Było istotnie super :) Jazdę zaczęliśmy od laczka, który złapał Staszek tuż po tym jak zapakowaliśmy jego rower na dach auta... :D Dalej było już tylko lepiej. Ja zapomniałem zabrać z lodówki bidonów, dzięki czemu w cenie nerki kupiłem 2 koksy w sklepie w Myślenicach. Gdzieś tam za wodą krążył również Skolioza.. potem już szlakiem zielonym na Chełm, gdzie szybko się zorientowałem jak "wspaniałego" wyboru opon dokonałem gdy to na pierwszych kamieniach Vapory poczęły się ślizgać i wybijać mnie z rytmu. Do tego dzisiejsza dętka w nogach ogólnie wykluczyła mnie z klasyfikacji medalowej..
Ale co tam gadać - Staszek chwycił jedna glebę, którą prawie wyratował - gdzieś go tam rzuciło na bok. Ja z kolei tak się zintegrowałem z bombowcem, że zaliczyłem otb próbując przeciąć głęboką koleinę z nadzieją, że ją łyknie :D Zjazdy na bombowcu idealne - będzie teraz punktem kluczowym treningowego Karakoram :) Raz zgubiłem okładkę hamulcową po tym jak zawleczkę pożyczyłem Staszkowi, którego okładki można palcami wyjmować i to bynajmniej nie wzdłuż ale po prostu ;) Na koniec Staszek pojechał z Lubnia w kierunku Lubomierza a my ze Skoliozą z powrotem do Myślenic. Ja złapałem laczka jakieś 5km przed autem, dzięki czemu poznałem słodycz jazdy Boulderem - Skolioza został z moim GT a ja rozkoszowałem się kamienistą drogą nad Rabą ze Stróży do Myślenic i przyznam, że pierwszy raz w życiu jechałem na kantach, które na prawdę świetnie hamują :) Manetki w Boulderze bardzo mi nie przypadły do gustu, ale to już kwestia mocno personalna 0 ogólnie rower bajka (i te stery jak ślicznie chodzą...).
Statystyki koksowania tutaj:
http://www.endomondo.com/workouts/iYgTmJ0acXM
Fotki się jeszcze wrzucają, więc najpierw pierwszy filmik, na którym Skolioza pokazuje jak się pokonuje ścianki:
http://www.youtube.com/watch?v=L2WrBr3cMYM
A reszta później :) Póki co wielkie dzięki dla chłopaków za super wyrypę - faktycznie krótko, ale ze mną tak już jest - ciężko mi się wyrwać na dłużej - może się jeszcze uda w tym sezonie ;)