Mój dzisiejszy wypad zakończony skaleczeniem :)... http://dodo1989.pinkbike.com/album/sing ... ip-251110/
Przy okazji udał się przetestować te elastomery w porze bardziej chłodnej... Odziwo działają troszkę ciężej, ale działają :). Natomiast pojawił się dość uciążliwy problem ze względu na odkryte linki przerzutek pod ramą... Po zamarznięciu błota praktycznie nie działało w ogóle przerzucanie.... Będę coś musiał z tym zrobić... Tymczasem bike topnieje :)
#17
Teraz jeszcze działają ale jak będzie bardziej na minusie to je popsujesz, popękają.Pamiętam jak sto lat temu kumpel namówił ojca aby kupił mu pod choinkę amorka Shock Tech.Strasznie archaiczna konstrukcja , stal w stali z elastomerem w środku..W pierwszym dniu po zjeździe z krawężnika było po elastomerach , było z 10 na minusie.
Lodzermensch
#19
Dzisiejsza Skała Kmity:
nieco zimy, trawdego "chrupiącego" ziemistego podłoża jakie lubię
nieco wiosny/jesieni - słonko, błoto i kałuże
mikstura jesiennych liści i pierwszego śniegu
Wąwóz Kochanowski także na "pograniczu" - przyczepność była dużo lepsza niż kiedy byliśmy ze Staszkiem i Dodem
nieco zimy, trawdego "chrupiącego" ziemistego podłoża jakie lubię
nieco wiosny/jesieni - słonko, błoto i kałuże
mikstura jesiennych liści i pierwszego śniegu
Wąwóz Kochanowski także na "pograniczu" - przyczepność była dużo lepsza niż kiedy byliśmy ze Staszkiem i Dodem
#21
dzisiaj odbyłem pierwszą w zasadzie swoją zimową terenową jazde , padło na Lasek Wolski i było że tak powiem cudnie, , pare krajobrazów jak z rosyjskiej bajki.
W zasadzie główne ścieżki terenowe są przejezdne w wiekszości, twardo i przejezdnie, ale tyrzeba uważać.
http://picasaweb.google.com/hoopkins1/Z ... _dP0rs7nNw#
W zasadzie główne ścieżki terenowe są przejezdne w wiekszości, twardo i przejezdnie, ale tyrzeba uważać.
http://picasaweb.google.com/hoopkins1/Z ... _dP0rs7nNw#
#22
Dziś byłem na mojej już drugiej, ale pierwszej udokumentowanej jeździe w scenerii zimowej w Zakopanem. Przy okazji przetestowałem opony Schwalbe Smart Sam. Skolioza, Sierżant i Konrad na pewno pamiętają moje początki jeśli o jazdy MTB i moje podprowadzanie roweru tutaj: http://www.retromtb.pl/galerie_foty/zakopane/27.jpg. Muszę się pochwalić, że dziś pokonałem ten podjazd w scenerii zimowej... Ale niestety ze względu na to, że jechałem sam nie mam zdjęcia uwieczniającego :D. Zdjęcia będą już niebawem :).
PS. Zapomniałem dodać, że tych pamiętnych diabelskich korzeni już niestety nie ma... Nad nimi zostały postawione schodki, a obecnie bokiem jest trasa dla ludzi podróżujących na biegówkach (no i dla mnie też :D - bo przecież po schodach nie będę jeździć). Mostek jest odnowiony -> obecnie koloru świeżego drewna :)
No i są fotki..... http://dodo1989.pinkbike.com/album/sing ... rip-60311/
PS. Zapomniałem dodać, że tych pamiętnych diabelskich korzeni już niestety nie ma... Nad nimi zostały postawione schodki, a obecnie bokiem jest trasa dla ludzi podróżujących na biegówkach (no i dla mnie też :D - bo przecież po schodach nie będę jeździć). Mostek jest odnowiony -> obecnie koloru świeżego drewna :)
No i są fotki..... http://dodo1989.pinkbike.com/album/sing ... rip-60311/
