Szosa ?? MTB

#1
Po raz kolejny zaczynam od pewnego wątku z książki obsessive compulsive cycling disorder - jeśli ktoś nie chce to niech nie czyta oczywiście, bo pod treścią i tak opisuję w czym rzecz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


A teraz do meritum. Ja swoją przygodę z poważnym MTB na poważnie zacząłem chyba najpóźniej z Was, bo w okolicach roku 2009.. W skrócie - koniec poważnego wspinania, MTB przypadkiem się napatoczyło (zacząłem jeździć do pracy na rowerze i któregoś dnia jako, że w skały nie mogłem to wybrałem się pod kopiec - tak jak za dawnych lat w podstawówce gdy to na kopiec śmigałem na Gazeli ;) ) - i tak już pozostało i przy okazji chwilę później poznałem Skoliozę i trafiłem na to forum... a dalej już z górki i ten efekt: https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/ ... 1192_n.jpg.

Od tamtego czasu niektórzy historię znają - GT było marką, która mi chodziła po głowie od wieków (mimo, że MTB jako-takiego nie uprawiałem to jednak od połowy lat 90 miałem w oczach Zaskara upatrzonego za granicą w którymś sklepie). No i mijają 3 lata w ciągu których to poznałem sporą część Beskidów, sporo ścieżek w okolicy Krakowa, trochę tras MTB w Tatrach, trochę się pościgałem (bez efektów oczywiście - Lancem Armstrongiem to byłem tylko w swoich myślach i tylko w najgłębszych zakamarkach wyobraźni oczywiście dojeżdżałem jako pierwszy - po pierwszych zawodach poznałem swoje miejsce w szeregu i doszedłem do wniosku, że jednak Karakoram + XCM + brak koksu nie dadzą pudła ;) ).

Mijają 3 lata i... w końcu kupiłem szosę. Marzenie od wielu, wielu lat. Wiecie co się z tym wiąże - spore przebiegi, trochę snobistyczne zachowania, maszynka do golenia, trenażery, plany treningowe, zero alkoholu w sezonie itd. Trochę inny świat, ale jednak.

I teraz jak to wg. Was się łączy ze sobą? MTB vs szosa, MTB + szosa..? Wiem, że to dyskusja akademicka, ale macie pewnie swoje przemyślenia czy ciekawsze kawałki do opowiedzenia :) Moje podsumowanie jest takie - wolę się ścigać na szosie (między innymi dlatego, że ciężej sobie krzywdę zrobić :P), treningi również imo raczej szosowe; a wożenie się? To już zależy - czasem singiel, czasem szosa, czasem mtb - wszystkie te formy mają swoje plusy i minusy i nie ma co tutaj dywagować - w zasadzie to zależy od sytuacji, towarzystwa itd - to po prostu wsio ryba.

Po 3 latach doszedłem do wniosku, że to całe szufladkowanie rowerzystów na mtb, szosowiec, downhilowiec itd nie ma sensu - wielu się na pewno nie zgodzi, bo to jak święta wojna - inne barwy, inne zachowania społeczne - ale imo wszystko się sprowadza i tak do 2 kółek i do jednej pasji.. tak?

#2
W moim przypadku jest to tak że zacząłem od MTB gdzieś koło roku 1992. Trochę się rowerow pozmieniało w tym czasie. Gdy miałem juz rownolegle 2 górale zaczałem kombinacje z przerabianiem jednego z nich na rower-do-jazdy-po-szosie. IMO wychodzi z tego porażka, nie po to są rowery MTB żeby do nich slicki montować i po szosie sunąć. Te oponki ok. 1" pozwalały mi osiągnąć na dystansie 50km średnią zaledwie 1km/h większą niż na normalnych baloniastych oponach z bieżnikiem (avg. ok 36-37km/h). Gdy trzeba bylo śmignąc po kostce, chodnikach, jakichś nierównościach byla z tego porażka-nigdy więcej takiego dziwoląga.
Pierwszą szosówkę kupilem chyba w roku 2005 na wroclawskich "niskich łąkach". Była to krzywa kolarka Dancelli na shimano sport LX, kilka biegów z tyłu, manetki na ramie, baran, slabe hamulce. Zupełnie inne zachowanie roweru niż MTB. Inne skladanie się w zakręty. Ogólnie był szybszy niż góral tyle że jak na moje przyzwyczajenia dość archaiczny więc dość szybko awansowalem na colnago z ergopawerami. To dopiero byla wygoda jazdy i zmiany biegow....
Po drodze jeszcze wpadl przelaj, rower enduro, następne MTB. Jestem wobec tego dość uniwersalnym jeźdzćem. Co prawda sercem w MTB ale daje radę też na innych arenach.
Juz to gdzieś pisałem ale jeszcze raz: rok rowerowy wygląda u mnie tak
październik - przerwa
listopad-styczeń - przelaj, trochę MTB
styczeń-kwiecień - wszystko po trochu
kwiecień-wrzesień - MTB a w okresie lipca (TdF) dość sporo szosy

MTB jest sportem indywidualnym. Jak ktoś jest dobry w te klocki da sobie radę na szosie. "Rodzony" szosowiec trochę się gubi w MTB - po pierwsze to ciągła "indywidualna jazda na czas" po drugie potrzeba techniki i odwagi. Znam wielu kolarzy z obu dyscyplin i zdecydowanie lepiej radzą sobie gorale na szosie niż odwrotnie.
W szosie z kolei ważna strasznie jest taktyka, spryt i moc. Jazda w peletonie, czy jakiejkolwiek grupce jest dość interesująca. Ścigają się do każdych rogatek miasta, czy innych punktów które tylko oni znają. Prędkości oczywiście duże ale jazda jak dla mnie cholernie chaotyczna.
W kwietniu jadąc na przełaju w swoich okolicach spotkalem grupę kolarzy na rowerach czasowych. Zaprosili mnie do wspólnego treningu. Prosta droga -50km/h, skoki do 65km/h, jazda środkiem drogi, wyprzedzanie wolniejszych samochodów. Masakra po prostu! Utrzymałem się z nimi może z 15km, ewidentnie chcieli mnie zgubić no i im się udalo (przełożenia 44/11 w moim rowerze trochę odstawaly od nich). Tyle że to głównie po płaskim, górki juz tak wesoło im nie szły. Jestem tez zdania że zatwardziali szosowcy są dość zamkniętą grupą i dośc mocno "cwaniacką". A ile w tym wszystkim lansu to już szkoda gadać.
Zatem ja bym tak jednak nie wrzucał wszystkich do jednego wora. Za granicą z szacunku do sportu, bez względu na rower wszyscy się pozdrawiaja i są mili. U nas wszyscy sie... ścigają.
https://www.facebook.com/evobikesycow

#3
dla mnie biker to biker, i niewazne na jakim rowerze jezdzi, w jelonce jest oczywiscie przewaga górali, ale kazdy rowerzysta pozdrawia kazdego i nie ma tam wojen, poprostu taki rowerowy klimat, i wazne aby byc "profeska" , sam na szosie jezdzilem milion lat temu i to nawet nie dlatego ze to byla pierwsza syscyplina, tylko takie czasy i o gorskich rowerach wiecej sie czytalo niz je mialo ;), pierwsza kolarka romet junior 24cale kola, lat mialem moze ze12 :) pozniej romet sport na biopace shimano, to byl lans, najlepsza fura na wsi :) , ale odkad zdobylem pierwszego , prawdziwego gorala kolo 92 roku, to szosa dla mnie nie istnieje po dzis dzien... dla mnie to nuda i walenie tysiecy km po asfaltach, w gorach MTB jedynie, a predkosci na zjazdach na goralu sa takie same jak szosowym rowerem tyle ze bezpieczniej, bo i hample tarczowe i amortyzatory itd, jednak przebijanie sie szlakami , jazda w terenie, wycieczki gorskie to zupelnie inna bajka niz kolarstwo szosowe, ja na szose juz sie nie przesiade, mimo ze lubie poogladac duze toury itd

#4
Gdy miałem juz rownolegle 2 górale zaczałem kombinacje z przerabianiem jednego z nich na rower-do-jazdy-po-szosie. IMO wychodzi z tego porażka, nie po to są rowery MTB żeby do nich slicki montować i po szosie sunąć
Zgadzam się w zupełności - taki wynalazek zrobiłem z Karakorama i w tej chwili staram się przywrócić mu górski charakter (choć wtedy to faktycznie zrobiłem głównie z ciśnienia do szosy, której nie posiadałem).
U nas wszyscy sie... ścigają.
To też zauważyłem. Może nie "wszyscy", ale faktycznie jest jakieś takie ciśnienie odczuwalne. Sam je początkowo miałem - jednak to imo każdy na dzień dobry przeżywa. Po pewnym czasie to chyba mija - może nie wszystkim..?

#5
Witam.

Ja jak narazie (a staż rowerowy mam z was jeden z najmniejszych) głównie śmigałem na MTB i do szosy mi się nie pali... Moje MTB ewoluuje od lat i jest to rower do mnie dopasowany w 95% i jest mój. Wsiadam na niego i nagle +15 do morali :D

Szosę kupiłem w 2009r... napalałem się na niego przez cały rok... zbierałem kasę, miałem nawet kupować nowy rower... W końcu wszytko wydałem na MTB a szosę kupiłem przypadkiem. Klasyczna Merida na grupie 600, świeża ale stara. Generalnie śmigałem na niej po mieście przez cały rok ale chętnie na nią nie siadałem.

We wrześniu byłem na prezentacji Meridy w Wiśle. Udało mi się wsiąść na szose więcej wartą niż mój samochód, i wszytskie rowery razem wzięte. BAJA :D

Powiem tak... Jeśli kupię szosę to wpakuję w nią minimum 3-5 tyś zł żeby miało to ręce i nogi.


Co do społeczności szosowców... Coś w tym jest że nigdy nie przywitał się ze mną na trasie.

Do lansu... Wolę stalowego MTB :D

pozdrawiam
xMekpx
Moje ogłoszenia
Marin Bear Valley 1996

#6
Moja szosówka jest z roku 2008 (rama), reszta szpejów też niby z podobnego okresu. W sumie można by powiedzieć że wypas, koła troche mam lipne, waga calości poniżej 7kg.
Byłem w tym roku podobnie jak mekp na testach rowerów 2013 tyle że Specializeda i mogę powiedzieć to samo - postęp jest tak wielki (w sztywności przede wszystkim) że zaczynam wierzyć w niektóre te marketingowe bajki. Pomimo że mój rower jest/był lżejszy i bardziej dopasowany od tych testowanych to tamte miały po prostu lepsze odejście, sterowność i tłumienie nierówności.
Nie namawiam nikogo do zakupu współczesnego sprzętu, to w końcu forum retro, ale biorąc między nogi jakiś marny, zdezelowany, szosowy wynalazek z targu mozna się szybko zniechęcić, szczególnie jeśli to ma być pierwsza szosa o charakterze UŻYTKOWYM.
https://www.facebook.com/evobikesycow

#7
szosa - hmm... próbowałem i wolę górala, nawet do jazdy po asfalcie (jakoś cenię sobie to uczucie, że nawet na slickach 1,25 mogę odbić w polną drogę ;-))

środowisko - może i wszyscy kolarze to jedna rodzina, ale nigdy nie zapomnę wyższości w oczach grupy szosowców którą mijałem w drodze dookoła Tatr (na pozdrowienia nie odpowiedzieli - może bali się puścić hamulców na zjeździe? :mrgreen: )

generalnie - rozumiem przyjemność z poruszania się szosą po mało ruchliwych, gladziutkich i pięknych widokowo trasach, ale u nas takich jest jak na lekarstwo A adrenalinę, rozkosz z jazdy wolę otrzymywać od tego co spotkam na MTB niż od pędzących samochodów wymijających na żyletkę
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#8
Ja mam to samo co Skolioza. Ino sakwy wożę jednak na kołach 28 cali :) Ale szosówka i jeżdżenie tylko po to, żeby jechać bez frajdy z pokonywania terenu albo użyteczności sakwarskiego roweru jest dla mnie zupełnie nieatakcyjne. Nawet kanapki nima na to jak zabrać :P Bo przecież nie godzi się z plecakiem na szosie... Gdzieś kiedyś widziałem takie hasło: "Kolarz górski nie jeżdżący na szosie nie ma łydy, a kolarz szosowy nie jeżdżączy w terenie nie ma duszy" Co innego fajną przełajówką wprysnąć w teren, dużo radochy :) O kulturze danej grupy niema co mówić, wszędzie są ludzie i ludziska. Szosowcy nie odmachują bo w tej pozycji poza przednim kołem to niewiele widzą pewnie:D Poza tym machnięcie zakłóciło by laminarny przepływ powietrza pod wydepilowaną pachą:)

#9
nie no bez przesady, szosowcy tez pozdrawiaja, przynajmniej w moich okolicach, ale , ale oni tylko dlon od baranka na bok sciagaja, taki sposob, lub kiwaja glowa, tam inne zasady, ja rozumiem szosowcow, bo jednak jest cos fajnego w pokonywaniu ogromnych dystansow, po asfalcie, lekko jezdzacy rower, bez oporow, spore predkosci, no na bank jest fajne, jezdzilem sporo kiedys wiec ich absolutnie rozumiem, ale sam osobiscie wole mtb, kontak z natura, kamieniami , skoki itd, tego na szosie nie zaznasz, inna sprawa ze kazdy szanujacy sie i chcacy cos osiagnac goral, trenuje na szosie, i dawno temu w klubie mielismy regularne treningi na szosie, tyle ze wtedy zakladalo sie komplet kól na cieniutkim i malutkich oponkach do swojego gorala, a dzis np w ccc maja wypasione szosowe rowery i treningi wciaz odbywaja sie takze na szosie, uczy to techniki pedalowani, kadencji, tez wydolnosc, wytrzymalosc, ja musle ze te dwa rozaje sie nie wykluczaja raczej uzupelniaja, tyle ze jak ktos juz x lat jezdzi tylko mtb, to pewnie na szose sie nie przestawi, szczegolnie ze zdecydowana wiekszosc z NAS zawodowcami nie jest i nie bedzie :)

#10
ja zależność - szosa-mtb w sporcie, przynajmniej w Pl na podstawie obserwacji mojego rodzimego podwórka widzę trochę inaczej

- przed połową lat 90 ci co chcięli się ścigać trenowali głównie w terenie, po szosie jeździli raczej Ci którzy z szosy na MTb się przesiedli
- w II poł lat 90 zawodnicy wprowadzili elementy treningu szosowego, choć dalej gro stanowiła jazda po bezdrożach
- w roku 99 czy 00 bodaj, kiedy to jedną edycję Grundiga (jakąś łatwą technicznie ale nie pamiętam co to było) wygrał człowiek wyciągnięty z peletonu i wsadzony na górala na szosę zrobił się prawdziwy boom Wszyscy ładowali niemal tylko na szosie, góral służył w zasadzie do startów Z początku przynosiło to fajne efekty - zawodnicy mieli już wypracowaną technikę, obycie w terenie, na szosie zrobili łydę i poprzeczka na zawodach poszła wyraźnie w górę Było to jednak krótkotrwałe...
- okolice połowy lat 2000 to IMO regres - stara gwardia siedząc głównie na asfalcie nie ma już takiego obycia i techniki jak dawniej, świeża krew nie ma go niemal wcale Na maratonach (o niestety niezbyt wygórowanym poziomie trudności najczęściej) spotykamy kuriozalne dla mnie scenki, kiedy to łydkarze prą na przód by na pierwszych "większych trudnościach" zacząć biegać z rowerami... (dam tu pewien przykład - gość z którym na prostym maratonie w Krk tasowaliśmy się całą trasę - on mnie brał w górę ja jego w dół i przyjeżdżaliśmy ok 30 open - na maratonie typowo górskim spadał poniżej 100 miejsca a ja dalej przyjeżdżałem w okolicy 25 To chyba najlepiej obrazuje sytuację)
- na szczęście ostatnio zarówno poziom zawodów (chwała tu min GG że odszedł od prostych maratonów i przeniósł swoje imprezy typowo w góry) jak i poziom jeźdźców (a więc pewnie i trendy treningowe - tu nie jestem na bieżąco) podniósł się w stosunku do tego co obserwowałem w okolicach 2005-2006 Można by rzec że MTB "wróciło z szosy" ;-)
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#11
no moim zdaniem mtb nigdy na szose nie wyjechalo, generalnie chodzilo mi o to ze kazdy szanujacy sie zawodnik mtb , w cyklu treningowym , mial i treningi szosowe, ale to uzupelnienie, treningu terenowego, zeby szosowcy w terenie trenowali to jakos nie zauwazylem ;), inn asprawa ze na zachodzie szosowi sa ci bardziej trendi, elyyyta ;) faktycznie sie tak porobilo ze górale to w/g nich plebs, a szlachta jezdzi na kolarkach, ale ja tam i jednych i drugich rowno traktuje , rower to rower choc sam mtb i bez 2 zdan :)

#12
źle mnie chyba zrozumiałeś
nie chodzi o to aby szosowcy trenowali w terenie, lub aby terenowcy nie trenowali na szosie
chodziło mi o to,że wreszcie po pewnym czasie dostrzeżono, .ze chcąc jeździć mtb nie można treningu przeprowadzać jedynie pod kątem siły, wytrzymałości etc na szosie i trenażerze - trzeba jeździć też w terenie poza samymi startami aby obyć się i z rowerem i z samym terenem
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#13
oczywiscie ze zrozumialem tak jak napisales :) , z wlasnego doswiadczenia wiem ze trening mtb mielismy glownie w terenie , a na szosie to bylo uzupelnienia, dodatkowy trening, a jak pozniej trenowali to generalnie nie wnikalem, wiec przyjalem do wiadomosci ze tak jak pisales :) i dobrze ze ktos dostrzegl w koncu ze to slepa uliczka ...

#15
he he, no fakt :), ja przygode z "profesionalnym mtb" zakonczylem kolo roku 99 , wtedy sniezka karpacz zmienila sie na ccc piechowice, i nastala era zawodowcow, po tej magicznej dacie to juz jestem absolutnie amator, i jak tam sie kto przygotowywal nie wiem, ale ccc wciaz jezdzilo i jezdzi, jak my w sniezce, czyli wciaz gory i gory i raz w tygodniu trening baaaardzo wyczerpujacy na szosie :)

#16
Szosa mi nieobca, od pseudoszowego Passata z baranem zaczynałem wyjazdy liczone w dziesiątkach kilometrów. Ale dziś szosowcy są jacyś dziwni - częstym widokiem są u mnie panowie w wieku 40-60 wbici w kanarkowe kolarskie ciuszki i wypasione roweki "uprawiający" kolarstwo poboczami dróg krajowych. Oczywiście kasków zero, po ciemku lampek też. Wkurzają mnie peletony szosowców jadące całą szerokością pasa jezdni w przeświadczeniu że są świętymi krowami. No i oczywiście prawdziwy szosowiec nie skala się jazdą po ścieżce dla rowerów, on musi ciąć po asfalcie przyklejony do zada dużej ciężarówki. Nieważne, że jak się wy.....li to z niego zostanie mokra plama, lans musi być.
Ciekawi mnie za to sens składania górala z barankową kierownicą. Co to daje?
Dawes Fat Chance '91, Wheeler 5500 '91, Cilo Vasella '91, Anlen Invert '90, Winora góraloszosówka '90, Bianchi Superlug470 '96/99, Muddy Fox Sorcerer '89, Moje jazdy, Hercules California Pro '92 Hercules Indiana '91

#18
czywiście kasków zero, po ciemku lampek też. Wkurzają mnie peletony szosowców jadące całą szerokością pasa jezdni w przeświadczeniu że są świętymi krowami. No i oczywiście prawdziwy szosowiec nie skala się jazdą po ścieżce dla rowerów, on musi ciąć po asfalcie przyklejony do zada dużej ciężarówki
To jest imo samo sedno i zauważyłem to nie tylko w PL - to chyba taki trend ogólnoświatowy. Bandanka zastępuje kask, droga rowerowa (nawet w rewelacyjnej kondycji) to nie to, peleton, który pozostawia 1/3 całej szerokości jezdni w dwie strony (widziałem to na własne oczy na krakowskim IC - impreza super, ale jak się zbierze garść koksów to na "premii górskiej" auta jadące z naprzeciwka hamują bo nie wiedza wtf).

Obecnie trening MTB ma dużo wspólnego z szosą - stawia się bardzo sporo na wytrzymałość, kadencję i ćwiczenia, których na MTB w trudnym terenie się po prostu nie da przeprowadzić. I zupełnie się zgadzam z tym, że szosowiec nieznający mtb jest bez duszy :)

#19
A ja tak z punktu widzenia totlnego amatora. Jazda na szosie góralem pozwoliła mi wyrobić równy oddech, fajną wysoką kadencję, trzymanie dość wysokiego tempa przez wiele kilometrów. Siła i wytrzymałość to podstawa do jazdy w terenie. Bez tych dwóch rzeczy nawet nie ma mowy o ćwiczeniu techniki. Jak kolarz ma dosyć jazdy w terenie po 30km to lepiej poćwiczyć troche na szosie. Z początkiem sezonu jedwo dyszałem po 15km w terenie, dzisiaj robię 80-100km tylko w samym terenie i mi mało.
Oczywiśćie dla mnie, z racji zamieszkania, mtb to raczej lasy, pola, szutry, piachy itd. Jest co prawda kilka miejsc gdzie dzieciaki bawią się w DH na fullach, ale osobiście dla mnie ma to niewiele wspólnego z kolarstwem.
Uważam, że szosa jaki i mtb nie musza sie wykluczać. Sam mam chętkę na jakąś ładną szosę i na pewno na przyszły sezon zagości jakaś pod miom dachem.
/// 4x Specialized /// ;)

#20
Adamello pisze: W kwietniu jadąc na przełaju w swoich okolicach spotkalem grupę kolarzy na rowerach czasowych. Zaprosili mnie do wspólnego treningu. Prosta droga -50km/h, skoki do 65km/h, jazda środkiem drogi, wyprzedzanie wolniejszych samochodów. Masakra po prostu

:lol: :lol: :lol:
spytaj warszawiakow(tych z" ronda babka") co sie dzialo jak dwu pasmowka na Gdansk( w strone Modlina) setka chlopa cala szerokoscia :lol: :lol: .....dwa pasy zajete :lol: :lol: wszyscy w szoku i nie bylo zmilowania :lol: :lol: :lol: gaz jak na wyscigu jeden przez drugiego :lol: :lol:

co dzieli i laczy mtb i szose wszystko i nic....
moim zdaniem obie dyscypliny mozna spokojnie laczyc i pokochac jednoczesnie
Andriu dobrze napisal.... zeby zasuwac na mtb trening na szosie jest niezbedny !!!!!
wszyscy wielcy mistrzowie mtb scigaja sie na szosie tak bylo jest i bedzie :roll:
fakt tym z mtb latwiej sie przesiasc na szose niz odwrotnie...ba nawet osiagaja niezle rezultaty ;-) przykladem moze byc Cadel EVANS i z ostatniego Giro Fredrik Kessiakoff ,a i ostatni mistrz olimpijskiz Londynu ...tez ma chec na szoske sie przesiasc
ja osobiscie amatorsko startuje i na szosie i na mtb
schemat bardzo prosty(a moze prymitywny?)przed wyscigiem np szosowym 2 tygodnie trenuje z w proorcjach60/40 (szosa/mtb),a przed wyscigiem mtb(w kombinacji odwrotnej)
Campagnolo record OR
Mavic Geo Dakar
XTR M 900
Deore XT 732/5
Ritchey 2/9
Deore XT 739
......................................

Campagnolo 50 th anniversary..w budowie

#21
Całe życie miałem niechęć do szosy, tylko MTB istniało. Dzisiaj 90% szosy i 10% MTB dla mnie. Dużym plusem jest to że wychodzę z domu i jadę. Wystarczy wyjechać 15-20 km z centrum i jest już naprawdę spoko, wąskie lokalne dróżki, wioski. Jeśli o MTB chodzi to na dzień dzisiejszy muszę pakować rower w auto i jechać z 80 km poza Glasgow bo poza wytyczonymi trasami tutaj nie ma specjalnie jazdy. Poza tym nie podoba mi się idea spalania paliwa żeby spalić kalorie. Ale budują w pobliżu trasę MTB na Commonwealth Games, jeszcze nie wykończona ale wygląda naprawdę obiecująco więc mam nadzieję że niedługo będę częściej spędzał czas na tym co lubię najbardziej ;-)

A dobra szosa nie jest zła:
Obrazek

#23
No niestety problem dużych miast jest taki że a by wyjechać w Teren jest dość daleko, chyba że ktoś za teren uważa parkowe ścieżki i drogi na wałach. Przykladowo gdy mieszkałem w centrum Wrocławia do rogatek miasta tempem iście wyścigowym jechałem 20min (ok 12-12km) a w konkretny teren wpadałem tak po 45min. Czasem próbowałem zapakować rower do auta i podjechać ale zazwyczaj zabierało to jeszcze więcej czasu więc się nie opylało (koszt paliwa, nerwy w korkach, przebieranie...).
Teraz jak mieszkam w miasteczku ok. 10k ludków, na drogę polną mam 20m, do lasu 1km więc można dowoli kombinować z jazdą. Jak chcę na szosę to wychodzę inną furtką po prostu...
https://www.facebook.com/evobikesycow

#27
Kurcze na amazon.co.uk to faktycznie mega tanio. Ja jednak coś więcej dałem, bo kupiłem na amazon.com... (ze $3). Trzeba uważać :)

Edit "Kindle titles for your country are not available at Amazon.co.uk. Please shop for Kindle titles at Amazon.com" - LOL

#28
wolę się ścigać na szosie (między innymi dlatego, że ciężej sobie krzywdę zrobić)
Z tym stwierdzeniem bym polemizował. Nie chcę się licytować co bardziej niebezpieczne, powiem że równie łatwo zrobić sobie kuku. Dużo większe prędkości, czasem ciasno w peletonie. Chyba że startuje się w imprezach charytatywnych (wspaniała atmosfera, polecam) gdzie owszem, każdy chce się wykazać ale nie ma startu wspólnego i miejsce nie jest aż tak bardzo istotne.

#29
Hmm - wziąłem to stąd, iż na jednych zawodach szosowych mam znacznie mniej sytuacji "powiedzmy niebezpiecznych" niż na dowolnych MTB. Jakoś też tak mi się trafiało, że to na MTB widziałem dużo więcej wypadków niż na szosie.

No ale może to tylko faktycznie moja statystyka i wrażenie.. na mtb po lesie to jednak 40-50km/h, a na szosie na zawodach i 90 jechałem.. a taka malutka opona to na najdrobniejszy kamień reaguje - to fakt.

#30
Radziej pisze:Z tym stwierdzeniem bym polemizował. Nie chcę się licytować co bardziej niebezpieczne
bomby zdarzaja sie na szosie i w terenie ;-)
z tym ,ze w mtb w 90 % jestesmy temu winni sami
a na szosce bywa z tym roznie....i to nie tylko z niedzielnymi "cyklistami"
bywalo ,ze w ferworze walki nawet dobrzy zawodnicy "wycinaja "pol peletonu.
zdarzylo mi sie to pare razy gdzie przy naprawde duzych predkosciach chlopaki sypali sie jak klody .........odruchowo(wiecej w tym farta) omijasz lezacych na ziemi i zastanawiasz..... jakim cudem.... jedziesz dalej :lol: :lol: :lol:
Campagnolo record OR
Mavic Geo Dakar
XTR M 900
Deore XT 732/5
Ritchey 2/9
Deore XT 739
......................................

Campagnolo 50 th anniversary..w budowie
cron