Sobota, 1 października, Luboń + Szczebel

#1
W sobotę muszę jechać na działkę do Lubnia, tak też od razu zorganizowałem pół dnia czasu żeby coś pokręcić po okolicy :) W aucie niestety będę miał tylko jedno miejsce (choć i tak na 50% tylko) - zarezerwowane przez Staszka. Pół dnia jazdy i tyle. Jakby ktoś był w okolicy i miał ochotę to zapraszamy. Szczegóły niebawem - ogólnie wyjazd z Krakowa koło 8-9, więc nominalnie start w Lubniu koło 10tej. Ode mnie z działki jest fajny asfalt / szuter dojazdowy w okolice Skomielnej unikając Zakopianki.

#3
Jak siądę w domu i znajdę chwilkę ;) Ogólnie to z działki to jest dokładnie droga w drugą stronę niż to co zjeżdżaliśmy z Zembalowej. A dalej to dołącza do żółtego szlaku z Zembalowej właśnie, który leci w stronę Naprawy od Krzeczowa i dalej bocznymi asfaltami aż do niebieskiego szlaku na Luboń. Aczkolwiek ja nim jechać od razu nie chcę (bo choćby początek od Zakopianki jest niewyjeżdżalny), tylko pociągnąć kawałek dalej w kierunku Skomielnej i podjechać na Mały Luboń tak jak trasa XC w Skomielnej w Pucharze Szlaku Solnego :)

Ogólnie ta trasa ma z 15km, z czego 3km to właśnie żółty szlak, a reszta to lokalne asfalty.

#4
Było bardzo ciekawie. Wystartowaliśmy z Lubnia dość późno (kilka minut po 11tej), po czym asfaltami dotelepaliśmy się do Krzeczowa. Tutaj zjazd na żółty szlak i dalej do Naprawy. Muszę powiedzieć, że ten odcinek żółtego szaku obfituje w rewelacyjne widoki. Z jednej strony Beskid Wyspowy, z drugiej Gorce, dalej Tatry, Beskid Żywiecki i jeszcze kawałki Makowskiego - rewelacyjne miejsce!

Z Naprawy już niebieskim szlakiem w górę w kierunku Lubonia. Przecinając Zakopiankę na chwilę opuściliśmy niebieski szlak aby nie drałować z rowerami na plecach (od Zakopianki szlak leci obok restauracji luftem po schodach do góry). Wytrawersowaliśmy to miejsce zjeżdżając kilkadziesiąt metrów Zakopianką w kierunku Tenczyna i tam wjechaliśmy w drogi osiedlowe, którymi dołączyliśmy do szlaku.

Początek mozolny, końcówka podjazdu pod Luboń Mały techniczny. Staszek dawał spokojnie rady a ja cieszyłem się z powrotu SIDa - przynajmniej na podjazdach. Pierwszy odcinek technicznego zjazdu i prawie straciłem zęby zapominając, że amortyzator jednak jest miękki i nie zawsze przy większych prędkościach zachowa się tak jak bym chciał - puściłem się i prawie od razu zbierałem się z ziemi gdy to rzuciło mnie na jakimś kamieniu i dziurze. Nauczka na przyszłość - SID to nie Bomber (szczególnie niewyregulowany SID - na wypad wziąłem pompkę, ale kto by miał tam czas.. więc 50/50psi w komorach górnych i tyle samo w negatywnej) ;)

Podjazd pod Luboń Wielki był wyzwaniem - Staszek bardzo ambitnie wyjeżdżał praktycznie wszystko, siłując się z niektórymi odcinkami do skutku :) Ja wolałem się schować za zasłoną "szkoda napędu" ;) Cały czas jadąc ku szczytowi zastanawialiśmy się jaką drogę na dół obrać, skoro szlak czerwony z siodła ściągnął nawet Skoliozę z tego co mówił.

Na górze zapiekanki i telefon do Skoliozy coby nas zmotywował - bo plany zjazdu mieliśmy już różne ;) Na szczęście powiedział Staszkowi, że to tylko 2 problematyczne miejsca, więc zebraliśmy się szybko i.. jazda. dodam tylko, że na szczycie trochę nas przepiździło - mimo, że słońce grzało cały dzień to jednak już zimno...

