Było bardzo ciekawie. Wystartowaliśmy z Lubnia dość późno (kilka minut po 11tej), po czym asfaltami dotelepaliśmy się do Krzeczowa. Tutaj zjazd na żółty szlak i dalej do Naprawy. Muszę powiedzieć, że ten odcinek żółtego szaku obfituje w rewelacyjne widoki. Z jednej strony Beskid Wyspowy, z drugiej Gorce, dalej Tatry, Beskid Żywiecki i jeszcze kawałki Makowskiego - rewelacyjne miejsce!
Z Naprawy już niebieskim szlakiem w górę w kierunku Lubonia. Przecinając Zakopiankę na chwilę opuściliśmy niebieski szlak aby nie drałować z rowerami na plecach (od Zakopianki szlak leci obok restauracji luftem po schodach do góry). Wytrawersowaliśmy to miejsce zjeżdżając kilkadziesiąt metrów Zakopianką w kierunku Tenczyna i tam wjechaliśmy w drogi osiedlowe, którymi dołączyliśmy do szlaku.
Początek mozolny, końcówka podjazdu pod Luboń Mały techniczny. Staszek dawał spokojnie rady a ja cieszyłem się z powrotu SIDa - przynajmniej na podjazdach. Pierwszy odcinek technicznego zjazdu i prawie straciłem zęby zapominając, że amortyzator jednak jest miękki i nie zawsze przy większych prędkościach zachowa się tak jak bym chciał - puściłem się i prawie od razu zbierałem się z ziemi gdy to rzuciło mnie na jakimś kamieniu i dziurze. Nauczka na przyszłość - SID to nie Bomber (szczególnie niewyregulowany SID - na wypad wziąłem pompkę, ale kto by miał tam czas.. więc 50/50psi w komorach górnych i tyle samo w negatywnej) ;)
Podjazd pod Luboń Wielki był wyzwaniem - Staszek bardzo ambitnie wyjeżdżał praktycznie wszystko, siłując się z niektórymi odcinkami do skutku :) Ja wolałem się schować za zasłoną "szkoda napędu" ;) Cały czas jadąc ku szczytowi zastanawialiśmy się jaką drogę na dół obrać, skoro szlak czerwony z siodła ściągnął nawet Skoliozę z tego co mówił.
Na górze zapiekanki i telefon do Skoliozy coby nas zmotywował - bo plany zjazdu mieliśmy już różne ;) Na szczęście powiedział Staszkowi, że to tylko 2 problematyczne miejsca, więc zebraliśmy się szybko i.. jazda. dodam tylko, że na szczycie trochę nas przepiździło - mimo, że słońce grzało cały dzień to jednak już zimno...
Początek zjazdu i od razu blokada - drzewo zawalające szlak. "-To chyba to pierwsze miejsce, które Skoliozę z siodełka ściągneło" :D
Kawałek dalej zaczęło się faktycznie robić ciekawie - dość stromo, wąsko, kamienie.. zjazd bardzo techniczny - praktycznie cały czas niska prędkość i ciągłe balansowanie. Staszek próbował wszystko zjechać poza jednym miejscem, które określił wprost jako niezjeżdżalne (po głazach). Ja.. ze 4 razy z buta na dół - raz, że moja technika jeszcze trochę wymaga, dwa, że wybrałem się tego dnia z ciągle niewygojoną dłonią, więc jakiejkolwiek gleby unikałem jak ognia, a trzy - starym.. :)
W trakcie całego zjazdu Staszek zaliczył jedną glebę, która wyglądała dość nieciekawie (zatrzymaliśmy się w dolnym fragmencie zjazdu w jedynym śliskim miejscu; Staszek startując zaliczył poślizg, nakrył się dwa razy rowerem i wyginając do tego w dość nieludzki sposób). Na szczęście obyło się bez negatywnych konsekwencji :)
Dalej już dojechaliśmy do asfaltu i przeplatając asfalt ze szlakiem czerwonym zjechaliśmy do Mszany (dłuższy kawałek czerwonego jednak ominęliśmy, bo okazał się być ubłoconym syfem między polami - ogólnie nieciekawie). Pogoda tego dnia była genialna - w miarę ciepło, bardzo sucho (a ten czerwony szlak z góry na glisne to imo przejezdny tylko w suchych warunkach).. super wyrypa. Szczebel odpuściliśmy z braku czasu. W Lubniu byłem z powrotem po 4,5h, z czego czystej jazdy mieliśmy 2,5h a reszta to zdjęcia, filmy, podziwianie, odpoczywanie, próby podjazdów i zjazdów... dość luźny wypad, gdzie koksu nie było zbyt wiele, ale technicznie jeden z trudniejszych w tym roku :) Staszek ze Mszany udał się z powrotem do Lubomierza.
Trasa:
Profil:
Galeria zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1033737213 ... mtbPlLubon#
Podczas wypadu starałem się kręcić trochę filmów; początkowo miałem je wrzucić po kolei na Youtube, ale dałem szansę Picasie na wykazanie swoich możliwości. Efekt..? Cóż - w domu na normalnym komputerze, używając normalnego programu i mając bogatszą bibliotekę audio na pewno byłoby ciekawiej. Ale myślę, że nie ma tragedii. Jakość średnia, bo rano pakując graty nie mogłem znaleźć aparatu z HD, więc wziąłem coś starszego, muzyka.. retro bo z roku 96 - jak się nie podoba to sorry - nic innego na telefonie nie mam w tej chwili (o długośc 150s), a zanim wrócę do domu to już nie będę miał czasu na złożenie filmu ;) Do tego Picasa bardzo niemiło zniekształciła ścieżkę audio, dzięki czemu zamiast znormalizować ścieżkę audio to wycisza muzykę myśląc, że w oryginalnej ścieżce audio klipów znajduje się coś interesującego - dodatkowo oryginalna ścieżka audio klipów jest przesuwana...). A i na koniec - Picasa na siłę skróciła mi przedostatni slajd, dzięki czemu nie idzie przeczytać co tam jest napisane. Tak czy inaczej coś z tego na szybko powstało:
http://www.youtube.com/watch?v=j8rnoP6EahQ