#23
Dzisiaj na drodze pod Reglami były dużo gorsze warunki niż gdy było zimniej, ale udało mi się całkiem fajne foto naklejki na rowerze - efekt zaskoczył mnie samego:
Tym razem pamiętny podjazd wygrał ze mną -> lód nie pozwolił podjechać. No niestety... Będziemy walczyć jeszcze nie raz :D. Oto pozostałe fotki z dzisiejszej wycieczki:
http://dodo1989.pinkbike.com/album/sing ... ip-130311/
Tym razem pamiętny podjazd wygrał ze mną -> lód nie pozwolił podjechać. No niestety... Będziemy walczyć jeszcze nie raz :D. Oto pozostałe fotki z dzisiejszej wycieczki:
http://dodo1989.pinkbike.com/album/sing ... ip-130311/
#24
Wczoraj zadałem sobie trud i sfotografowałem miejsce, gdzie niegdyś były diabelskie korzenie - Skolioza pamiętasz? :D
Pozostałe foty: http://dodo1989.pinkbike.com/album/under-Regle-way/
Pozostałe foty: http://dodo1989.pinkbike.com/album/under-Regle-way/
#26
Właśnie dziś przejeżdżałem tam po tych schodach i mnie wyglebiło - czyli pierwsza gleba w tym roku zaliczona! Dlaczego? - Tradycyjne przelecenie przez kierę. Obecnie jest tam trochę więcej śniegu - kto oglądał Małysza wczoraj ten widział te intensywne opady śniegu. Wydawało mi się, że będę miał gorszą przyczepność, a w rzeczywistości było inaczej :). Poza siniakiem i otarciem nic się w zasadzie nie stało, ale bóle to pewnie zacznę od jutra odczuwać... Kijowo jest, bo schodki są najpierw mało strome, a potem wręcz odwrotnie... Lepiej by było gdyby schodki były najpierw strome, a potem łagodnie schodzić do poziomu, ale cóż... Czyni te schodki przez to troszkę trudniejszymi :D. Zaraz może dodam do tego postu fotki z dzisiaj...
No i sweet focie. Pamiętny mostek na którym robiliśmy sobie zdjęcia będąc na wycieczce w Zakopanem...
W lesie:
Widać jak prowadzą wycinkę:
No i sweet focie. Pamiętny mostek na którym robiliśmy sobie zdjęcia będąc na wycieczce w Zakopanem...
W lesie:
Widać jak prowadzą wycinkę:
#28
I o to właśnie chodzi! Smarować łańcuch, pompować koła i jazda! :D
Zlotowy fotoreporter.
Rowery:
Scott Windriver
Hot Chili X-Rage I
Rowery:
Scott Windriver
Hot Chili X-Rage I
#29
Dziś byłem przetestować jedną z tras, które nie należą do TPN. Jeśli ktoś lubi błotniste uphille w lesie, kamieniste drogi no i kawałek asfaltowego zjazdu, częściowo w słonku, częściowo w lesie, to właśnie trasa dla niego... Plusem jest też możliwość umycia roweru (przyjemna rzeczka), a zakończenie zwieńczone powrotem drogą pod Reglami w całej okazałości |(jej uphille i downhille) w końcu zakończone szybkim zjazdem przez las Biały dało mi pełną satysfakcję.... Za niedługo pewnie załączę parę fotek, żeby znów Was zachęcić do jeżdżenia.... Dziś wyjątkowo dopisała świetna pogoda. Jeśli będę miał przyjemność znów gościć kolegów z Krakowa na pewno tej trasy nie zabraknie :).
No i fotki:
Czas na kąpiel:
A tu nagle kopulujące żaby napotkane przy rzece :D:
No i fotki:
Czas na kąpiel:
A tu nagle kopulujące żaby napotkane przy rzece :D:
#31
Dziś robiłem fotki tylko tam gdzie przystawałem, więc zrobiłem fotki trasy, która najbardziej mnie zmęczyła :D - wiadome jest, że błoto to potrafi dać w kość :)
#33
a jakąś mapkę poglądową wrzucisz?
