Cała akcja pt. co da się zrobić z Rometa przypomina mi niekończące się dyskusje pt. jak stjuningować dużego fiata....
Jak do ramy od Waganta dospawasz piwoty to już nie będzie orginał. Albo chcesz wyprawy Rometem, a więc jedziesz orginałem jak fabryka na Fordońskiej dała, albo rzeźbisz po swojemu, ale wtedy nie buduj kombatanctwa na bazie wyprawy Rometem, bo to jakaś rzeźba będzie. Poprzypinaj orginale szpeje z epoki i poczuj się jak Utkin w 1979.
Miałem Passata, mam Waganta. Poniemiecki kaloryfer jest lżejszy.
Mufy wypolerujesz, ale jak Ci się w trasie rama pod obciążeniem właśnie na tych mufach rozleci to miło nie będzie.
Z osprzętem kombinujesz jak koń pod górę. Jak to ma być Romet, to bierzesz z półki.
Z kołami - no problem. Orginały 27 cali na stalowych felgach, z tyłu wolnobieg piątka (tak jest w moich). Przerzutka przód Romet, tył Romet/Favorit. Heble - stalowe Rometowskie, w Wagancie miałem alu Favorit. Kiera, wsporniki stal oczywiście. Możesz zaszaleć i założyć dwublatowe korby z Passata, na kliny oczywiście.
Passata z sakwami z tyłu nawet udało mi się wnieść do pociągu, ale to było 14 lat temu i byłem pod wrażeniem panny do której tym Passatem gnałem 50km na randkę.
Aha, obładowany Romet, deszcz, mokre stalowe felgi, ostre hamowanie - wrażenia - bezcenne
#33
Teraz to wszystkie są mądre, ale prawda jest taka, że w 80. latach Passat to był w ogóle cymes nad cymesy, a jak kto dorwał (czyli swoje odstał, albo miał znajomości w gieesie) Waganta, to był król klasy. Nie mówiąc już o ścigackim sprzęcie, czyli wichrach i innych takich.
A z mufami to święta prawda jest - kumpel upękł rurę podsiodłową Waganta przy suporcie, śmiechu było, co niemiara. Ten model tak miał.
Hamowania nie pamiętam z tamtych lat, żeby to był jakiś problem. Z tym dźwiganiem to też chyba przesada, latem widziałem w pociągu orginalnego Waganta, którego zwykły, pięćdziesięcioparoletni facet, nie żaden strongmen, powiesił na pociągowym wieszaku za przednie koło. I dał radę.
Natomiast dobijanie polnym kamieniem klinów w korbie, co czas jakiś, w czasie przerw w wycieczkach - to się pamięta do końca życia
A z mufami to święta prawda jest - kumpel upękł rurę podsiodłową Waganta przy suporcie, śmiechu było, co niemiara. Ten model tak miał.
Hamowania nie pamiętam z tamtych lat, żeby to był jakiś problem. Z tym dźwiganiem to też chyba przesada, latem widziałem w pociągu orginalnego Waganta, którego zwykły, pięćdziesięcioparoletni facet, nie żaden strongmen, powiesił na pociągowym wieszaku za przednie koło. I dał radę.
Natomiast dobijanie polnym kamieniem klinów w korbie, co czas jakiś, w czasie przerw w wycieczkach - to się pamięta do końca życia
Moje skromne dzieła: -> http://rpk.ehost.pl/wp/kategorie/rowery/
#34
Co do hamulców to zmieniłem klocki (deszczowe, miękkie) i działa Gorzej z RD, która się rozleciała
#35
polonezGLE pisze: ale wtedy nie buduj kombatanctwa na bazie wyprawy Rometem, bo to jakaś rzeźba będzie.
zupełnie nie rozumiem co masz na myśli.
Co do kół to bym się nie zastanawiał, gdybym je miał - ale nie mam - i włożę co znajdę (i co się zmieści). Jak nie znajdę nic rozsądnego to włożę piastę bmxowa albo jakieś wynalazek typu pod ostre koło.
Tak samo z przerzutką. i ze wszystkim.
