#304
aldek pisze:Dziś są większe koła, to są krótsze trasy. Przecież.

Dwa: nikt wtedy nie startował na kube antentszyn 29.
To antenszyn to chyba w jakiś magiczny sposób wpływa na właścicieli i zaczynają szukać wszędzie atencji.
Lodzermensch

#305
skolioza pisze:Dowalił... kurczę jak startowałem regularnie +/- między 2003 a 2010 to giga u GG to była regularnie setunia, czasem dziewięćdziesiąt parę, a mega 60-70 A i wtedy GG uchodził za budowniczego bardziej wymagających tras niż Grabek - tak aż poszło to na liczbę startujących ze 100 w górach to jest niewiadomoco?
Dystanse uległy skróceniu, ale trasy są bardziej wymagające niż to u Grabka drzewiej bywało. Tak czy inaczej realia są takie, że ludzie nie za bardzo chcą jeździć te długie maratony.
Osobiście stratuję w tej lidze i zawsze wybieram dystans giga. I przykładowo na 1000 uczestników całego maratonu - jakieś 500-600 jedzie mini, 300-400 mega i raptem tylko kilkadziesiąt osób decyduje się na giga.
Nie wiem skąd takie wybory. Kiedyś rzeczywiście przejechać giga to była duma i frajda, a teraz dojeżdżasz do mety, a tam pusto, bo większość uczestników całego maratonu jest już w drodze do domu (bo przejechali tylko mini). I trzeba mieć wielki szacunek dla tych twardzieli, którzy kończą takie giga z czasem 2x dłuższym od czołówki. Że im się chce i tak pięknie walczą ze swoimi słabościami.

Ten ultramaraton w Szklarskiej ma być nawiązaniem do starej tradycji długich maratonów.
Wczoraj ukończyłem Bike Adventure na tych samych trasach i z tego co słyszałem na miejscu wśród znajomych to wiele osób obawia się takiego ultra. Że będą to jechać cały dzień, że nie dadzą rady, że sprzęt nie podoła itp. Nie wiem co się zmieniło w mentalności osób na przestrzeni tych kilkunastu lat. Przecież nie trzeba stawać na pudle od razu, wystarczy objechać kumpla z biura naprzeciwko w korpo, czy pochwalić się samym faktem uczestnictwa przed szwagrem, dla którego jedynym sportem jest spijanie kolejnego piwa podczas oglądania mundialu.
https://www.facebook.com/evobikesycow

#306
Adaś, dzięki za rozjaśnienie
Z tego co piszesz faktycznie wynika, że trochę się tu pozmieniało
Drzewiej "w środowisku" jechać minii to przecież był lekki... no... nie było powodów żeby się tym chwalić... ;-) Wycieczkowicze jeździli przeważnie mega (nieraz dublowani przez "pierwszą transzę" zawodników z giga), a pamiętać trzeba że poza standardowymi giga były też niekiedy wyścigi / dystanse prawdziwie ultra - w Rabce było koło 160 po górach, był Jura Maraton z Częstochowy do Krakowa (180 szlakiem rowerowym orlich gniazd)...

Obaw że sprzęt nie podoła natomiast nie rozumiem - może i trwałość nowizny jest mniejsza, ale nie aż tak żeby nie przeżyć 100 w górach :lol:
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#307
Adamello pisze: Nie wiem skąd takie wybory. Kiedyś rzeczywiście przejechać giga to była duma i frajda, a teraz dojeżdżasz do mety, a tam pusto, bo większość uczestników całego maratonu jest już w drodze do domu (bo przejechali tylko mini). I trzeba mieć wielki szacunek dla tych twardzieli, którzy kończą takie giga z czasem 2x dłuższym od czołówki. Że im się chce i tak pięknie walczą ze swoimi słabościami.
czemu się dziwisz ? od moich startów minęło już . . .15 lat ? ludzie teraz są słabi, coraz słabsi, ich mentalność to jak niektórych tutaj na forum, bo nie wiedzą co to być ujebanym po czubek nosa, albo sikać w pampersa bo masz już 3 poziom odwodnienia. wygodnictwo i lenistwo.
Pamiętam koszmarny upał na trasie jak jechałem po Beskidzie wyspowym, przed Jasieniem miałem wody tylko na dnie, a przed mną własnie Jasień, Krzystonów Mały i Duzy i Mogielica i dopiero na zjeździe z niej znalazłem źródełko . . . . . . czy dzisiejszy amator miałby taką chęć przeżycia ? Myślę że to wyjaśnia wszystko, same koła i mięśnie nie jadą, mentalność jest ważniejsza i siła przetrwania.