no i ta rzeka to jednak chyba średnio do mycia się nadaje skoro ledwo opony przykrywa trzeba by się namachać, albo jaką miotełkę ze sobą wieźć
no i ta rzeka to jednak chyba średnio do mycia się nadaje skoro ledwo opony przykrywa trzeba by się namachać, albo jaką miotełkę ze sobą wieźć
#34
Fotografia jest rzeczywiście przy płytkiej wodzie, bo trzeba było jakoś na wysepkę wjechać nie mocząc nóg :D. Zapewniam, że ma czasem miejsca głębsze... Załączam mapkę :D. Rozpocząłem ją tam gdzie Skolioza złapał laczka :)
#35
Dzisiaj powtórzyłem naszą trasę z pierwszej wycieczki RetroMTB w okolicach Zakopanego (jedyne co zmieniłem to wcześniej wskoczyłem z asfaltu na ścieżkę pod Reglami i wykonałem ten jej kawałek 2x). Wykonałem ją nieco szybciej niż kiedyś byłem w stanie. Dałem radę na tym pamiętnym ostatnim uphillu i bez stawiania nogi na ziemi wjechałem pod samo schronisko, gdzie jedynie dwa łyki wody, sezamowe ciastko i dzida w dół. Miedzy ludźmi uzyskałem moim zdaniem przyzwoity czas zjazdu i średnią prędkość 25 km/h. Wracając drogą pod Reglami spotkałem jakiegoś rowerzystę z nowoczesnym fullem. Miałem w planach przy żlebie przerwę na sezamowe ciastko jednak powiedziałem sobie, że nie zhańbię retroMTB i nie odpuszczę mu na krok... Na pamiętnym uphillu za mostkiem - tam gdzie była niegdyś sesja fotograficzna nawet go wyprzedziłem i przez pół trasy trzymał się za mną. Potem jednak wypuściłem go, żeby popatrzyć "co on tam ma" :D. Wiadome... Tarczówki, z przodu skok ze 100mm (wykorzystywał go może w połowie). Pojechał on dalej dokładnie tak jak naszej wycieczce -> skręcił przez biały las. Dalej jednak ja skręciłem w moje kochane Małe Żywczańskie, a on pojechał dalej... Podsumowując całą wycieczkę zrobiłem z jednym krótkim przystankiem, dlatego też fotki tylko z tego postoju + jedna kontrolna fotka potrzebna, by zmierzyć czas. (ten downhill spowodował urwanie kabelka w mojej przejściówce :D)
#37
Pewnie, że są :D (były już z dwa tygodnie temu jak nie więcej...). Tylko, że ja jechałem, żeby troszkę się rozpędzić, a nie, żeby zdjęcia robić :). Jak chcesz to jak dziś będę jechał pod schronisko Murowaniec to mogę porobić jakieś fotki kwiatków...
#39
Góry, góry, góry, a z nizin i niewysokich wysoczyzn też coś może być?
Gdzieś na plaży niedaleko Kołobrzegu:
Uploaded with ImageShack.us
Dojazd do promu na Zalewie Koronowskim, masa fajnych leśnych dróg, a i wąskie ścieżki tuż nad brzegiem w lesie też można znaleźć:
Uploaded with ImageShack.us
Uploaded with ImageShack.us
Gdzieś na plaży niedaleko Kołobrzegu:
Uploaded with ImageShack.us
Dojazd do promu na Zalewie Koronowskim, masa fajnych leśnych dróg, a i wąskie ścieżki tuż nad brzegiem w lesie też można znaleźć:
Uploaded with ImageShack.us
Uploaded with ImageShack.us
#40
Hej! Dziś wybrałem się na ciężką trasę. Na samym początku nie ominął mnie tradycyjny odcinek drogi pod Reglami. Potem wjechałem w zajazd Józef kierując się na siwą polanę, gdzie jeszcze było widać topniejący śnieg:
W ten sposób dotarłem do drogi asfaltowej. Długo jednak na niej nie pobyłem - trzeba było znaleźć przeprawę na drugą stronę rzeki i szukać szlaku wiodącego na Magurę Witowską. Z daleka dało się zobaczyć taki obrazek:
Gdy tylko podjechałem ukazał się obraz kosmicznego podjazdu i tabliczki upamiętniającej śmierć młodego chłopaka. Niestety nie udało mi się zrobić tak zdjęcia, by było widać napisy w dolnej części tej tabliczki:
Radośnie stwierdziłem, że musiałem coś pomylić, a szkoda by było marnować siły na tak ciężki podjazd, więc wróciłem drogą asfaltową do głównej drogi, a następnie odbiłem w stronę ścieżki, którą jechałem już kiedyś - przez las Witowski. Po lewej tabliczka ze strzałką (niestety na zdjęciu nie widać roweru, ale na prawdę tam jest! :D), a po prawej zapowiedź błotnistego i mokrego uphillu:
Po trudach , które przeszedłem w lesie w nagrodę dojechałem do wysoko położonej drogi asfaltowej z pięknym widokiem. Kolejno: droga za mną, na środku widok w górę i widok przede mną:
Po szybkim zjeździe w dół i dotarciu do drogi udałem się w długą asfaltową podróż aż do Chochołowa. Zawróciłem po obejrzeniu tamtejszego kościoła - w końcu dziś niedziela :D:
Teraz tylko odwrót i trzeba skręcić w pierwszą lepszą uliczkę w lewo. W pierwszym momencie ukazał się ciężki polny uphill, który ze mną niestety wygrał:
Cały czas jednak mimo, że nie byłem pewny, czy dobrze jadę brnąłem dalej po polnej drodze, która miejscami nie różniła się od trawy. Oko jednak cieszyły widoki...