Jakbym miał całego oryginalnego rometa to bym tylko przyczepił (chyba z przodu jednak) bagażnik i wstawił opony mogące r o z s ą d n i e przemieszczac sie po lesnych drogach.
i tyle
Wiem! Ten rower to będzie taki "turystyczny jeż śmietnikowy". Czysta zabawa. Jak coś się zepsuje na "wyprawie" to będę szukać po wioskach części lub jeśli będzie taka potrzeba - spawacza. Jak się nie uda takie poszukiwanie to zostawię pod płotem i pójdę pieszo.
Liczę na to, że nie tylko Elziomallo mnie rozumie
To jest taki wewnętrzny bunt przeciwko "sprzętowości" - sądzę, że czasem warto dla jakiejś równowagi coś takiego zrobić.
Można mieć przyjemność z użytkowania i nie martwić się zbytnio kwestią tego co się posiada. I o to chodzi w tym projekcie.
Może ktoś ma ochotę na podobne wakacje od myślenia o "lepszej grupie"? Wówczas można by podjechać w spólne miejsce pociągiem i razem wystartować na byle czym
Opłata startowa - butelka wina lub piwa! Oczywiście każdy uczestnik później będzie miał w opłacie pełny udział!
I nie myślcie, że rezygnuję z Retro MTB, ja tylko potrzebuję by ono nie zdominowało niczego, nie stało się nałogiem, nie ograniczyło spojrzenia na to jak spędzać czas i na czym jeździć.
#36
a ja chyba wiem o co Poldkowi chodzi...
to tak jakby ktoś napisał że przejechał pół świata Willisem - tyle że po weryfikacji okazało by się że ów Willis to buda + niezliczone kity tuningowe, blokady, wyciągarki, mocny motor etc Czyli w zasadzie nic z Willisa poza wyglądem...
to tak jakby ktoś napisał że przejechał pół świata Willisem - tyle że po weryfikacji okazało by się że ów Willis to buda + niezliczone kity tuningowe, blokady, wyciągarki, mocny motor etc Czyli w zasadzie nic z Willisa poza wyglądem...
#37
Ojcze Dyrektorze, czytasz w myślasz mych
Jacob, szacun za pomysł wyprawy a'la Złombol, ale coś trochę za bardzo kombinujesz. Części do Rometowych wynalazków chodzą w cenach złomu, nawet na alledrogo. Po co kombinować z pasowaniem piasty od BMX skoro można zakupić orginalne kółka, to wyważanie drzwi już dawno otwartych. Nie powiesz mi że do Waganta łatwiej wyrzeźbić koło na jakiejś dziwnej pieście (piaście?) niż nabyć orginały od rowerowych złomiarzy za parę groszy.
Albo wspawanie piwotów - w przypadku starego Rometa to profanacja. O modyfikacjach mniej lub bardziej sensownych sprzętów z mojego miasta napisano już wszystko, nie warto powielać cudzych błędów.
Wiesz co najlepiej pasuje do Waganta? Części od Waganta jak przewidziała to fabryka
Jacob, szacun za pomysł wyprawy a'la Złombol, ale coś trochę za bardzo kombinujesz. Części do Rometowych wynalazków chodzą w cenach złomu, nawet na alledrogo. Po co kombinować z pasowaniem piasty od BMX skoro można zakupić orginalne kółka, to wyważanie drzwi już dawno otwartych. Nie powiesz mi że do Waganta łatwiej wyrzeźbić koło na jakiejś dziwnej pieście (piaście?) niż nabyć orginały od rowerowych złomiarzy za parę groszy.
Albo wspawanie piwotów - w przypadku starego Rometa to profanacja. O modyfikacjach mniej lub bardziej sensownych sprzętów z mojego miasta napisano już wszystko, nie warto powielać cudzych błędów.
Wiesz co najlepiej pasuje do Waganta? Części od Waganta jak przewidziała to fabryka
#38
Ok, już kumam. "kombatanctwa" trochę nie rozumiałem.
No, ja się nie upieram przy częściach nie do waganta. Ale póki co ich nie widziałem. Jak zobaczę i będą w cenie złomu to kupię
No, ja się nie upieram przy częściach nie do waganta. Ale póki co ich nie widziałem. Jak zobaczę i będą w cenie złomu to kupię
#39
jakoś tego typu "projekty" kojarzą mi się z tym http://www.wykop.pl/link/922179/jak-byc ... -poradnik/
...nikt nie wie o co(i po co) chodzi,ale kazdy(z nich) udaje,ze ok;-)
...nikt nie wie o co(i po co) chodzi,ale kazdy(z nich) udaje,ze ok;-)
śmietnik to nie retro!
