przytrzymał towar, w te pędy do domu 30k prawie z Warszawy, spocony, mokry, kase do plecaka i z powrotem bo przecież nie usnę jeśli nie odbiorę zarezerwowanej części. Potem dotykanie i w reszcie montaż :) . Potem testy, regulacje i znowu testy :))) A no i oczywiście czyszczenie co chwilę. Fajne to czasy.
Kona która trafiła się w moje łapy to chyba 17 albo 18 cali, amor działa, mimo że sądziłem że leje to zalany był ale plakiem. Sztyca chyba 27.2, jeśli tak to coś tam leży ciekawego na strychu. Chyba odważę się i pozdejmuję w końcu te dodatkowy osprzęt a na poważnie, ależ się cieszę że pojechałem po ten rower. Aaa, Pan w sumie powiedział że jak nie dojadę danego dnia to w skrócie '' po zamiatane '' i już jest ktoś następny w kolejce.
Kona Lava Dome 1994
#1klein attitude race 95', stevens 7.1.2.comp, stevens 4.1.2.sport, novara XT 92' cr-mo, kona kula 94', cannondale super v 700, specialized stumpjumper fs 94...gt ricochet, schwinn traveller..