niedziela, 14 sierpnia

#1
Primo - Staszek siedzi na wygwizdówku (okolice Rzek jak pamiętam) i pyta się czy do niego ktoś wpaść pojeździć nie chce. Ja niestety odpadam - chętnie bym się w Gorce wybrał, ale czasowo nie da rady.

Po drugie - wczoraj opublikowano w końcu trasę golonki sierpniowej na ten rok w Krakowie:

Obrazek


Jako, że zostały 2 tygodnie, tak też zdecydowałem się jednak przypilnować się i wybrać się na objazd owej trasy - wystartować czerwonym szlakiem w Szczyglicach, podjechać kawałek i wkręcić się już w samą trasę, a dalej pojechać już za giga całość i zakończyć w Morawicy (chyba, żeby czasowo było ok to dojadę pewnie do samego końca).

Start nieludzki bo o 6:15.. ale jak ktoś się zdecyduje to dam zasiąść świętego Zaskara :) No i tempo planuję raczej mocne niż średnie, więc koks w dowolnej formie przydatny (choć pewnie miejsca odpoczynku będą choćby na poszukiwania trasy ;) ).

#4
Tym razem bez zdjęć - tempo nie pozwalało :) Cała trasa wyszła mi 5h, aczkolwiek sporą część ominąłem - start tak jak planowałem od Szczyglic (z Krakowa wyjechałem o 7:05), ominąłem Kochanowski (wcześniej trochę mi zeszło na szukanie trasy a sam Kochanowski znam już, więc szkoda czasu).

Dalej klasycznie Kleszczów / Brzoskwinia i pierwszy ciekawszy moment to zjazd w okolicach Pierunkowego Dołu - władowałem się w jakąś trasę DH z mostkami, hopkami itd - czasami ciężko to badziestwo było wyminąć, bo drzewo stabilizujące konstrukcje zajmowało całą szerokość ścieżki.

Po owym zjeździe zaczęły się piaski mocne - na szczęście koks + środkowy blat dały rady :) Potem las w okolicach Nawojowej góry: błoto i syf - nic ciekawego, aż do zjazdu za Porąbką w okolicy Starej Sztolni.. zaczyna się spokojnie, widać, że trochę stromy. Do połowy na hamplach, czujnie, a potem się puściłem jak już zobaczyłem, że jest ok. W pewnym momencie zauważyłem wielki rów równoległy do toru mojej jazdy i jakieś większe podbicie... chwilę pojechałem na przednim kole (trochę mną porzucało), ale udało się utrzymać :D To była chwila, która wygenerowała chyba najwięcej adrenaliny w trakcie całego wypadu - zjazd zaliczam do tych "super" :)

Dalej dłuższy czas nuda aż do kamieniołomu Diabazu "Niedźwiedzia Góra" - widoki są tam na prawdę kosmiczne :)

Później dłuższy kawałek Krakowską Drogą i asfalt, potem odbicie w bok i znowu piaski. No i kawałek dalej podjazd pod zamek w Rudnie. Powiem tak - podjazd bardzo zacny i wyjechanie go daje bardzo dużo satysfakcji (wrócę tam z SIDem kiedyś - póki co zabrakło mi dosłownie kilku metrów - ale satysfakcja z uzyskanego wyniku jest spora).

Za Rudnem kawałek szukałem drogi między domami żeby przejechać przez autostradę mostem "in the middle of nowhere". No i za mostem stwierdziłem późną godzinę (10:17), więc podjąłem decyzję o mocnym skróceniu dalszej trasy (na 12 chciałem być z powrotem). Próbowałem jeszcze co prawda przyatakować Dolinę Rudna, ale zrezygnowałem widząc, że początek ścieżki jest dość zarośnięty i prędkość będzie zbyt niska żeby się wyrobić. Dlatego dalej już asfaltami przez Zalas / Frywałd aż do Baczyna (za tydzień planuję wypad tam raz jeszcze, ale tym razem pocisnę czerwonym bezpośrednio do Rudna od razu i kontynuuję drugą część trasy, czyli Dolinę Rudna, Sankę i Setkowicowiznę).

W Baczynie czasowo było już ok (10:50), więc pozwoliłem sobie pocisnąć do góry klasycznie ostrym podjazdem do czerwonego szlaku a na górze w prawo i granicą lasu aż do zjazdu na czarny szlak. Tutaj niespodziewane otb - takie z dupy zupełnie - jakiś rów schowany w chaszczach, lądowanie w pokrzywach :D Następnie zjazd na Wąwóz Półrzeczki i wisienka na torcie - podjazd owym wąwozem. Niby nic takiego, gdyby nie sama końcówka podjazdu - staje pionowo i daje dużo satysfakcji - nawierzchnia była super - trzymała dość, więc na samym czubku siodełka w pozycji mocno poziomej w stosunku do roweru i pakując w zasadzie tylko z uda dało rady na Bomberze! Rewelacyjny podjazd - daje po udach i bardzo się podoba - oby na zawodach dało rady przecisnąć się pomiędzy prowadzącymi na nogach :)

Dalej już nic ciekawego - zjazd na Morawice i do domu.

Ogólnie Zaskar trzyma się rewelacyjnie - Avidy wymagają używania jedynie jednego palca per klamka, hamują świetnie, siodełko mam na tyle do przodu przesunięte, że podjazdy same się robią a na stromych zjazdach zakoksowane uda nie zahaczają zbytnio (raz tylko w trakcie awaryjnego wyrzucania tyłka za siodło w trakcie niespodziewanego powrotu zawadziłem o udo). Do tego mostek jak to u mnie - na minus - dzięki temu imo +kilka procent na podjazdach ;) No i Zaskar w zestawie z Bomberem spisuje się na prawdę świetnie - może i stał się klockiem, ale jako wersja treningowa rewelacja :)

Aha i jeszcze jedna sprawa - rogów w nim nie montowałem nigdy - mam chwyty ergo i muszę przyznać, że jest to świetne rozwiązanie. Dłonie się w tym nie męczą tak bardzo jakby można przypuszczać, a zawsze to tych kilka gram mniej :) Jedyne czego się obawiam to rozwalenia klamek w trakcie gleby kiedyś.. bez rogów nie mają ochrony.

Trasa jest tutaj:

http://www.endomondo.com/workouts/19155074

Wyszło prawie 80km, z czego 4:30 to czas jazdy a reszta to szukanie trasy i prowadzenie roweru przez drzewa itd (bardzo dużo tego na trasie niestety).