#40
Cieszę się, mój temat wywołuje dyskusję.
Niestety nie rozumiem, czy mój pomysł, kojarzy Ci się z "projektami" typu Hipsterzy czy z "projektem" robienia krytycznych filmików.
Ten drugi - robienie krytyki - może mieć tyle wspólnego z moim pomysłem, że rzeczywiście można powiedzieć, że "krytykuję" postawę zbytniego oddania się "wyższej grupie". Przy czym nie wiem, czy rzeczywiście słowo "krytyka" jest dobre. Raczej staram się na ten temat powiedzieć, że ja nie chcę z tym przesadzić. Dzielę się tym i zachęcam do dyskusji. Pomysł jest wyrazem, tego co na ten temat czuję i myślę. I rzeczywiście powstaje mój pomysł - projekt - który jest narzędziem krytyki! To jest analogia.
Rodzaj krytyki, czy jest podobny, pozostawiam waszej uwadze!
Z tym pierwszym chyba, rzeczywiście ma (projekt) coś wspólnego. Więc ja z Hipsterem też.
Rozumiem, że odkrywasz w moim pomyśle element buntu i przeciwstawienia się otaczających mnie opinii! Tak właśnie jest. Ale mam ku temu - jak wyżej napisałem(nie tylko w tym poście) - indywidualne i przemyślane powody(w tym przypadku). A przynajmniej tak mi się wydaje. Podchodzę do poczucia swojej niezależności z umiarem. Często wybieram stanowisko przeciwne niż inni w sposób nieprzemyślany, taka strategia społeczna. Właściwie to chętnie zaryzykuję stwierdzenie, że większość decyzji podejmujemy zgodnie z innymi lub przeciwko innym, a niewielki odsetek opinii podejmujemy w sposób przemyślany. Ponoć (badania) odsetek opinii własny rośnie z "wiekiem i wykształceniem"
Odejdę od tematu bo jest okazja powiedzieć coś ciekawego!
1.Krytyka antykonformizmu i porównywanie jej do konformizmu jako do tej lepszej (postawy).
A więc krytykujemy jedną postawę której mechanizm jest zupełnie identyczny jak mechanizm drugiej, której nie krytykujemy. Czy zrobimy to samo co otaczający nas ludzie czy coś zupełnie przeciwnego to i tak indywidualności mamy w tym tyle samo, i mechanizm jest identyczny. (znów badania) Jeśli chodzi o kreowanie się opinii społecznej (w skali "tak" (+1) "nie"(-1)) to przy niskim stopniu konformizmu opinia co pewien czas się przewartościowuje i zmienia od średniej opinii w okolicach -1 do +1 i dzieje się to bardzo szybko(w porównaniu z czasem trwania opinii mniej więcej stałej +1 albo -1.
Przy wysokim stopniu antykonformizmu opinia zmienia się szybko i nie często osiąga wartość skrajną (zwłaszcza na dłuższy czas). W Japonii jest bardzo wysoki stopień antykonformizmu
2.Mam przemyślenie, że ludzie zbyt mocno przywiązują się do emocjonalnego aspektu słów.
Mówisz "po prostu jesteś zbuntowany (zbuntowanym nastolatkiem!)" - ktoś pomyśli, że jest krytykowany i zaprzeczy
Mówisz "jesteś antykonformistą" - ktoś pomyśli to lepiej niż być konformistą, a przynajmniej nie odczuje krytyki przesłaniającej istotę sprawy!
Jeśli zależy nam na dyskusji i kreowaniu się postaw prawdziwie niezależnych powinniśmy się dystansować do emocji w słowach i szukać ich znaczenia. Przyznawać się do tego co się źle kojarzy (o ile sens jest zachowany) i wskazywać tym przyznaniem się swój sposób patrzenia.
Można by również nie używać "mocnych słów" i oczekiwać, że rozmówca ich uniknie, ale to jest o tyle trudne, że wymaga wpływania na innych.
To jest trudne mamy emocje.
