Pierwsza grupowa (2 osoby) wycieczka drogą pod Reglami

#1
Chciałbym się pochwalić dzisiejszym krótkim wypadem w górskie strony razem z moim szwagrem, który jest posiadaczem współczesnej Meridy. Głównym celem wyprawy była ocena przez szwagra pewnego zjazdu, który jest dobrym miejscem wypróbowania wszelkich amortyzatorów. Dziś jednak nie czuł się na siłach, aby pokonać ten zjazd - i całe szczęście. W czasie jazdy po leśnych ścieżkach nie obyło się bez awarii (choć pewnie część z Was nawet by o tym nie wspomniała) - spadł mi łańcuch, gdyż po wymianie linek nie byłem jeszcze na żadnej z wypraw rowerem i nie wyregulowałem przedniej przerzutki zbytnio :). Szybka regulacja przy manetce dała pożądany rezultat. Niedługo po tym był czas na relaks - podziwianie górskich widoków i łyk wody. Całe szczęście miejscówka była bardzo udana, gdyż chroniła od deszczu -> właśnie wtedy zaczęło padać.
Korzystając z okazji sprawdziłem stan techniczny rowerów - szwagier miał zarówno w przednim jak i tylnym kole poluzowane szprychy... Amortyzator jak dla mnie troszkę zbyt miękki (jednak bardziej czuły). Zastanawiała mnie też praca hamulców tarczowych w porównaniu do moich DXów. Cały rower szwagra jest dużo cięższy od mojego (jakże kochanego) staruszka. Sztyca ma dużo mniejszą ode mnie średnicę (ja mam 30mm). Po technicznej ocenie przestał padać deszcz i ruszyliśmy znowu w trasę. Po pokonaniu kamolistych szlaków zjechaliśmy na jezdnię i mogliśmy przerzucić na swoje najcięższe przerzutki. W moim przypadku jeszcze cięższej niż w przypadku szwagra. Gdy podjechaliśmy pod dom zaczął narzekać na swoje hamulce... Oczywiście byłem przygotowany - w plecaku mała skrzynka z narzędziami :). Po krótkich oględzinach stwierdziłem, że klocki hamulcowe są do wymiany -> konstrukcja nie pozwalała w żaden sposób na większy ścisk tarczy...
Podsumowując... Zarówno ja, jak i szwagier kupiliśmy używane rowery. Ja wydałem na sam rower 300 zł (wyrwałem wręcz na allegro), a szwagier 200 zł. W zamian otrzymałem:
1. lekką ramę aluminiową amortyzowaną (Noleen NR),
2. grubą sztycę - 30 mm,
3. amortyzator 1 1/8" Manitou Comp razem z mostkiem Manitou Answer,
4. przerzutki z grupy Deore LX, łącznie z piastami,
5. kierę Kalloy'a, manetki grip-shift (wiem, że nie mają za wielu zwolenników),
6. klamki i hamulce czerwone DX.
Dodatkowo oczywiście musiałem dołożyć do elastomeru, nowych pedałów, nowego siodła, linek i kupić narzędzia, ale myślę, że w 100zł się z tym zmieściłem.
Podsumowując... Mój rower lepiej przyspiesza, amortyzator lepiej się sprawdza (drobne nierówności amortyzuje opona, większe zaś amortyzator - bez obawy o dobicie), tylny amortyzator przydaje się przy szybkich kamolistych zjazdach (szwagier ma nieamortyzowaną ramę). Minusem jest fakt, że cały czas dokładam do tego roweru (czeka mnie jeszcze zmiana łańcucha - rozciągnięty) i koniecznie muszę zmienić malowanie ramy (dopiero po tym zabiegu pokażę jego fotki).
Fotek z wycieczki nie będzie, bo nie miałem aparatu ;). Dzięki za wysłuchanie i pozdrawiam!

#2
Gratuluję wypadu!
Słowem komentarza:
1) pewnie że nie pisałbym o spadającym łańcuchu, spada notorycznie jak zabłoci się łańcuch :mrgreen: (muszę cholera się w końcu z tym śrubokrętem przeprosić i podkręcić ogranicznik, naciąg linki to dla mnie półśrodek)
2) przygodę z tarczówkami miałem.... z jednej strony fajnie bo w zimie jesteś w stanie kontrolować rower, z drugiej kiedy po ~~40 km w deszczu i błocie z nowych, dobrych i drogich klocków została blacha wyrzuciłem ten wynalazek z roweru na rzecz nota bene lżejszych Vek
3) Dxy to masz fajne, zwłaszcza klamki, szczęki można jeszcze kupić
4) musimy wpaść do Ciebie na jakąś jazdę - z Podtatrza przejechałem tylko - nie licząc asfaltów - pasmo Mietłówki, górkę na granicy Polsko-Słowackiej na zachód od Chochołowa i pasemko na południe od Dzianisza (takie kółko z Gubałówki zrobiliśmy), pokażesz swoje ścieżki ceprom ;-)
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#3
No, ale trzeba pamiętać, że ja dopiero zaczynam przygodę z rowerem po bardzo długiej przerwie i nie powinienem teoretycznie się przemęczać (zakaz lekarski - zespół Gilberta). Jednak gdy tylko wymyślę jakąś fajną trasę to czemuby nie :). No i jeszcze tak nawiasem nie jestem góralem, tylko zakopiańczykiem :) (jak z resztą duża część mieszkańców).