Polanka krokusów dla Skoliozy :D:
Niedługo potem przed moimi oczami ukazał się Ostrysz. Niestety nie byłem pewien, czy jadę dobrze, więc skręciłem w pierwszą lepszą kierując się w stronę głównej drogi. Teraz już wiem, że jechałem dobrze...
Gdy już dotarłem do czegoś co można było nazwać główną drogą zauważyłem oznaczenie czarnego szlaku, więc zamiast wracać na asfalt brnąłem dalej w stronę lasu. Jednak kilometrów już w nogach było dużo i czas był na przerwę. Kolejno: widok za mną, widok w dół, widok przede mną i odpoczywający rower :D:
Dalej miałem w lasku drobny wypadek, jednak dałem sobie radę. Potem parę kilometrów asfaltem i z powrotem na pamiętną drogę pod Reglami. Niestety nie wytrzymałem tej długości trasy i gdy nadarzyła się okazja poprułem asfaltem w dół czym prędzej do domu - woda się skończyła i poczułem znaczący głód. Przed domem jeszcze tylko mała sesyjka rowerka po przejściach:
Myślę, że daruję sobie jutrzejszą wyprawę. Jestem piekielnie zmęczony, jednak satysfakcja jest. Szkoda tylko, że nie udało mi się nikogo dziś na rower wyciągnąć - wszyscy są jednak zajęci usługiwaniem turystom (serki, tabliczki z napisami "wolne pokoje" etc.). A na szlakach na których dziś byłem pustki...
W ten sposób dotarłem do drogi asfaltowej. Długo jednak na niej nie pobyłem - trzeba było znaleźć przeprawę na drugą stronę rzeki i szukać szlaku wiodącego na Magurę Witowską. Z daleka dało się zobaczyć taki obrazek:
Gdy tylko podjechałem ukazał się obraz kosmicznego podjazdu i tabliczki upamiętniającej śmierć młodego chłopaka. Niestety nie udało mi się zrobić tak zdjęcia, by było widać napisy w dolnej części tej tabliczki:
Radośnie stwierdziłem, że musiałem coś pomylić, a szkoda by było marnować siły na tak ciężki podjazd, więc wróciłem drogą asfaltową do głównej drogi, a następnie odbiłem w stronę ścieżki, którą jechałem już kiedyś - przez las Witowski. Po lewej tabliczka ze strzałką (niestety na zdjęciu nie widać roweru, ale na prawdę tam jest! :D), a po prawej zapowiedź błotnistego i mokrego uphillu:
Po trudach , które przeszedłem w lesie w nagrodę dojechałem do wysoko położonej drogi asfaltowej z pięknym widokiem. Kolejno: droga za mną, na środku widok w górę i widok przede mną:
Po szybkim zjeździe w dół i dotarciu do drogi udałem się w długą asfaltową podróż aż do Chochołowa. Zawróciłem po obejrzeniu tamtejszego kościoła - w końcu dziś niedziela :D:
Teraz tylko odwrót i trzeba skręcić w pierwszą lepszą uliczkę w lewo. W pierwszym momencie ukazał się ciężki polny uphill, który ze mną niestety wygrał:
Cały czas jednak mimo, że nie byłem pewny, czy dobrze jadę brnąłem dalej po polnej drodze, która miejscami nie różniła się od trawy. Oko jednak cieszyły widoki...
Polanka krokusów dla Skoliozy :D:
Niedługo potem przed moimi oczami ukazał się Ostrysz. Niestety nie byłem pewien, czy jadę dobrze, więc skręciłem w pierwszą lepszą kierując się w stronę głównej drogi. Teraz już wiem, że jechałem dobrze...