Tam gdzie piszę "(badania)" to w razie potrzeby mogę się zmusić i poszukać konkretnych namiarów
Konkrety.
Wino lubię. Ale tak na prawdę zachowuję z nim umiar. Nie miałem na myśli, że chcę na tym wyjeździe objechać Polskę nawalony. Wino było przenośnią, sądziłem - adekwatną w naszym klimacie - wyluzowania się i ogólnego nie przejmowania się.
Rozumiem, że ktoś mógł na ten element zbytnio zwrócić uwagę!
Zbytnio go eksponowałem! p r z y z n a j ę
Naprawdę chodzi o to by się nie przejmować "niczym", ani tym z jakich elementów składa się rower - dopóki jedzie, ani również tym czy jest wino czy go nie ma. Człowiek i podróż.
W razie czego jeśli ktoś się obawia o realność takiego pomysłu - ja mam za sobą już kilka takich wypadów. Raz udało mi się spędzić miesiąc na Bałkanach i w Grecji za około 280zł, nie znaczy to, że odrzuciłem cywilizację i jadłem szyszki, ale po prostu dałem się ponieść przygodzie i akurat tyle wyszło
Jeśli ktoś myśli, że jest za stary i zbyt poważny. To ja mogę powiedzieć tylko, że miałem pewnego razu na takim wyjeździe kompana w postaci szanującego się 50 letniego architekta, który miał ochotę odpocząć od różnorakich pogoni!
Niestety nie rozumiem, czy mój pomysł, kojarzy Ci się z "projektami" typu Hipsterzy czy z "projektem" robienia krytycznych filmików.
Ten drugi - robienie krytyki - może mieć tyle wspólnego z moim pomysłem, że rzeczywiście można powiedzieć, że "krytykuję" postawę zbytniego oddania się "wyższej grupie". Przy czym nie wiem, czy rzeczywiście słowo "krytyka" jest dobre. Raczej staram się na ten temat powiedzieć, że ja nie chcę z tym przesadzić. Dzielę się tym i zachęcam do dyskusji. Pomysł jest wyrazem, tego co na ten temat czuję i myślę. I rzeczywiście powstaje mój pomysł - projekt - który jest narzędziem krytyki! To jest analogia.
Rodzaj krytyki, czy jest podobny, pozostawiam waszej uwadze!
Z tym pierwszym chyba, rzeczywiście ma (projekt) coś wspólnego. Więc ja z Hipsterem też.
Rozumiem, że odkrywasz w moim pomyśle element buntu i przeciwstawienia się otaczających mnie opinii! Tak właśnie jest. Ale mam ku temu - jak wyżej napisałem(nie tylko w tym poście) - indywidualne i przemyślane powody(w tym przypadku). A przynajmniej tak mi się wydaje. Podchodzę do poczucia swojej niezależności z umiarem. Często wybieram stanowisko przeciwne niż inni w sposób nieprzemyślany, taka strategia społeczna. Właściwie to chętnie zaryzykuję stwierdzenie, że większość decyzji podejmujemy zgodnie z innymi lub przeciwko innym, a niewielki odsetek opinii podejmujemy w sposób przemyślany. Ponoć (badania) odsetek opinii własny rośnie z "wiekiem i wykształceniem"
Odejdę od tematu bo jest okazja powiedzieć coś ciekawego!
1.Krytyka antykonformizmu i porównywanie jej do konformizmu jako do tej lepszej (postawy).
A więc krytykujemy jedną postawę której mechanizm jest zupełnie identyczny jak mechanizm drugiej, której nie krytykujemy. Czy zrobimy to samo co otaczający nas ludzie czy coś zupełnie przeciwnego to i tak indywidualności mamy w tym tyle samo, i mechanizm jest identyczny. (znów badania) Jeśli chodzi o kreowanie się opinii społecznej (w skali "tak" (+1) "nie"(-1)) to przy niskim stopniu konformizmu opinia co pewien czas się przewartościowuje i zmienia od średniej opinii w okolicach -1 do +1 i dzieje się to bardzo szybko(w porównaniu z czasem trwania opinii mniej więcej stałej +1 albo -1.
Przy wysokim stopniu antykonformizmu opinia zmienia się szybko i nie często osiąga wartość skrajną (zwłaszcza na dłuższy czas). W Japonii jest bardzo wysoki stopień antykonformizmu
2.Mam przemyślenie, że ludzie zbyt mocno przywiązują się do emocjonalnego aspektu słów.