#5
Oczywiście, ale tylko na wyprawie :) - w końcu musi być jakaś dodatkowa motywacja :). Tymczasem dziś byłem rozwalić trochę pieniędzy, które zarobiłem ostatnio na koncertowaniu - hehe. Kupiłem klucz do suportu, pancerz, latarkę tylnią (poprzedniczka była tak stara, że zerwała się z uwięzi i do dziś nie jest odnaleziona :)) i bardziej wypaśne linki... Oczywiście wymiana pancerzy będzie dopiero po zdrapaniu z ramy farby, naklejeniu naklejek i lakierowaniu... Tylko, że po takim tunningu optycznym pewnie zacznę się o niego bardziej bać, bo obecnie rower ma zabezpieczenie w postaci odstraszających odprysków na ramie :). Teraz będzie czas na poszukiwanie dobrego środka do ściągnięcia lakieru - nie chcę uszkodzić ramy...

#6
Obczajałem drogę drogę w lesie, której nawet na niektórych mapach nie ma i nabawiłem się swojego pierwszego bikerowego urazu. Wjeżdżając na dosyć stromy, błotnisty podjazd zacząłem buksować i chcąc zeskoczyć z roweru uderzyłem się o kolce jednego z pedałów. Oczywiście nawet tego nie zauważyłem póki wróciłem do domu. Trasa jest dosyć ciężka - są koleiny zrobione prawdopodobnie przez jakiś samochód terenowy. Jednak widziałem na błocie także ślady rowerów, także myślę, że można tamtędy bez problemu jeździć. Na całej drodze nie zauważyłem ani jednej żywej duszy... W końcu trasa łączy się z drogą pod Reglami, co daje możliwość różnych kombinacji -> na przykład można zacząć wycieczkę pod skocznią, a potem wrócić przez las, a na koniec zapalić ognisko. Co daje na oko 1,5 km ścieżką i nieokreśloną długość przez las, prawdopodobnie też 1,5. Można też zacząć od Doliny Kościeliskiej -> dojazd drogą asfaltową i potem drogą pod Reglami - 10km i wrócić drogą przez las i zapalić ognisko :). Jednak te drogi po górach mają się nijak do drogi asfaltowej po której można jeździć w nieskończoność bez większego zmęczenia (preferuję wyboje :)). W załączniku muszę się pochwalić moim poświęceniem :).
Załączniki
DSC00229.JPG

