W oczekiwaniu na kolejny weekend powspominam trochę ten miniony przed paroma dniami, podobno ostatni już tej jesieni z tak wysoką temperaturą.
W sobotę córka zarządziła wyprawę celem zgromadzenia eksponatów do szkolnego zielnika. Kierunek może być tylko jeden: ogród botaniczny w bydgoskim Leśnym Parku Kultury i Wypoczynku w Myślęcinku (jest jeszcze stary botanik w centrum miasta, ale odkąd zarządza nim uniwerek zrobiło się tam trochę smutno). Rowery tym razem zostały w domu. Na miejscu sporo spacerowiczów, młoda para na ślubnej sesji foto oraz inwazja biedronek ninja. Namolne te stworzenia jak telemarketingi.
W niedzielę z kolei wybraliśmy się na kilkudziesięciokilometrową wyprawę do mojej Miejscówki pod Koronowem. Po wydostaniu się z miasta jedziemy przez podbydgoskie miejscowości będące obecnie sypialnią miasta. Dzięki przeprowadzającym się tu od 20 lat bydgoszczanom, gmina Osielsko stała się najbogatszą w województwie. Co chwila pojawia się nowe osiedle, infrastruktura drogowa lepsza niż w mieście, tyle że w godzinach szczytu totalnie korkuje się tu wjazd do miasta bądź wyjazd z niego.
Postój regeneracyjny w okolicy wiaduktu nad północnym skraju stacji w Maksymilianowie. Zawsze tak konstruuję trasę, by gdzieś znaleźć się w kolejowych klimatach.
Tym razem dosiadam Herculesa.
W odległości kilometra od stacji trwa budowa wiaduktu w ciągu trasy ekspresowej S5. Z tego tez powodu dezintegracji uległy wcześniej istniejące tu drogi i dróżki. Korzystamy więc z nowej ddr w pobliskim Żołędowie.
Po drodze mijamy sympatycznego Mesia.
Dojeżdżamy do "placu budowy". Za nami znajdował się kiedyś nieduży zagajnik. W latach 1941-1942 chowano na jego terenie jeńców radzieckich budujących szosę na Gdańsk. Jak to zwykle bywało śmiertelność była duża, ale wg przekazów po wojnie miały się tu odbyć ekshumacje. Z niewiadomych przyczyn pozostawiono szczątki 2 jeńców i ustawiono na mogile nieduży obelisk. W ramach przygotowania terenu pod inwestycję współorganizowaliśmy ekshumację wiosną 2017 r. Podczas prac faktycznie odkryto szczątki 2 mężczyzn, ale pochówki te były nietypowe jak na radzieckich jeńców: spoczywali elegancko ułożeni w trumnach, z osobistymi drobiazgami, brakowało tylko stóp, ale tu akurat wiadomo-buty na wojnie to szczególnie pożądany towar. Rosjanie zwykle chowani byli byle jak, w bezładzie, a do tego pozbawieni wszystkiego co jeszcze mogło przydać się żywym. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że obecne były jeszcze inne pochówki. Przy drugim podejściu jesienią wyekshumowano szczątki kilku żołnierzy niemieckich z 1945 r. co potwierdziło słowa części miejscowych.
Widać już zarys jezdni:
W tle widać żuraw na budowie wiaduktu nad liniami kolejowymi 201 i 131. Budowa tego odcinka S5 jest mocno opóźniona, bowiem PKP obudziły się w kwestii wiaduktu już po jego zaprojektowaniu przez wykonawcę. Przeprawę trzeba było zaprojektować od nowa. W ogóle nasze województwo nie ma szczęścia do S5: kujawsko-pomorski odcinek miał być gotowy już w 2012 r., ostatecznie coś się ruszyło dopiero w zeszłym roku. Północny odcinek Piątki spełniać będzie rolę obwodnicy miasta, dzięki czemu cały tranzyt przestanie się tłuc przez centrum. Szybciej i wygodniej dojedzie się też do A1 i A2. Trochę szkoda wycinek w lasach, trasa idzie akurat przez moje ulubione rowerowe szlaki...
Wjeżdzamy do lasu, na terenie którego zachowały się fragmenty linii obronnej Przedmościa Bydgoskiego wzniesionej latem 1939 r. przez polskich żołnierzy celem osłony Bydgoszczy z kierunku zachodniego i północnego.
Z lasu wyjeżdżamy w miejscowości Nekla w sąsiedniej gminie Dobrcz. Przy powiatowej drodze we wrześniu otwarto drogę dla rowerów prowadząca do Kotomierza. W planach jest budowa kolejnych szlaków tak by spiąć nimi większe miejscowości.
Stacja serwisowa wyposażona w narzędzia Park Tool i pompkę SKS. Ciekaw jestem jak długo te narzędzia tam pozostaną, odkręcony fragment chyba stojaka już walał się obok.
No to wjeżdżamy na szlak.
W widocznym na horyzoncie lesie opuszczamy ścieżkę i jedziemy na zachód.
Dojeżdżamy do starego wiaduktu nad linią do Tczewa.
Chwila na podziwianie widoków okolicy.
Jedziemy skrajem miejscowości Marcelewo, gdzie 27 stycznia 1945 r. rozegrała się krwawa bitwa pomiędzy naszymi żołnierzami z 8 pp oraz żołnierzami niemieckimi wycofującymi się z Bydgoszczy wzdłuż torów kolejowych na północ. Nasi wpadli w zasadzkę, zginęło ich około 60. W zeszłym tygodniu odezwała się do mnie pani poszukująca miejsca pochówku dziadka swojego męża. Okazało się, że walczył i poległ właśnie w tym miejscu.
Polskie klimaty.
Samo Marcelewo to nieduża kolonia naszych przedwojennych Poniatówek, czyli gospodarstw powstałych na ziemi z podziału pobliskiego majątku. Zarówno domy mieszkalne jak i budynki gospodarcze budowano wg standardowego projektu z charakterystyczym eternitowym dachem.
Dalej znów przez pola.
Potem asfaltowa ostatnia prosta i meta.
Po uzupełnieniu "paliwa" i wymianie roweru (wracam Scottem) wjeżdżamy w las.
W założeniu miał być skrót. Okazało się, że LP budują drogę i jak na razie jest zasypana gruzem. Nieciekawie.
Na skraju Stronna trochę lepiej, można jechać.
Wyjeżdżamy z lasu. Jeszcze prawie 30 km do domu, widać już księżyc, zapowiada się nocna jazda.
Wjeżdżamy znów na rowerową drogę i Marcelewo widoczne jest gdzieś na horyzoncie.
Dojeżdżamy do końca DR i za chwilę wjeżdżamy w ciemny las.
W Żołędowie juz noc.
W Myślęcinku trochę biegaczy z czołówkami i nieco spóźnionych rowerzystów.
Nocna jazda i mój elevated:
Córka dzielnie trzyma pion.
Jeszcze podjazd pod górę na moje osiedle Wyżyny i już w domu.
Wyjazd udany, strat w ludziach i sprzęcie nie było