#32
o 11.00 w trzebnicy. Ja będę jechać rowerem, koło szpitala Czterdziestolecia PRL, nie wiem czy nazwa się zachowała, ulica Kamińskiego, koło szpitala będę koło 9.30-10.00. 694202486, dzwoń po 8.30 jeśli się przyłączasz do rowerowania wro-trzeb. Chyba już nie będę miał okazji przeczytać to się na forum pojawiło.
#33
czołem.
pierwszy dzień dobiega końca, własnie jestem już w piżamce :)
a było to tak...
do trzebnicy dotarłem około 10 rano, umówiliśmy się przy pływalni w składzie jacob, Adamello i ja
no to jedziem. ruszyliśmy na zachód w stronę Oborników Śląskich, ale zrobiliśmy spora pentelkę i jakieś naście/dziesiąt km. pogoda dopisała od samego rana i akurat skończyła się jak zakończyliśmy traskę. chcieliśmy jeszcze z jacobem śmignąć do Zawoni, ale zaczęło padać. może i dobrze bo przynajmniej spokojnie sobie poczyściliśmy rowery od błota, pogadaliśmy, ja się przepakowałem i spokojnie poszedłem sobie do akwaparku na mały rozjazd dla mięśni po wypadzie.
po ładnej kąpieli zajechałem na pizze do Zawoni i potem w odpowiedzi na zaproszenie Adamella nawiedziłem jego zagrodę...ekhmm...raczej mekkę rowerowych rozkoszy! to trzeba zobaczyć na własne oczy, dotknąć i poczuć, ale przede wszystkim posłuchać bo Adam jest na prawdę świetnym rzemieślnikiem i składanie rowerów to w jego przypadku jest jak tkanie bawełnianej apaszki - dopieszczone z dbałościa o każdy szczegół.
GALERYJKA - https://picasaweb.google.com/1150353714 ... xcDE-sjVCA
a teraz leje deszcz i jutrzejsza przygoda stoi pod znakiem zapytania :(
PS
dzięki za spólne rowerowanie i ładnie pościelone wyrko :*
pierwszy dzień dobiega końca, własnie jestem już w piżamce :)
a było to tak...
do trzebnicy dotarłem około 10 rano, umówiliśmy się przy pływalni w składzie jacob, Adamello i ja
no to jedziem. ruszyliśmy na zachód w stronę Oborników Śląskich, ale zrobiliśmy spora pentelkę i jakieś naście/dziesiąt km. pogoda dopisała od samego rana i akurat skończyła się jak zakończyliśmy traskę. chcieliśmy jeszcze z jacobem śmignąć do Zawoni, ale zaczęło padać. może i dobrze bo przynajmniej spokojnie sobie poczyściliśmy rowery od błota, pogadaliśmy, ja się przepakowałem i spokojnie poszedłem sobie do akwaparku na mały rozjazd dla mięśni po wypadzie.
po ładnej kąpieli zajechałem na pizze do Zawoni i potem w odpowiedzi na zaproszenie Adamella nawiedziłem jego zagrodę...ekhmm...raczej mekkę rowerowych rozkoszy! to trzeba zobaczyć na własne oczy, dotknąć i poczuć, ale przede wszystkim posłuchać bo Adam jest na prawdę świetnym rzemieślnikiem i składanie rowerów to w jego przypadku jest jak tkanie bawełnianej apaszki - dopieszczone z dbałościa o każdy szczegół.
GALERYJKA - https://picasaweb.google.com/1150353714 ... xcDE-sjVCA
a teraz leje deszcz i jutrzejsza przygoda stoi pod znakiem zapytania :(
PS
dzięki za spólne rowerowanie i ładnie pościelone wyrko :*
#34
Dzięki za super towarzystwo! Tempo było trochę niedostosowane do moim "turystycznych" norm, ale i tak było super!
Poza deszczem jest jeszcze jeden problem - strasznie zaczęło mnie gardło boleć. Mam nadzieję, że do jutra przejdzie.
Poza deszczem jest jeszcze jeden problem - strasznie zaczęło mnie gardło boleć. Mam nadzieję, że do jutra przejdzie.
#35
Również dziękuję za wspólne kręcenie i odwiedziny. Miło odwiedzić teren, który przed kilkoma laty penetrowało się średnio 2 razy w tygodniu. Jak widać jeszcze sporo pamiętałem i w zasadzie obeszło się bez błądzenia.
Głupio się przyznac ale od przeszło roku nie jeździłem na rowerze w towarzystwie (nie licząc wycieczek z rodziną oraz zawodów)
Żałuj Yves że nie wpadłeś do mnie już w poniedziałek bo nocna jazda w moich NAJbliższych okolicach byłaby przekozacka i nie byłoby tyle syfu tylko generalnie plaża.
Pozdrawiam
Głupio się przyznac ale od przeszło roku nie jeździłem na rowerze w towarzystwie (nie licząc wycieczek z rodziną oraz zawodów)
Żałuj Yves że nie wpadłeś do mnie już w poniedziałek bo nocna jazda w moich NAJbliższych okolicach byłaby przekozacka i nie byłoby tyle syfu tylko generalnie plaża.
Pozdrawiam
#36
Z dzisiejszej wyprawy na Śnieżnik nic nie wyszło, za to pokręciliśmy trochę z Yvesem i Jacobem po nadodrzańskich rubieżach Wrocławia, celem było jezioro Bajkał na które niestety brakło czasu, za to dzięki oryginalnemu poglądowi Jacoba na "fajny singiel" zaliczyliśmy "ścieżkę zdrowia" szczelnie wypełnioną pokrzywami ;D
Fotoreportażu na razie nie będzie, gdyż fotograf nadworny zgubił aparat, jutro z rana zaczną się poszukiwania, są psy i jasnowidz. Jest więc szansa, że zdjęcia jeszcze się pojawią. Bardzo miło było poznać Yvesa i jego maszynkę ;]
Fotoreportażu na razie nie będzie, gdyż fotograf nadworny zgubił aparat, jutro z rana zaczną się poszukiwania, są psy i jasnowidz. Jest więc szansa, że zdjęcia jeszcze się pojawią. Bardzo miło było poznać Yvesa i jego maszynkę ;]
#38
elziomallo pisze:za to dzięki oryginalnemu poglądowi Jacoba na "fajny singiel" zaliczyliśmy "ścieżkę zdrowia" szczelnie wypełnioną pokrzywami ;D
żałuj że nie przyjeżdżasz Ziomalu na zlot - zobaczyłbyś co znaczy kilka przymiotników w moim rozumieniu
#39
Oh no. Z tego co pamiętam, to żałowałem, że nie miałem wąskiej kierownicy, a autora trasy mogłem zwyzywać od sadystów :Dskolioza pisze:elziomallo pisze:za to dzięki oryginalnemu poglądowi Jacoba na "fajny singiel" zaliczyliśmy "ścieżkę zdrowia" szczelnie wypełnioną pokrzywami ;D
żałuj że nie przyjeżdżasz Ziomalu na zlot - zobaczyłbyś co znaczy kilka przymiotników w moim rozumieniu
#40
z informacji od Stacha - Yves i Stachu zaatakowali dziś Turbacz. Warunki ciężkie (ulewa) ale dali radę.
Teraz Yves płacze nad bolącymi łapkami (sztywny wideł) a Stachu nad zarżniętą Judytą. Chłopaki pokrzepiają się złotym trunkiem kojąc skołatane stratami nerwy
Teraz Yves płacze nad bolącymi łapkami (sztywny wideł) a Stachu nad zarżniętą Judytą. Chłopaki pokrzepiają się złotym trunkiem kojąc skołatane stratami nerwy
#41
No to faktycznie mocno - w taką pogodę to nie zazdroszczę. A sztywniak Yvesa... no po prostu sam nie wiem co mam powiedzieć - chyba tylko pogratulować silnej woli i wytrwania :)
#42
Tymczasem tresowane wiewiórki wytropiły aparat, znalazł sobie romantyczną miejscówkę na trawiastym nabrzeżu Odry niedaleko Wrocławia. Wersja reżyserska zdjęć, bez cenzury, obróbki i selekcji:
Dzień I: https://picasaweb.google.com/1071186390 ... directlink
Dzień II: https://picasaweb.google.com/1071186390 ... directlink
Edit: Album Wroclove II został opatrzony skromnym komentarzem.
Dzień I: https://picasaweb.google.com/1071186390 ... directlink
Dzień II: https://picasaweb.google.com/1071186390 ... directlink
Edit: Album Wroclove II został opatrzony skromnym komentarzem.
#43
Dzień I to jak rozumiem eskapada Yvesa, Jacoba i Adamella, w IIgi natomiast Ty Ziomalu zastąpiłeś Adama?
jakoś tak się podpisów imiennych nie doszukałem a twarzy nie znam wszystkich
jakoś tak się podpisów imiennych nie doszukałem a twarzy nie znam wszystkich
#45
no to fajnie, że się aparacik odnalazł i są foty.
wypad na Śnieżkę/Śnieżnik nie wypalił bo całą noc i poranek (z wtorku na środę i środa) padało. udało się za to poznać elzomallo oraz chrzanka. conieco zwiedziłem wrocław i po południu jeszcze się wypogodziło więc zrobiliśmy małą rundkę, ale przed wciągnęliśmy sporo makaronu z mięsem i sosem
wieczorkiem do krakowa.....
o północy ze staszkiem walnęliśmy piwko, mała pogaducha w garażu i lulu bo na drugi dzień masakryczny wypad na Turbacz. najpierw to była walka z długim podjazdem i deszczem, a w drodze powrotnej było zimno, mokro, błotniście, niebezpiecznie, bez hamulców, na sztywno i wogóle było fajnie :)
poważnie!
stachu zatarł judytkę i się prawie popłakał, ale w ramach złagodzenia cierpienia popiwkowaliśmy sobie.
piątek - powrót do krk, dobry obiad w baaardzo gościnnym domu towarzysza z wyprawy po Gorczańskim Parku Narodowym. w krakowie tez poznałem kubeona oraz erosa i sporo ślicznych dziewczyn. na prawde macie tam ładne widoki. no, a stachu dał ciała bo wziął aparat na Turbacz, ale nie naładował baterii, łajza jedna :/
tyle
wypad na Śnieżkę/Śnieżnik nie wypalił bo całą noc i poranek (z wtorku na środę i środa) padało. udało się za to poznać elzomallo oraz chrzanka. conieco zwiedziłem wrocław i po południu jeszcze się wypogodziło więc zrobiliśmy małą rundkę, ale przed wciągnęliśmy sporo makaronu z mięsem i sosem
wieczorkiem do krakowa.....
o północy ze staszkiem walnęliśmy piwko, mała pogaducha w garażu i lulu bo na drugi dzień masakryczny wypad na Turbacz. najpierw to była walka z długim podjazdem i deszczem, a w drodze powrotnej było zimno, mokro, błotniście, niebezpiecznie, bez hamulców, na sztywno i wogóle było fajnie :)
poważnie!
stachu zatarł judytkę i się prawie popłakał, ale w ramach złagodzenia cierpienia popiwkowaliśmy sobie.
piątek - powrót do krk, dobry obiad w baaardzo gościnnym domu towarzysza z wyprawy po Gorczańskim Parku Narodowym. w krakowie tez poznałem kubeona oraz erosa i sporo ślicznych dziewczyn. na prawde macie tam ładne widoki. no, a stachu dał ciała bo wziął aparat na Turbacz, ale nie naładował baterii, łajza jedna :/
tyle
#47
no ale pogoda mogła bardziej dopisać to by sie więcej powyczyniało. ja się nie poddam i jeszcze raz musze to powtórzyć. ale tym razem w słońcu :)