Tomek Holka pisze:
Choć jak przyznam, zacząłem się zastanawiać, skąd wśród trzydziestolatków (max!), biorą się entuzjaści retro MTB ??
Jakich tam trzydziestolatków, czcigodny Tomku, ta zaraza sięga już dalej, o wiele dalej...
A taka dameczka, drogi Jacobie, jest bardzo ok. One bywają u handlarzy, którzy sprowadzają rowery do Polski, popytaj. U mnie po Grodzisku pomyka podobna, ino biała. Też japońska, skubana.
Ino że zasuwa na niej jakiś starszy pan. Miałem go kiedyś nawet zagadnąć, ale, śmiałości brakło.
Przyznam Ci się, że właśnie dziś, patrząc na jakąś miłą panią z mozołem pedałującą pod wiatr asfaltem na jakimś ni-to-górskim-ni-to-nie-górskim damskim giancie czy tam innym, w tej cholernie niewygodnej pozycji, rozmyślałem nad tym nieszczęsnym mtb, jakie to wywołało zniszczenia. Te wszystkie rowery dla zwykłych ludzi, jubilaty, wigraski, uniwersale, stare damki, wszystko to szlag trafił. A to przecież były dobre rzeczy, dobrzy przyjaciele codziennego dnia wielu z nas, lub naszych rodziców lub dziadków.
Teraz wchodzisz to sklepu, to masz furt te górale, górale, górale, albo tzw. trekingi - czyli górale na większych kołach. I co ma kupić taka pańcia? Przecież ona nigdy nie pojedzie żadną górską ścieżką, co najwyżej ubitą drogą. Co ja tam zresztą tu mówię – moja ś.p. babcia na swoim przedwojennym łuczniku robiła po 70 km dziennie, jak chciała odwiedzić rodzinę. A drogi były wtedy zwykłe, ubite. I dawała radę. Rower (tak, tak zimny) miał już baj dizajn bagażnik przewidziany.
A taka dameczka, jak ją tu przypomniałeś jacobie - klasa. Idealna. Jak kto będzie miał łeb na karku, i odpali proces produkcyjny takich cudów, dojdzie do pieniędzy.