#7
dodo1989 pisze: Jednak te drogi po górach mają się nijak do drogi asfaltowej po której można jeździć w nieskończoność bez większego zmęczenia
My z nizin, ale nie ignoranci ;-) bez kozery powiem że te trzy dychy w terenie mnie nie przerażają, ba, jakbyś mi powiedział że po asfalcie chcesz śmigać to bym się zaczął zastanawiać czy jechać (chociaż pętla wokoło Tatr to jedna z piękniejszych wycieczek szosowych jakie zaliczyłem!)
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#8
Dziś zrobiłem sobie troszkę dłuższą trasę od poprzednich celem wypróbowania kolejnej nowej drogi. Liczyła sobie 8,4km i wiodła przez troszkę kamienistą, troszkę leśną i pokrytą korzeniami drogę. Momentami skakałem na rowerze jak na trialówce, jednak udało się całą trasę przejechać z jednym tylko podparciem :). Oczywiście powrót do domu wiódł przez zwykłą asfaltówkę. Myślę, że ta trasa w przypadku jakiejś weekendowej, górskiej retro wyprawy dałaby radę :). Już teraz zastanawiam się nad fajnym połączeniem wszystkich dotychczasowych znalezionych tras. Pierwsza z koncepcji mówiła o tym, żeby na początek jechać w górę asfaltówką, a potem wykonać większy zjazd po wertepach, jednak z drugiej strony zjazd asfaltówką jest bardzo dobrym momentem na odpoczynek w ruchu :). W załączniku daję moją dzisiejszą trasę (trasa1.jpg). Czerwona kropka oznacza mój dom. Drugi natomiast załącznik obejmuje moją propozycję trasy połączoną ze wszystkim :) (trasa2.jpg). Trasa zaczęłaby się pod moim domem, a raczej pod duużym obiektem, którego znalezienie nie będzie miało większego problemu dla nikogo - szpulki ze skateparkiem na asfaltowych boiskach. Trasa objęłaby następujące punkty:
1. Ew. rozpoznanie się i sprawdzenie możliwości rowerków na skateparku (nieobowiązkowe oczywiście :) ).
2. Start wyprawy - zjazd Małym Żywczańskim na ulicę Strążyską i w górę aż do bramy TPN.
3. Próba możliwości własnych jak i sprzętu - wjazd na górkę z założeniem, że nie można nogi postawić na ziemi (pierwszy stromy podjazd po prawej stronie od bramy).
4. Przejazd kamienistymi, leśnymi i usłanymi korzeniami drogami aż do ławeczki, gdzie jest możliwy pierwszy wodopój i podziwianie widoków.
5. Zjazd do rozwidlenia z pierwszą możliwością skorzystania z toalety (każdego przecież wszędzie dopaść może :) ).
6. Ochłodzenie towarzystwa długim asfaltowym zjazdem ulicą Kościeliską aż pod Lipki, gdzie odbijając w ulicę Orkana rozpoczyna się mała wycieczka po mieście.
7. Przejazd obok budynku Jutrzenki, gdzie jest możliwe zatrzymanie się na chwilkę (istnieją zapięcia rowerowe), a także skorzystanie z toalety, obejrzenie wystawy i podziwianie architektury zachowanej w stylu zakopiańskim - budynek liczy sobie 150 lat.
8. Przejazd w kierunku ścieżki rowerowej ulicą Tetmajera i długa jazda pod górkę aż do Krokwi.
9. Podziwianie uroków skoczni, gdzie niegdyś Małysz zdobywał mistrzostwa.
10. Powrót na drogę pod Reglami aż do pierwszej ławeczki, która jest zaraz po najbardziej stromym podjeździe kamienistym (idealne miejsce :) ) - podziwianie widoków i łyk wody.
11. Zjazd w łąkę, troszkę polnej dróżki, aż w końcu trudna błotna droga przez las, łąkę i znowu przez las.
12. Dojazd na polanę, gdzie można rozpalić ognisko i powspominać udaną wyprawę.

Co o tym sądzicie? :)
Załączniki
trasa1.jpg
trasa2.jpg

#11
Witam! Chciałbym się pochwalić dzisiejszą trasą jaką pokonałem :). Zaczęła się tradycyjnie od bramy TPN (za którą jest ścieżka do doliny Strążyskiej). Ostatnio lubię ten skręt w prawo i tak też pojechałem... Nowa część trasy biegła obok obiektu wojskowego - Gronika (z resztą niedaleko tam mieszka mój basista z zespołu). Jechałem z zamiarem dojechania do doliny Kościeliskiej jednak przejechałem się z tym zamiarem (oczywiście w pozytywnym znaczeniu :)). Jak każdy kierowca nie lubię zbytnio skrętów w lewo, gdyż staram się na ulicy być duchem i nikomu nie torować drogi :). Minąłem wspomnianą dolinę i pojechałem dalej - szosowo. Szczególnie ochoty dodawał mi widok kolarzy, a w szczególności kolarek :). Spokojna trasa wprowadziła mnie do Witowa. Jednak zobaczyłem na godzinę, która nie pozwalała mi na zbytnio daleką podróż (mam matkę kosę, dla której najważniejsza jest godzina obiadowa :) - musiałem na niej być w domu). Chciałem także przynajmniej wiedzieć jak daleko zajechałem (nie posiadam żadnych przyrządów pomiarowych), więc zatrzymałem się przy drogowskazie wskazującym drogę do kaplicy na Płazówce. Wykonałem fotografię telefonem komórkowym razem z rowerem, żeby nie było, że oszukuję :). Po czym zabrałem się w drogę powrotną... Iście downhillowy przejazd powrotny drogą pod Reglami dał mi dużo satysfakcji. Oczywiście nie obyło się bez "ale" do rowera :). Ostatnim razem, gdy wracałem z bibki od wspomnianego basisty lało i ogólnie wypłukało mi dużą część smaru... Dziś przez sekundę zastanowiłem się, czy by nie powtórzyć smarowania, jednak nie zrobiłem tego i w drodze powrotnej troszkę piszczałem :). Są jednak 3 powody do chwały...
1. Wyprzedziłem dwójkę kolarzy w drodze powrotnej - nie muszę nadmieniać, że mieli współczesne maszyny :).
2. Wyprzedziłem jeden samochód z najprawdopodobniej fajtłapą za kierownicą - swoim manewrem poprawiłem humor przechodzącym pieszym :).
3. Po ostatecznym podliczeniu trasa liczyła sobie 24km, a pokonałem ją 2,5h.

