#16
Piotr pisze:ale fizycznie pokonywało mnie brak wody
tak, na wodę trzeba szczególnie uważać!
pamiętam jak na rajdzie którymś na pierwszy bieg na orientację nie wzięliśmy plecaków żeby było lżej Co tam, 8km, godzinka Był skwar, dużo otwartych przestrzeni i odwodniliśmy się cholernie Pomimo późniejszego wlewania w siebie ile wlezie rywalizacja w łeb wzięła - słabi byliśmy, organizm nie przyswajał i nie uzupełniał ile straciliśmy Dobrze ze w porę zakończyliśmy nie widząc sensu szarpać się dalej bo zdrowie mogłoby ucierpieć
Całość przydługa po to abyście na prawdę uważali w górach na wodę - kiedy czujemy się odwodnieni jest już przeważnie za późno!
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#17
Krzystonów - patrze na mape , baza namiotowa, sobie myśle będzie woda , żródełko jak na Słowacji , jestem uratowany , zjeżdzam , patrze i... dupa, wyschnięty strumyk, żaba w beczce z wodą , porażka, wzrok mam mętny, biore bidon i npełniam ze strumyka połowe, patrze do środka a tam troche śmieci, dobra , q..a nie dam sie , woda idealna do polewania twarzy,zimna, dymam dalej bo nie mam innego wyjścia, brak wody do picia,brak ludzi , brak wogóle życia, tylko ja i przepiękny szum drzew a na polanie szum traw, słońce jeszce grzeje , w bukłaku prawie nic , coś na łyk jeden i atak na Mogielice ....

wrywek z opisu...

Nie pytajcie jak gadałem sam do siebie i z rowerem , strumyk za Mogielicą na szlaku przywrócił życie, a jak woda smakuje tam :-> to możecie tylko pomarzyć ...

Cała trasa jak sie popatrzy to wogóle brak jakiegokolwiek sklepu - uczulam jakby ktoś sie wybierał !!
www.velotech.pl

#18
No, to się nie zmieniło.
Na przełomie lat 80/90 utknąłem tam z plecakiem (wtedy łaziło się po górach z plecakami, z zewnętrznym stelażem :-D).
Zero sklepu, a nawet jak się jakiś znalazł, to był w nim tylko pasztet. Do dzisiaj mam wymioty, jak widzę pasztet w puszce, bo tylko to tam jadłem.
A wodą to się nikt specjalnie nie przejmował wtedy, i ludzie jakoś żyli, i chodzili. Z tym, że jakby co, to się miało breżniewkę w plecaku, i można było przegotować na szybko.
No i wtedy to pekaes musiał starczyć, a teraz jest giepees, profile, koksy, batony, bidony, polary, śmary...
Moje skromne dzieła: -> http://rpk.ehost.pl/wp/kategorie/rowery/

#19
Woda jest na Jasieniu.... zaraz obok bacówki, potem na przełęczy pod Mogielicą (jak jest kapliczka) trzeba zjechać (prawie po płaskim) ze 100m drogą na południe.

To co opisuje Skolioza przeżyłem w rejonie Baraniej Góry... 1,5l nie wystarczyło od schroniska pod Baranią do Węgierskiej Górki. Dwie godziny bez wody z ciężkim plecakiem robią swoje :-/

Wariant dla rowerzystów (wg mnie najlepszy) to z Przełęczy Przysłop żółtym na Mogielice, potem zielonym w dół. Przy Krzyrzu partyzanckim w prawo i cały czas w dół... wyjeżdżamy na przysiółku Bukówka. Tam mamy kilka opcji.. najlepsza to droga stokowa na zboczach Wielkiego Wierchu (widoczna dobrze na mapie). Wyjeżdżamy na asfalt z kilometr od auta :mrgreen:

Co do pekaesu to do Przełęczy Przysłop jest dobre połączenie, bo co godzinę jest do Krakowa (trasa na Szczawnicę)

#20
aldek pisze:No, to się nie zmieniło.
Na przełomie lat 80/90 utknąłem tam z plecakiem (wtedy łaziło się po górach z plecakami, z zewnętrznym stelażem :-D).
Zero sklepu, a nawet jak się jakiś znalazł, to był w nim tylko pasztet. Do dzisiaj mam wymioty, jak widzę pasztet w puszce, bo tylko to tam jadłem.
A wodą to się nikt specjalnie nie przejmował wtedy, i ludzie jakoś żyli, i chodzili. Z tym, że jakby co, to się miało breżniewkę w plecaku, i można było przegotować na szybko.
No i wtedy to pekaes musiał starczyć, a teraz jest giepees, profile, koksy, batony, bidony, polary, śmary...
ja nie korzystam z tych rzeczy , tylko mapa papierowa i nigdy nie zawodzi.
Rower, mapa , kask i woda i batonik - sezamki np,

Szkoda tylko ze punkty wodne nie są oznaczane na mapach, a to największy błąd projektantów
www.velotech.pl

#21
Nie zgodzę się. Nie można porównać wędrówki pieszo, nawet z ciężkim plecakiem, do jazdy na rowerze. Jazda jest zdecydowanie bardziej wymagająca. W pewnych momentach organizm mówi "stop, chcę jeść/pić" i trzęsą się ręce...W pieszych wędrówkach i owszem - głodniało się , ale nie jest to tak kategoryczne. Do dziś pamiętam rozrywany na strzępy chleb na pewnym podjeździe. Na rowerach paliwo zużywa się szybciej.

#22
A ja jeszcze w kwestii gjepeesów. W rękach niektórych to może i jest zbędny gadźet, ale... ja w swoim telefonie mam załadowaną klasyczną mapę Compassu. W trakcie jazdy gdy mam jakieś wątpliwości to jedyne co muszę zrobić to wyjąć telefon z kieszeni koszuli, spojrzeć i jechać dalej - bez zatrzymywania się, wyciągania mapy z plecaka, rozwijania jej (moje ulubione zajęcie gdy wieje wiatr i piździ deszczem czy śniegiem).

A czy gps wypatrza umiejętności orientacyjne? Może w przypadku gdy ich nigdy u danej osoby nie było ;) GPS nie jest niezastąpiony i wybierając się na poważną wyrypę i tak trzeba zabrać klasyczną mapę i kompas.

To po prostu wygoda i bardzo duża oszczędność czasu. Pierwszy raz jadąc objazd którychś zawodów na trasie 100km praktycznie ani razu nie pobłądziłem i nie musiałem szukać trasy - nawet gdy skręcała ona w zupełne krzaki. Z mapą jechałbym ze 3x dłużej wliczając zagubienia z powodu niechęci do zatrzymywania się i spoglądania na mapę właśnie, którą to trzeba wyjąć z plecaka... ;)
cron