Gdy już dotarłem do czegoś co można było nazwać główną drogą zauważyłem oznaczenie czarnego szlaku, więc zamiast wracać na asfalt brnąłem dalej w stronę lasu. Jednak kilometrów już w nogach było dużo i czas był na przerwę. Kolejno: widok za mną, widok w dół, widok przede mną i odpoczywający rower :D:
Dalej miałem w lasku drobny wypadek, jednak dałem sobie radę. Potem parę kilometrów asfaltem i z powrotem na pamiętną drogę pod Reglami. Niestety nie wytrzymałem tej długości trasy i gdy nadarzyła się okazja poprułem asfaltem w dół czym prędzej do domu - woda się skończyła i poczułem znaczący głód. Przed domem jeszcze tylko mała sesyjka rowerka po przejściach:
Myślę, że daruję sobie jutrzejszą wyprawę. Jestem piekielnie zmęczony, jednak satysfakcja jest. Szkoda tylko, że nie udało mi się nikogo dziś na rower wyciągnąć - wszyscy są jednak zajęci usługiwaniem turystom (serki, tabliczki z napisami "wolne pokoje" etc.). A na szlakach na których dziś byłem pustki...
#41
jakimś szlakiem od Chochołowa w górę jechałem (koło cmentarza) - podjazdy zacne! A Magura Witowska to jest na granicy Pl/Sk? jeśli tak to też byłem i podjazd też był konkretny, ze sporą ilością "tak se leżących" kamieni
#42
Właśnie ja jakimś cudem nie przejechałem koło cmentarza :D. Co do Magury to tak.... To jest na granicy polsko-słowackiej. Jak Ci się podobają krokusy? :D
Zlotowy fotoreporter.
Rowery:
Scott Windriver
Hot Chili X-Rage I
Rowery:
Scott Windriver
Hot Chili X-Rage I
#44
Policzyłem, że zrobiłem 46,5km. Średnia prędkość powrotu tylko 11km/h - byłem wyczerpany. Przy okazji zdobyłem Tomiński Wierch o którym nie napisałem - 837 m n.p.m. Przygotowałem mapkę z drogą którą kluczyłem po okolicach zakopanego:
Czyżbym nie miał nic ciekawszego dziś do roboty? Otóż dziś już nie pojechałem nigdzie, bo zjadłem klocki hamulcowe :(:
Czyżbym nie miał nic ciekawszego dziś do roboty? Otóż dziś już nie pojechałem nigdzie, bo zjadłem klocki hamulcowe :(:
#45
Nowe klocki już wstawione - no to pora na test - wycieczka z kolegą - Zyszkiem (niestety troszkę mniej retro :)). Na początku w planach był start o 9:00, potem przesunął się na 10:00, a ostatecznie niestety o 10:25. Początkowo trasa miała biec asfaltem do Chochołowa, a następnie szlakiem, który już kiedyś przejeżdżał Skolioza -> koło cmentarza na Cyrhlicę, Tomiński Wierch, Ostrysz, Tominów Wierch i Gruszków Wierch - powrót drogą pod Reglami. W czasie drogi trasa ulegała zmianom. Pojechaliśmy najpierw asfaltem do zajazdu Józef, gdzie skręciliśmy na drogę prowadzącą przez Siwą Polanę:
Dotarliśmy do asfaltu prowadzącego do doliny Chochołowskiej, gdzie odnaleźliśmy przeprawę przez rzekę i ten pamiętny podjazd dla hardcore'ów. Nie obyło się bez prób podjazdu:
Zyszko:
ja:
No i zakończyło się to moją glebą:
Gdy już udało nam się dopchać na górę zrobiliśmy jedyne pamiątkowe wspólne foto za pomocą samowyzwalacza:
/
Dalej skręciliśmy w lewo w stronę Molkówki - polany, która została osuszona w celach pasterskich:
Mimo bardzo dobrej pogody nie obyło są tam bez błota. Jednak malowniczy krajobraz zapierał dech w piersiach!