Myślę, że tą trasę też można doliczyć do fajnych, gdyż po drodze mijałem fajne rzeczki, gdzie można by było przystanąć na chwilę, zaczerpnąć powietrza, wody i ochłody :). Oczywiście szczególnej ochoty do szybszej jazdy z koniecznością wyprzedzania robiła mi myśl o rozzłoszczonej mamie :).
Załączniki
DSC00245.JPG

#13
To będzie problem, bo jedyna udostępniona trasa terenowa rowerowa ma długość 11km, co w dwie strony daje jedyne 22... Wiadome jeszcze można to połączyć z tymi dzikimi ścieżkami, co znalazłem w lesie, ale też troszkę niezbyt ciekawie... Jednak jak jechałem szosą to coś tam było po bokach - niby jakieś trochę terenowe trasy, ale raczej wjazd taki byłby troszkę jakby to powiedzieć :) - na własną rękę. Coś czuję, że zejdzie mi cały lipiec, żeby ustalić konkretną trasę :).

#15
Ale to nie są trasy poziom hard :). Wiadome - da się wypełnić takimi po Gubajcy, jednak tam przecież jest droga asfaltowa... Dziś może pojadę poszukać jeszcze jakiejś górskiej dróżki w lesie... (nawiasem mówiąc Płazowka jest w Witowie :))

#16
Dziś byłem na wyprawie która liczyła sobie nie co ponad 11km, gdzie sama droga górska zajęła 7km. Nic w niej nie byłoby takiego dziwnego, gdyby różnica wzniesień jaką pokonałem nie wynosiłaby 263m. Co daje mniej więcej 1/3 km w górę :). Pytanie gdzie zajechałem - aż do Kalatówek. Zastartowałem od domu mojej siostry... Przyznam szczerze, że droga ta nie jest zbyt łatwa i trudno wyjechać pod taką górę na rowerze (w całości), dlatego też dużą część czasu trzeba rower prowadzić. Jest to udostępniona przez TPN ścieżka rowerowa. Zjazd od Kalatówek do domu zajął mi jedyne 30 minut, a jakby nie patrzyć było to 5,5km, co daje średnią prędkość 11km/h (zawsze trzeba brać pod uwagę kamienistą drogę na której raczej nie za bardzo da się rozpędzić). Myślę jednak, że bez przynajmniej przedniego amora taka przejażdżka raczej nie ma sensu... Czy dodawać ją do potencjalnej mega trasy? Oczywiście w załączniku zamglone zdjęcia ze względu na zabrudzony obiektyw zrobione moim genialnym aparatem w telefonie :).
Załączniki
DSC00247.JPG
DSC00246.JPG

#18
Ja akurat miałem ten komfort, że jak jechałem to zaczęło padać i zmyło część turystów do schroniska i część do Kuźnic... także niezbyt dużo ich było na drodze, a jednak trochę ich było. Z resztą droga pod Reglami też jest obarczona turystami... W tym roku jednak jest ich dużo mniej. Ja się cieszę jak zaczyna padać, bo przynajmniej jest wolna droga :). Oczywiście z głównego planu górskiego oficjalnie Kalatówki wykreślam :).

EDIT.
Teraz będę sprawdzał trasę do doliny Chochołowskiej...

#19
Chyba dziś zrezygnuję i przełożę testowanie trasy na jutro - za to muszę się pochwalić kupiłem aparat specjalnie po to, żeby przestać Was męczyć moimi fotkami z marnej jakości aparatu z telefonu :). Pogoda dziś nie jest zbytnio zachęcająca... Po za tym jak na razie widzę tylko, że Skolioza się pisze na tą offroadową wycieczkę. Na prawdę w tej chwili nie ma więcej chętnych?

#21
Mam smutną wiadomość... Po raz pierwszy w tym sezonie przegrałem z górą :(. Dlatego też jestem zmuszony zmienić przypuszczalną trasę jeśli chcemy zwiedzić dolinę Chochołowską, bo ja sam nie wyjadę... Staników Żleb już był dla mnie szczytem wysiłku i zaczynałem czuć się źle, dlatego postanowiłem wrócić najbliższą szosą. Nie muszę chyba przypominać, że mam zespół Gilberta i niezbyt się to mogło skończyć dla mojej wątroby, gdybym jechał dalej... Proponuję więc podjazd zwykłą szosą do doliny Chochołowskiej - co oczywiście pewnie wkrótce wypróbuję - a potem zjazd drogą pod Reglami... W sumie nie dziwię się, że mi tak trudno się jechało - do domu przywiozłem z pół lasu :).