Nie wiem czy podejmowana była już na forum dyskusja dotycząca właściwej pozycji na rowerze MTB ale mam w związku z tym pytanie. Chodzi mi szczególnie o wysokość sztycy.
Ostatnio po kilku latach jazdy dowiedziałem się że mam stanowczo za wysoko podniesione siodło i że nie pedałuję z uda. W takim układzie obniżyłem sztycę zgodnie z zaleceniem. Pojeździłem kilka dni na tej obniżonej sztycy i mogę powiedzieć jedno... Jest to dla mnie jedno wielkie nie porozumienie. Czuję się na rowerze jakbym był zamknięty w klatce, bardzo ciasnej i jakbym jeździł na nim za karę... Miała to być kwestia przyzwyczajenia się ale ja już wiem po tych prawie dwóch tygodniach jazdy że nie przyzwyczaję się do tego na pewno.
Sztycę ustawiłem ponownie do "niewłaściwej wysokości" i wyruszyłem w trasę. Odczucie było jedno - wielka ulga i poprawienie wyników na trasach na których zwykle jeżdżę.
Moje spostrzeżenie było jedno, na obniżonej sztycy na pewno mogłem się mocniej zerwać, przyspieszyć ale na dłużą metę pojawiały się już bóle mięśni które mnie ograniczały (bóle innych partii mięśniowych niż zwykle) i nie pozwalały jechać tak jakbym chciał. Gdy powróciłem do poprzedniego ustawienia bóli nie było.
Może podzielili byście się swoją wiedzą praktyczną i doświadczeniem w tej materii bo już trochę zdurniałem i nie wiem jak jeździć prawidłowo. Jak sztyca powinna być ustawiona prawidłowo? Po sobie widzę że najlepiej jedzie mi się najlepiej wbrew wszelkim zasadom

A może to pedałowanie z uda jest lepsze na wyścigi a nie do codziennej jazdy?
Pozdro!
P.S. Dodam że ustawienie siodła testowałem na swojej Konie ( (C-T) - 480mm, (C-C) - 570mm) a mój wzrost to 168cm więc teoretycznie chyba rama za duża.