100 km po górach . . .zależy jaki profil będzie to nie jest masakra w porównaniu do giga sprzed lat co było standardem.
www.velotech.pl

#308
A jak oceniacie maratony ( trasy, poziom trudności ) na festiwalu rowerowym w Szklarskiej w latach 1999 i 2000 ? Tylko wtedy "ścigałem się" w górach. W 1999 dostałem dubla na samym końcu drugiej rundy, ( były 3 ) przez co na metę wpadłem jako drugi jakoś minutę po zwycięzcy ( przy wielkiej fecie dopóki nie kapnęli się po kilku sekundach, że jestem pierwszym dublem na mecie ) O ile pamiętam to miało być 112 km ? ( z dojazdem do rundy plus zjazd z rundy do mety ) a ja zrobiłem 82 km w czasie 4h02min z kilkoma krótkimi przystankami na jedzenie i odpoczynek i byłem 178 :D W 2000 roku przez masakryczny upał było jeszcze gorzej, zszedłem z trasy po 1 rundzie, a w zasadzie po największym/najdłuższym podjeździe jak się później okazało, gdyż wypiłem dwa bidony wody na tym podjeździe i stwierdziłem, że pitolę. Dalej, po odpoczynku pojechałem już spokojnie do końca rundy. ( trasa była zupełnie inna ). Ktoś ma jakieś porównanie, jechał te maratony ?

/edit
Dopiero jakiś czas później okazało się, że na fotce przed startem za mną stoi późniejszy zwycięzca ;) ( ten w koszulce scott )
Obrazek

sorry za odwrócone zdjęcie, ale takie mam pod ręką.

#309
Wtedy trasy były bardzo łatwe. Leciały praktycznie po szutrowych i asfaltowych odcinkach Gór Izerskich. Do oblecenia przełajem od biedy. Pomyśl tylko o średniej prędkości - skoro zwycięzca jechał 112km w 4h daje to ok. 28km/h średniej.
Na pierwszym etapie minionego Bike Adventure, ktory też niejako leciał po izerach, ale z uwzględnieniem ich ciekawszej czyt. technicznej strony, zwyciezca miał srednią niespełna 25km/h na odcinku 67km.

Jechałem któryś ten festiwalowy maraton pod koniec lat '90 (bardzo deszczowy) i tak właśnie wspominam tę trasę - długie, nudne podjazdy i zjazdy po łatwej nawierzchni.

Ten Ultramaraton w tym roku będzie zdecydowanie dużo bardziej wymagający od tych starych, ale też nie uwzględnia (i chyba dobrze) tych najgorszych podjazdów z Bike Adventure - Petrovki i Katorgi.
https://www.facebook.com/evobikesycow

#310
Faktycznie, ten w 1999 roku nie był trudny technicznie ( ten w 2000 też nie, ale już był trudniejszy, szczególnie jeden fragment - zjazd w lesie, wąski, między kamieniami ) W 1999 było zachmurzenie, ale nie licząc kilku kropel to nie padało i około 18 stopni, w 2000 r 30 stopni i pełne słońce.