Początek zjazdu i od razu blokada - drzewo zawalające szlak. "-To chyba to pierwsze miejsce, które Skoliozę z siodełka ściągneło" :D

Kawałek dalej zaczęło się faktycznie robić ciekawie - dość stromo, wąsko, kamienie.. zjazd bardzo techniczny - praktycznie cały czas niska prędkość i ciągłe balansowanie. Staszek próbował wszystko zjechać poza jednym miejscem, które określił wprost jako niezjeżdżalne (po głazach). Ja.. ze 4 razy z buta na dół - raz, że moja technika jeszcze trochę wymaga, dwa, że wybrałem się tego dnia z ciągle niewygojoną dłonią, więc jakiejkolwiek gleby unikałem jak ognia, a trzy - starym.. :)

W trakcie całego zjazdu Staszek zaliczył jedną glebę, która wyglądała dość nieciekawie (zatrzymaliśmy się w dolnym fragmencie zjazdu w jedynym śliskim miejscu; Staszek startując zaliczył poślizg, nakrył się dwa razy rowerem i wyginając do tego w dość nieludzki sposób). Na szczęście obyło się bez negatywnych konsekwencji :)

Dalej już dojechaliśmy do asfaltu i przeplatając asfalt ze szlakiem czerwonym zjechaliśmy do Mszany (dłuższy kawałek czerwonego jednak ominęliśmy, bo okazał się być ubłoconym syfem między polami - ogólnie nieciekawie). Pogoda tego dnia była genialna - w miarę ciepło, bardzo sucho (a ten czerwony szlak z góry na glisne to imo przejezdny tylko w suchych warunkach).. super wyrypa. Szczebel odpuściliśmy z braku czasu. W Lubniu byłem z powrotem po 4,5h, z czego czystej jazdy mieliśmy 2,5h a reszta to zdjęcia, filmy, podziwianie, odpoczywanie, próby podjazdów i zjazdów... dość luźny wypad, gdzie koksu nie było zbyt wiele, ale technicznie jeden z trudniejszych w tym roku :) Staszek ze Mszany udał się z powrotem do Lubomierza.

Trasa:

Obrazek


Profil:

Obrazek


Galeria zdjęć: https://picasaweb.google.com/1033737213 ... mtbPlLubon#

Podczas wypadu starałem się kręcić trochę filmów; początkowo miałem je wrzucić po kolei na Youtube, ale dałem szansę Picasie na wykazanie swoich możliwości. Efekt..? Cóż - w domu na normalnym komputerze, używając normalnego programu i mając bogatszą bibliotekę audio na pewno byłoby ciekawiej. Ale myślę, że nie ma tragedii. Jakość średnia, bo rano pakując graty nie mogłem znaleźć aparatu z HD, więc wziąłem coś starszego, muzyka.. retro bo z roku 96 - jak się nie podoba to sorry - nic innego na telefonie nie mam w tej chwili (o długośc 150s), a zanim wrócę do domu to już nie będę miał czasu na złożenie filmu ;) Do tego Picasa bardzo niemiło zniekształciła ścieżkę audio, dzięki czemu zamiast znormalizować ścieżkę audio to wycisza muzykę myśląc, że w oryginalnej ścieżce audio klipów znajduje się coś interesującego - dodatkowo oryginalna ścieżka audio klipów jest przesuwana...). A i na koniec - Picasa na siłę skróciła mi przedostatni slajd, dzięki czemu nie idzie przeczytać co tam jest napisane. Tak czy inaczej coś z tego na szybko powstało:

http://www.youtube.com/watch?v=j8rnoP6EahQ

#5
fajnie było... warunki super... bardzo sucho (z wyjątkiem miejsca, gdzie zaliczyłem frontflipa wpinając się do spd). Co do jazdy... Luboń jest techniczny i nie ma tu o czym mówić... podjazd w dużej części płaski w wielu miejscach śliski (płaskie warstwy skalne), w innych kamienisty. Fajne widoki, ale las dość zniszczony (średnia wieku drzew to z 30 lat).

Co do zjazdu... generalnie jest jedno miejsce, w którym zwątpiłem... szkoda, że nie ma fotki... Duuuże głazy - coś dla trialowców (Skolioza :lol: ) lub downhillowców (Sierżant)..
Drugie gdzie nie zjechałem widać na filmiku... za mocno klamka i od razu wślizg (ach te v-ki)... Całość ogólnie technicznie, cały czas na balansie.. obręcz na dole parzyła :mrgreen:

Powrót do Lubomierza mnie zniszczył... nie wiem dla czego, bo nie czułem się źle, nie było gorąco, tempo też nie było tragiczne... wyszło mi koło godziny. Może dla tego, że za dużo zjadłem czy coś...ogólnie nie polecam zwłaszcza, że wutem jedzie się 10 - 15 minut

#6
staszek pisze:Co do zjazdu... generalnie jest jedno miejsce, w którym zwątpiłem... szkoda, że nie ma fotki... Duuuże głazy - coś dla trialowców (Skolioza :lol: ) lub downhillowców (Sierżant)..
no to mamy to samo nie zaliczone :-) ponoć da się tam prześlizgnąć między kamolami ie wadząc korbą, ale mnie jednak psycha nie puściła
Drugie miejsce to ścianka przed tymi kamolami - ale ja tam jechałem jak było ślisko - myślę że na suchym dałoby radę ;-)
zazdroszczę Wam Panowie, zwłaszcza że mnie przyszło wtedy w robocie siedzieć...
a filmik fajny :-) fotki też!
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA