[06.11.2011] Beskid Wyspowy Madafaka Ride - 4 tysieczniki

#1
tak, 4 tysięczniki zaliczone. Śnieżnica, Mogielica, Krzystonów i Jasień.
Zaliczone, ale było po prostu ciężko , i to bardzo.

Pobudka była o 5.30, patrze żona śpi, dzieci też , a co tam ciemno za oknami to se jeszcze poleże, no i leże , leże, ach zrywka, 6.30 juz, słońce wychodzi , jaśniej sie robi no to spipcam .
Bety przygotowane wieczorem, spałem tylko 5 godzin, już to czuje, zmeczenie w ramionach i nogach, hm więc coś już nie tak , ale nie poddaje się , rower pakuje , auto śmiga i jazda , przez Wileiczke na Kasine.
Tam parkuje za torami na stacji benzynowej, przebierka i jazda , na Śnieżnice.

do zielonego szlaku jade kawałek trasą na Limanową, potem odbijam lekko w lewo równoległą asfaltóweczką aż do samego zielonego , początku podjazdu na górke.

Podjazd ?? na troche sie da podjechać, ale zaraz wypychanko , kupa kamerdolców i ostro, ale po tym zaczyna sie robić elegancko i pod wyciąg wyjeżdzam w zasadzie spokojnie.
Tu sie kończy zielony i wbijam na niebieski , który ciągnie sie aż na szczyt pasma , krzyż, tablica , mapa itd.
Odmaczam sie , fotka i śmigam ulubionym singlem, ach , na to czekałem zabierając fula, siodełko poszło deczke niżej i hej ho, co będę opowiadał, było cudnie, choć momentami szlag mnie trafiał że założyłem Nobby Nica na przód,( 2.25 a uciekał na kamieniach i mokrym , ech i tak robił całą droge ).
Singiel cudny, dziki, zjazdy wąwozikami, po lesie wąską ścieżką, koniec, wypadam na polane przy skrzyżowaniu na Jurków.

No full sie spisał, a śmiganie polną drogą , aż miło .
W sklepiku, mars i power, szkoda czasu, jade w kierunku na Tymbark i tam przy stacji benzynowej zaczyna sie żółty szlak w kierunku na Mogielice.

No tak , szlak, na poczatku asfalcik, ech mam już dość asfaltu i całe szczęście jest ścieżka , polna, potem leśna i szutrowa.
W trakcie jazdy tym szlakiem gubie go 2 razy, boskie oznaczenie.
I tu zaczęła sie masakra dnia, na poczatku szlak sie da jechać, potem lekko popchać, aby przejść w prawie pionowe podjeście .
Jak ja qrwa kląłęm że nie odbiłem wcześniej na zielony, stokówke i koniec, ostatni kilometr kosztował mnie sporo sił, co odbiło sie póżniej w trasie.

Po drodze , gadka z jakimś siwym dziadkiem - za póżno wstał i poszedł na piechote zamiast rowerem na Mogielice - patrze na niego ??? chyba mu sie popier.....ło zdrowo coś, jak o kijkach chodzi.

Jasny h... stoje i sie nie ruszam, wpada dzik na ścieżke, nie widzi mnie, przeleciał , poszedł w las, uff qrfa wielkości ponad moje koła, duży sporo , extra jest, dziki są, dziadki wyjadacze, będzie cudnie jak przeżyje - dzień Świstaka ??

Na szczyt dotarłem, masa ludzi - masakra następna, co oni tutaj robią ?? drą sie , żrą , jak baby na placu .
Zlazłem - zsunąłem sie na polane i robie fotki - o widze kolesia po fachu, ma rower, jest ok, nie porypało mnie, są inni.

Sezamków gryz, popijam powerem i zjazd , ach jaka prędkość fullik mnie niesie jak na materacu,.

ŁQ, nawet część żółtego zjechałem do przełęczy no i dymam pod góre pchając na Krzystonów - boosko , jasny uj, Wyspowy wymiata dzisiaj mi wszystkie soki.

No, jest góra, i droga i kamienie i liście , czego tu nie ma ??? laski w bikini ??? coś mi sie majaczy, łykam znowu powera i dalej na Jasień, podjazdy.

Mija mnie 3 motorzystów ?? nasłuchuje ?? ee do Jasienia niedaleko, jest , tablica, polana , fotki , chwila odpoczynku i .......spadam na zółty do Rzek.

Zegarka nie mam słońce coś świeci , ale zimno sie robi , cel - zjechać żółty i do Mszany, bo męska decyzja została podjęta, chcesz żyć - Gorc poczeka niestety.

No, żółty szlak fajnie sie zaczyna, zjazdy jak malowane, ale co madafaka nagle robi podjazd i jakaś górka ????
haha jeszcze jedna po drodze, ale całe szczeście nie tysięcznik.

Wpadam na polane , pięknie , cudnie , zajebiśćie i cholernie zimno.
Przepocone ciuchy nie grzeją ale chłodzą . czuje bół na plecach, niedobrze, przewiało mnie ???

Szukam szlaku ??? który to już raz ?? trzeci, jesty jedwabisty singiel po lesie, no przepięknie jest i wypadam w końcu w Rzekach.

Zakląłęm szpetnie i dawaj asfaltem do Mszany Dolnej , jezuu jak zimno, cały czas z góry, na budziku prawie 7 dych i dygoce jak pies na mrozie.
Dotarłem do Mszany, ale to nie koniec, ciemno jak w dupie, a ja robie kilkukilometrowy podjazd do Kasiny do auta.

Jest , stoi, przemarzniętymi rękami sie przebieram, koszula ciepła i polar, telefon do pizzeri zamówić coś ciepłego , qrwa idiota nie wie jak to pizza jest tylko z pieczakrami, a HCWD , jade tam .

Zjadłem zapiekanke, herbate i do domku sie toczymy po wiejscich asfaltach przez Wieliczke do domu.
Tu cola , dwa piwa, 2 herbaty kotlet, żyje, .

W zasadzie jestem zadowolony , 4 tysieczniki zrobione od strony gorszych podejść dwa, Wyspowy po raz kolejny pokazał że nie ma z nim żartów i trzeba sie przygotować na wysiłek sporo większy niż np.Gorce.

Rower - spisał sie dobrze, ja ??? na początku przy Śnieżnicy już wiedzałem ze nie trafiłem w ten dobry dzień , ale starałem sie zrobić to co można było.

Galeria , na żywo fotki


https://picasaweb.google.com/1104808309 ... 1093701666

Polecam :
Zjazd ze Śnieżnicy singlem, i zjazd żółtym z Jasienia do Rzek.
www.velotech.pl

#3
Ciężki on znowu ażtak nie jest, ale za to fakt na zjazdach było fajnie i sporo zjechałem zamiast schodzić, , i na podjazdach lepiej sie trzymał podłoża.

Nie wspominaj mi żółtego ostatnie 2 km bo jak go spotkam to udusze heheh.

i wogóle to nie był ten dzień, wszystko mi wolno szło i cieżej, coś zmęczony byłem po tygodniu bardziej niż ostatnio.

A szkoda, bo miało być 7 tysięczników .
www.velotech.pl