#311
SoloTM pisze: Dopiero jakiś czas później okazało się, że na fotce przed startem za mną stoi późniejszy zwycięzca ;) ( ten w koszulce scott )
Mi się wydaje że ten zwycięzca to Piotr Formicki :lol:
Nie dziwię się że cie dojechał ... to było do przewidzenia :mrgreen:
Jego kask ze zdjęcia ma teraz moja kobita 8-)
Po za tym rower to chyba Giant NRS ... on takiego miał bo widziałem.
Grabkowe maratony w tamtych czasach były na prawdę fajowe :-P

#314
Piotr pisze:
Adamello pisze: Nie wiem skąd takie wybory. Kiedyś rzeczywiście przejechać giga to była duma i frajda, a teraz dojeżdżasz do mety, a tam pusto, bo większość uczestników całego maratonu jest już w drodze do domu (bo przejechali tylko mini). I trzeba mieć wielki szacunek dla tych twardzieli, którzy kończą takie giga z czasem 2x dłuższym od czołówki. Że im się chce i tak pięknie walczą ze swoimi słabościami.
czemu się dziwisz ? od moich startów minęło już . . .15 lat ? ludzie teraz są słabi, coraz słabsi, ich mentalność to jak niektórych tutaj na forum, bo nie wiedzą co to być ujebanym po czubek nosa, albo sikać w pampersa bo masz już 3 poziom odwodnienia. wygodnictwo i lenistwo.
Pamiętam koszmarny upał na trasie jak jechałem po Beskidzie wyspowym, przed Jasieniem miałem wody tylko na dnie, a przed mną własnie Jasień, Krzystonów Mały i Duzy i Mogielica i dopiero na zjeździe z niej znalazłem źródełko . . . . . . czy dzisiejszy amator miałby taką chęć przeżycia ? Myślę że to wyjaśnia wszystko, same koła i mięśnie nie jadą, mentalność jest ważniejsza i siła przetrwania.

100 km po górach . . .zależy jaki profil będzie to nie jest masakra w porównaniu do giga sprzed lat co było standardem.
Ty tak poważnie? Poziom zawodów obecnie jest niesamowicie wysoki. Zaręczam ci, że nie ważne czy zawody MTB, szosa, pływanie, bieganie, triathlon czy cokolwiek innego - czasy są wyżyłowane do granic absurdu - i ciągle się poprawiają.

To co się zmieniło to faktycznie zupełnie nowa grupa osób biorących udział w zawodach - zwykli ludzie. Tacy, którzy trenują z czapy (lub w ogóle) i traktują starty i rywalizację jako dobrą formę aktywnego spędzania wolnego czasu. I tym osobom należy przyklasnąć, bo w końcu dzięki nim będziemy mieć zdrowsze społeczeństwo a i infrastruktura sportowa będzie się rozwijać.

Wielu z nich łapie bakcyla (mam takich znajomych po 40ce) i "ściga się" na MTB nawet. Co prawda to są proste zawody, ale dla nich to wyzwanie. I znów - czapka z głowy, bo im się chce i sprzedają to swoim dzieciom.

Gdzie tu problem? A dla ciebie to przecież interes - więcej klientów.

#315
Sie zastanawiam po co te zgryźliwości ? wiesz co . . . czołówka wpierdziela ! tak tylko tak można określić różnego rodzaju specyfiki, jadą na koksie aż dymi, na startach widziałem fiolki porozbijane od wpsomagaczy, goście drą 8 h non stop na maxa, w pewnym momencie to już nie była przyjemność i nie żałuje że n ie miało to sensu.

