Podstawowa specyfikacja: rama chromowo-molibdenowa, osprzęt Shimano: przerzutki 3x7 i korba Exage 300LX, hamulce cantilever Exage Country BR-M250, klamkomanetki STI, obrecze ARAYA na piastach Shimano. Wiem, że z dzisiejszej perspektywy to nic szczególnego ale na tamte czasy, gdy go dostawałem taki rower był spełnieniem marzeń.
Gdy przystępowałem do renowacji rower był w opłakanym stanie technicznym, bo chyba nigdy nie był serwisowany i porządnie czyszczony. Łańcuch być może był smarowany ale na pewno nie tym czym powinien, no i nie sądzę aby ktokolwiek zawracał sobie głowę jego czyszczeniem. W rowerze mój tata, który był głównym jego użytkownikiem na działce, wymienił kierownicę i siodełko tak aby rower był "wygodniejszy". Oryginalne siodełko przepadło ale są jeszcze szanse na odnalezienie kierownicy. Napęd i piasty nieprawdopodobnie oblepione warstwami smaru i brudu. Łańcuch wyciągnięty zdecydowanie poniżej 1% ale niestety zęby korby mocno wyszczerbione. Rama miejscami mocno poobijana. Przedni hamulec całkowicie niesprawny, przednia przerzutka ledwo działająca, tylna w miarę ok. Wszystko na oryginalnych niezmienianych pancerzach i linkach, więc możecie sobie wyobrazić jak to wszystko topornie chodziło. Do tego wszędobylska rdza i generalnie mega brud. Na przednim kole zachowała się oryginalna opona Garry Fisher - nie wiem jak to możliwe, że wciąż dawała radę, bo dętka miejscami z niej po prostu wychodziła :)
Rower obecnie jest rozłożony na czynniki pierwsze i już w 95% wyczyszczony. Nie było śrubki, której bym nie wykręcił. Wszystko dokładnie wymoczone w nafcie i wypucowane; co trzeba i można było to odrdzewione. Wiele godzin żmudnej pracy ale efekty dają mnóstwo satysfakcji. Taka odpicowana, świecąca się przerzutka, bez grama rdzy czy brudu, nawet mimo licznych zarysowań wygląda po prostu obłędnie. Najwięcej problemów sprawiły mi manetki z tymi wszystkimi sprężynkami, podkładkami i zapadkami ale w końcu i je udało się jakoś ogarnąć. Na ten moment został mi tylko do rozłożenia, przeczyszczenia i nasmarowania bębenek i będę mógł przystąpić do składania. Rama po kilkukrotnym czyszczeniu i wypolerowaniu mimo wielu odprysków wygląda znakomicie.
W trakcie prac okazało się, że musiałem wymienić sztycę a poza tym tylko konusy przedniej piasty i jedną śrubę baryłkową. Reszta pozostaje - bardzo mnie cieszy, że nie było potrzeby zastępowania oryginalnych części. Na ten moment kupiłem najtańsze prostą kierownice, sztycę i siodło mtb - być może z czasem kupię coś odpowiedniego z tamtej epoki. Wymieniam oczywiście wszystkie linki i pancerze. Opony też będą niestety nowożytne, choć zachowuję oryginalny rozmiar.
Zamysł jest taki, że będzie to oldtimer, którego w ładną pogodę w niedzielę będę "wyprowadzał" na lajtowe przejażdżki z dziećmi. Jest mega sentyment - bo to mój rower, który doskonale pamiętam z dzieciństwa a do tego wielka frajda przy renowacji. No i co ważne to mój debiut przy takich pracach - nigdy nie rozbierałem piast, sterów czy suportu.
Zapraszam do obejrzenia fotek. Rower jest na nich w takim stanie w jakim w listopadzie zabrałem go z działki. Pozdrowienia dla wszystkich pasjonatów retro mtb i dzięki za wiele informacji uzyskanych z forum. Oczywiście kiedy skończę prace pochwalę się efektami :)