Nie pozostało nic innego jak ruszyć przez łąkę:
Mój przejazd zapewnił mojej ramie kropek z błota podobnej do wysypki :D:
Na jej końcu mała przeprawa błotna (w tle widać biały Giewont):
Dalej kawałek nieciekawego lasu i kolejna polana - Cicha Polana:
Na niej Krótki odpoczynek z rozmowami o rowerach. Potem znów w las, gdzie przydała się moja dosyć dobra orientacja w terenie. Uznałem, że nie ma sensu schodzić w dół (brak możliwości przejazdu przez liczne krzaki, zawalone drzewa i bagniste błoto) poszliśmy z rowerami wzdłuż brzegu polany Koszarzyskiej:
Gdy znaleźliśmy się na stoku Witowskiego Przysłopu (1164m n.p.m.) zaczęliśmy się poruszać wzdłuż poziomicy aż do granicznej przecinki przy której nie pozostało nic innego jak nieść rowery w górę przez dziki teren niemożliwy do podjechania w żaden sposób. Dodatkową atrakcją było błoto i powalone drzewa. Tam - przy słupkach granicznych wpadłem na pomysł ciekawych fotek:
oto Hot Chili część słowacka:
Hot Chili część polska :D:
Następnie udaliśmy się na Polanę Przysłop, gdzie czekał na nas piękny zjazd w malowniczym terenie:
Przypadkiem odbiliśmy ze szlaku i zamiast znaleźć się w Chochołowie trafiliśmy do Witowa. Stamtąd pojechaliśmy pod chochołowski kościół asfaltem:
Za nim jest cmentarz przy którym odbiliśmy w prawo:
Droga prowadzi do Cyrhlicy, z której był taki właśnie malowniczy widok (w tle biały Giewont):
Na Tomińskim Wierchu skręciliśmy w prawo pozostawiając sobie coś na kolejną trasę (w tle Ostrysz):
Następnie ruszyliśmy zjazdem przez Dzianisz do Witowa:
Dalszą część trasy postanowiliśmy pokonać asfaltem, bo już sił zaczęło brakować. Przygotowałem mapkę naszej trasy:
Cała trasa liczyła 46,5km. Tempo było bardzo spokojne, a do domów dotarliśmy pełni satysfakcji. To była trasa, którą warto powtórzyć!
Dotarliśmy do asfaltu prowadzącego do doliny Chochołowskiej, gdzie odnaleźliśmy przeprawę przez rzekę i ten pamiętny podjazd dla hardcore'ów. Nie obyło się bez prób podjazdu:
Zyszko:
ja:
No i zakończyło się to moją glebą:
Gdy już udało nam się dopchać na górę zrobiliśmy jedyne pamiątkowe wspólne foto za pomocą samowyzwalacza:
/
Dalej skręciliśmy w lewo w stronę Molkówki - polany, która została osuszona w celach pasterskich:
Mimo bardzo dobrej pogody nie obyło są tam bez błota. Jednak malowniczy krajobraz zapierał dech w piersiach!
Nie pozostało nic innego jak ruszyć przez łąkę:
Mój przejazd zapewnił mojej ramie kropek z błota podobnej do wysypki :D:
Na jej końcu mała przeprawa błotna (w tle widać biały Giewont):
Dalej kawałek nieciekawego lasu i kolejna polana - Cicha Polana:
Na niej Krótki odpoczynek z rozmowami o rowerach. Potem znów w las, gdzie przydała się moja dosyć dobra orientacja w terenie. Uznałem, że nie ma sensu schodzić w dół (brak możliwości przejazdu przez liczne krzaki, zawalone drzewa i bagniste błoto) poszliśmy z rowerami wzdłuż brzegu polany Koszarzyskiej:
Gdy znaleźliśmy się na stoku Witowskiego Przysłopu (1164m n.p.m.) zaczęliśmy się poruszać wzdłuż poziomicy aż do granicznej przecinki przy której nie pozostało nic innego jak nieść rowery w górę przez dziki teren niemożliwy do podjechania w żaden sposób. Dodatkową atrakcją było błoto i powalone drzewa. Tam - przy słupkach granicznych wpadłem na pomysł ciekawych fotek:
oto Hot Chili część słowacka:
Hot Chili część polska :D:
Następnie udaliśmy się na Polanę Przysłop, gdzie czekał na nas piękny zjazd w malowniczym terenie:
Przypadkiem odbiliśmy ze szlaku i zamiast znaleźć się w Chochołowie trafiliśmy do Witowa. Stamtąd pojechaliśmy pod chochołowski kościół asfaltem:
Za nim jest cmentarz przy którym odbiliśmy w prawo:
Droga prowadzi do Cyrhlicy, z której był taki właśnie malowniczy widok (w tle biały Giewont):
Na Tomińskim Wierchu skręciliśmy w prawo pozostawiając sobie coś na kolejną trasę (w tle Ostrysz):
Następnie ruszyliśmy zjazdem przez Dzianisz do Witowa:
Dalszą część trasy postanowiliśmy pokonać asfaltem, bo już sił zaczęło brakować. Przygotowałem mapkę naszej trasy:
Cała trasa liczyła 46,5km. Tempo było bardzo spokojne, a do domów dotarliśmy pełni satysfakcji. To była trasa, którą warto powtórzyć!