
Ubiór - mocno osobnicza sprawa, to raz. Dwa - my tu, drogi Piotrze, nie ćwierkamy o wyczynie, ino o codziennym dojeżdżaniu do roboty (wide post Domana).
Ze swojej więc, osobniczej perspektywy, w ciasnych rajtach bym sobie na pewno faje z pęcherzem odmroził. W moim systemie jeszcze się nie zdarzyło bym przemarzł jak Adamello - choć i zasuwało się przy -25, a te dzisiejsze -10 i -15 (właśnie zsiadłem z roweru) to jakiś żart jest.
Bo mróz jako taki nie jest groźny, groźny jest wiatr. Dziś akurat trochę wiało, niestety, ale pamiętam takie zadymki, że naprawdę był ziąb, wystarczyło na chwilę zdjąć rekawice, by odechciewało się wszystkiego. Ale ani nogi, ani korpus czy zadek nigdy mi nie zamarzły.
To napisawszy muszę oczywiście dodać, że zimą to się jednak trzeba szanować, i unikać przepocenia. Ja staram się tak jeździć, by się w ogóle nie spocić - co u nas zresztą, na płaskim Mazowszu wcale trudne nie jest

Rurokurak chwalił wełnę, pochwalę i ja. Wełniana koszula (jeszcze z PRL) którą zimą używam do jazdy rowerem działa na mnie (przynajmniej ja tak odczuwam) jak dodatkowe źródło ciepła. Trudno to opisać słowami, wełna po prostu tak ma. Założę ją, i jest mi ciepło. W dodatku izoluje od wiatru - choć ten efekt daje mi też stara kamizelka Gore Windstoper.
@Adamello i jego tektura. Papier, gazeta, tektura jako awaryjna efektywna izolacja cieplna (pod warunkiem, że sucha) to bardzo dobry pomysł. Jako prosty chłopak ze wsi pamiętam ja dobrze, że - wbrew opinii miejskich słoików z awansu - do butów nie wkładało się słomy, a właśnie gazety. Wiele warstw zapewniało dobrą izolację cieplną. Nie przypadkowo zresztą żulerka śpi właśnie na tekturach, i się tekturami okrywa.
@ skolioza. Tak, ważne jest to, by te bąble powietrza, którymi się otaczasz ubierając się na cebule, były zamknięte. Trochę jak ludzik miszelina

Niemniej - jak ktoś woli ubierać rajty, niech ubiera. Osobnicza sprawa. A jak go zimne dopadnie, niech o dykcie pamięta!
