Jak się okazało, tym razem źle ulokowałem swe uczucia na wschodzie Polski, glównie za sprawą pogody, która zagrała mi na nosie
Wyjeżdżając z Krakowa miałem w zanadrzu fajną traskę przez Roztocze i Polesie, dobrą aurę nad głową i przepowiednie synoptyków o całkiem niezłej na planowanej trasie moich wojaży. Rzeszów przywitał mnie zasnutym niebem (jak w prognozach - zachmurzenie całkowite, bez opadów). Udałem się w kierunku Łańcuta, skąd bocznymi drogami wzdłuż Wisłoka miałem przebić się do Sieniawy i dalej w kierunku Roztocza
Niedaleko za rogatkami Rzeszowa z nieba zaczął siąpić deszcz - najpierw jako krople niesione przez wiatr Nauczony doświadczeniem wbiłem się od razu w nieprzemakalne ciuchy, żeby nie zmoczyć betów i ruszyłem dalej żeby jak najszybciej wyjechać spod chmury. Łańcut zwiedzałem już jednak w regularnym opadzie.
Za Łańcutem kluczyłem nieco starając się dopasować mapę do rzeczywistości - przebiegająca budowa jednego z brakujących odcinków A4 pozmieniała nieco układ lokalnych dróg,na jazdę którymi byłem nastawiony W końcu odnalazłem właściwą.
Tak dojechałem do drogi łączącej Przeworsk z Sieniawą Stanąłem na rozstaju (niczym na hamerykańskim filmie
) i podjąłem decyzję - odpuszczam W końcu jestem tu dla przyjemności a tej w dzisiejszej jeździe nie odnajdywałem
Na stacji w Przeworsku okazało się że do pociągu mam 3 godziny. Ciuchy na sobie miałem mokre (cóż z tego że Gore Tex nie przemókł, jak nie nadążył z odprowadzaniem potu...) i nie uśmiechało mi się siedzieć bezczynnie i marznąć. Postanowiłem więc wrócic do Rzeszowa na kolach - tym razem jednak najkrótszą drogą
Takim oto sposobem bez przyjemności urzeźbiłem 110km, z sakwami, które przy takim obrocie sprawy do niczego nie były mi potrzebne... Oby w przyszłym roku pogoda była lepsza, bo zamysł na dalszą część trasy bardzo mi się podoba!
Kilka fotek
https://picasaweb.google.com/1021978808 ... tJHdnouJDA