A społeczeństwa nie będziemy mieć zdrowego dotąd dopóki nie przestanie się pisać głupot że dojazd rowerem do pracy jest zdrowsze niż autem . . .zwłaszcza w mieście . . . .. . . w Krakowie na jesieni . .
www.velotech.pl

#316
Piotr pisze: A społeczeństwa nie będziemy mieć zdrowego dotąd dopóki nie przestanie się pisać głupot że dojazd rowerem do pracy jest zdrowsze niż autem . . .zwłaszcza w mieście . . . .. . . w Krakowie na jesieni . .
In Krakau to jest ZDROWE jak chaujot :lol:
Wdychasz ten syf , który krakowianie sami sobie stworzyli ...
Zdrowiej jest siedzieć w domu.
U mnie wcale nie jest lepiej bo smród z kominów yebie po płucach aż NIE MIŁO :!:
Ale takie są Polaczki ... butelka , podpaska , gazeta jeden chaujot - DO PIECA żeby nie zawadzało :!: :evil:

#317
Nieprawda - miasto zostało tak szczelnie zabudowane, że powietrze nie ma w nim jak krążyć i go przewietrzać i to jest problem.
Wejdzie zakaz palenia w piecach a smog zostanie - zobaczysz
Z resztą - wystarczy śledzić jakość powietrza w Krk przez cały rok a nie tylko jak jest w sezonie grzewczym nagonka na smog i sprawa staje się jasna A latem przecież nikt w piecu nie pali....
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#318
Patrząc z perspektywy lat , niestety najzad nowych mieszkańców korkuje nam miasto , nie potrafią gnidy mieszkać u siebie, wykupują domki na osiedlach za miastem i wożą się do miasta autami i smrodzą , zwłaszcza północ Krakowa korki non stop od 16 do 19 jak wracają do domów, qrwica mnie zalewa od tego, nowobogackie, ale ich stać na to .
Piece nie mają z tym nic wspólnego, był 20 lat temu też te same, syf generuje ilość aut.
www.velotech.pl

#324
Piotr pisze:Pokaż jakie robisz treningi, czasy, średnie ile razy w tygodniu, nie daj się prosić, chcemy widzieć jakiego mistrza mamy . . ..
:mrgreen: :lol: :-D :-) :-P 8-) :->

#326
Nie jest źle ;) ostatnio założyłem prawie slicki 2.0 do swojego mtb 26 i wyszła mi średnia 24 kmh na 26 km, ale w porównaniu do swoich najlepszych lat to ważę 30 kg więcej, wtedy na mtb 26x2.1 panaracer smoke/dart II na asfalcie była średnia 28 kmh. ( odcinek 42 km ) Dziadek Piotr na szosowym pewnie 30 kmh średnią robi bez problemu ?

#328
Bart pisze:Dwa razy w tygodniu szosa po około 35-40 km, średnia 28-30 km/h. MTB 4 razy w tygodniu 25-30 km, średnia 24-26 km/h. Jak pada to siłownia. Także nic wielkiego, bo i tak za mało.
Papier wszystko przyjmie

Dziadek jest wtedy jak masz wnuki, a do tego to jak patrze na dzieci to chyba im jeszcze gówna w głowie a nie mnożenie.
Średnia to rzecz względna, możesz na szosie mieć średnią 15 , zależy jaki teren, a może być i 40 . . . nie jest to sprawa ważna.
www.velotech.pl

#330
Bart pisze:Dwa razy w tygodniu szosa po około 35-40 km, średnia 28-30 km/h. MTB 4 razy w tygodniu 25-30 km, średnia 24-26 km/h. Jak pada to siłownia. Także nic wielkiego, bo i tak za mało.
Tylko że jazda po płaskim nie wiele daje ... powinieneś walić co najmniej 2 razy dłuższe trasy asfaltem żeby mówić o treningu.
Chyba że po prostu nie masz czasu albo jesteś zatyrany po robocie ... ja tak mam :-x i dlatego nie robię już dłuższych tras :-/
Walę to co jest najtrudniejsze z braku czasu a to i tak daje mi 3 razy więcej niż twoje płaskie 35 km po asfalcie.
Nie robię tego żeby gdzieś startować tylko aby nie zdechnąć na pierwszej lepszej wyprawie.
cron