Mówisz "po prostu jesteś zbuntowany (zbuntowanym nastolatkiem!)" - ktoś pomyśli, że jest krytykowany i zaprzeczy
Mówisz "jesteś antykonformistą" - ktoś pomyśli to lepiej niż być konformistą, a przynajmniej nie odczuje krytyki przesłaniającej istotę sprawy!
Jeśli zależy nam na dyskusji i kreowaniu się postaw prawdziwie niezależnych powinniśmy się dystansować do emocji w słowach i szukać ich znaczenia. Przyznawać się do tego co się źle kojarzy (o ile sens jest zachowany) i wskazywać tym przyznaniem się swój sposób patrzenia.
Można by również nie używać "mocnych słów" i oczekiwać, że rozmówca ich uniknie, ale to jest o tyle trudne, że wymaga wpływania na innych.
To jest trudne mamy emocje.
Tam gdzie piszę "(badania)" to w razie potrzeby mogę się zmusić i poszukać konkretnych namiarów
Konkrety.
Wino lubię. Ale tak na prawdę zachowuję z nim umiar. Nie miałem na myśli, że chcę na tym wyjeździe objechać Polskę nawalony. Wino było przenośnią, sądziłem - adekwatną w naszym klimacie - wyluzowania się i ogólnego nie przejmowania się.
Rozumiem, że ktoś mógł na ten element zbytnio zwrócić uwagę!
Zbytnio go eksponowałem! p r z y z n a j ę
Naprawdę chodzi o to by się nie przejmować "niczym", ani tym z jakich elementów składa się rower - dopóki jedzie, ani również tym czy jest wino czy go nie ma. Człowiek i podróż.
W razie czego jeśli ktoś się obawia o realność takiego pomysłu - ja mam za sobą już kilka takich wypadów. Raz udało mi się spędzić miesiąc na Bałkanach i w Grecji za około 280zł, nie znaczy to, że odrzuciłem cywilizację i jadłem szyszki, ale po prostu dałem się ponieść przygodzie i akurat tyle wyszło
Jeśli ktoś myśli, że jest za stary i zbyt poważny. To ja mogę powiedzieć tylko, że miałem pewnego razu na takim wyjeździe kompana w postaci szanującego się 50 letniego architekta, który miał ochotę odpocząć od różnorakich pogoni!
#41
szanuję umiejętność wypowiedzi,ale... na mojej wyprawie" mogę zawieść tylko ja/moja kondycja(niestety),lubię mieć komfort niezawodnego kompana",dlatego dążę do sprzętu doskonałego"...szczególnie w kontekście daleko od domu" .hard core to jazda,a nie walka ze sprzetem;-)
śmietnik to nie retro!
#42
Smolar, ja natomiast szanuję Twoje podejście.
Sam w stosunku do większości wyjazdów mam podobne. Chociaż patrząc na Twojego Superamericana i na mojego Wheelera, widzę, że w tym podejściu mnie prześcignąłeś
Swoją drogą. Widzę również, że też nie masz amortyzatora. To kwestia pogoni za niezawodnością czy chęć trzymania się konwencji? I widzę, że nadrabiasz brak amortyzacji(w widelcu) piankowymi chwytami - dobrze się do sprawdza wg Ciebie? Pytam bo podobne pytanie mi chodziło po głowie w kwestii mojego W.
W każdym razie w ramach przerwy pogoni za perfekcją pojadę sobie trupem na mazury
Sam w stosunku do większości wyjazdów mam podobne. Chociaż patrząc na Twojego Superamericana i na mojego Wheelera, widzę, że w tym podejściu mnie prześcignąłeś
Swoją drogą. Widzę również, że też nie masz amortyzatora. To kwestia pogoni za niezawodnością czy chęć trzymania się konwencji? I widzę, że nadrabiasz brak amortyzacji(w widelcu) piankowymi chwytami - dobrze się do sprawdza wg Ciebie? Pytam bo podobne pytanie mi chodziło po głowie w kwestii mojego W.
W każdym razie w ramach przerwy pogoni za perfekcją pojadę sobie trupem na mazury